Klubowa abstrakcja.
Niewiele wiemy o scenie elektronicznej z Brukseli. Tymczasem dzieje się na niej sporo ciekawego. Aby się o tym przekonać, wystarczy zerknąć do katalogu wytwórni Vlek, która działa w tym mieście od 2010 roku. Tłocznia ta, założona przez menedżera Thomasa Van De Velde i grafika Davida Maurissena, wydała do dzisiaj niemal czterdzieści płyt, które zawierają różne odmiany eksperymentalnej elektroniki, od ambientu, przez drony, po techno. Jednym z artystów z Brukseli, którzy regularnie wydają w tejże firmie jest Viktor Sagat, działający po prostu jako Sagat.
Już jego debiutancka EP-ka z 2012 roku pokazała, że młodego producenta interesuje wydobywanie abstrakcji z takich funkcjonalnych gatunków jak techno czy dubstep. Takie też nagrania trafiły na cztery jego kolejne winylowe krążki – choć nigdy nie były one całkowicie pozbawione klubowego potencjału. To samo można powiedzieć o wydawnictwach wytwórni Bepotel, założonej przez Sagata: firmują je mało znani wykonawcy, ale ich twórczość wzbudza podziw odważnym podejściem do różnych klubowych estetyk.
Nie inaczej rzecz się ma z debiutanckim albumem Sagata. „Silver Lining” i „Low Blood” to niekonwencjonalne ujęcie bass music: dudniące bity i pęczniejące basy są tu punktem wyjścia do wprowadzenia zgrzytliwych efektów rodem z IDM-u czy wokalnych edycji wywiedzionych z UK garage’u. „Way Down” dokłada do tego dźwiękowego designu tribalowe perkusjonalia i egzotyczną melodykę, tworząc muzykę wymykającą się łatwiej kategoryzacji.
Wraz z utworem „Chroma” na płycie pojawia się techno: ale ma ono lekko koślawy charakter, jest głęboko zanurzone w psychodelicznych brzmieniach i niesie zdecydowanie zredukowaną energię. „Rest” i „Club Gone” przywołują echa dokonań Actressa czy Andy’ego Stotta, pokazując jak blisko tego rodzaju elektronice zarówno do techno, jak i bass music. Wraz z „Barrier” i „Levels” tempo jeszcze bardziej zwalnia, bo tym razem mamy do czynienia ze schizofrenicznym dubem, który świetnie sprawdziłby się jako soundtrack do jakiegoś horroru.
„Silver Lining” spodoba się tym, którzy nie są dźwiękowymi purystami i nie lubią wyznaczania konkretnych granic między muzycznymi gatunkami. Viktor Sagat czerpie pełnymi garściami z dokonań swych starszych kolegów z Wysp Brytyjskich, ale potrafi dodać do nich coś od siebie. Raz jest to pomysłowy podkład rytmiczny, kiedy indziej zawiesista atmosfera albo niebanalna melodyka. Próbuje więc podążać własną ścieżką. Warto się nią wybrać, by posłuchać, że nieoczywisty dubstep i techno powstaje również w Brukseli.
Vlek 2023