Wpisz i kliknij enter

King Gizzard & The Lizard Wizard- The Silver Cord

Był thrash, była psychodela, czas na elektronikę.

Zespół, który chyba w każdy możliwy sposób zdołał już zaskoczyć. Nie mowa tu tylko o nienormalnej wręcz częstotliwości wydawania coraz to bardziej odklejonych w swojej formie albumów, ale również okrutnie dużego przestrzału gatunkowego. Panowie zdążyli pokazać się już w niemal każdym wydaniu począwszy od psychodelicznego rocka, przez jazz idąc, aż po wydany w tym roku…thrash metalowy krążek. Na najnowszym (jakkolwiek to brzmi przy prędkości wydawania) albumie zespół postanawia pobawić się muzyką syntezatorową zachęcając nas do obserwowania jak odnajduje się w elektronicznym opakowaniu.

Pewne elementy specyficznego klimatu zespołu utrzymują się na każdej płycie i ta nie jest w tym akurat wypadku wyjątkiem. Przede wszystkim bardzo kwasowe brzmienie wokali. Podśpiewywane niczym mantra frazy teraz wybrzmiewają na polu synth-popowym. Sporo też inspiracji starą muzyką dyskotekową. Kompozycje składają się w jedną suitę, która przybiera narracji naleciałej z klasyków prog rocka. Jak zawsze ciężko tu odróżnić faktyczny sznyt koncepcyjny od zabawy, swoistego żartu muzycznego kolejny raz przez ekipę popełnionego.

Zespół od zawsze miał ograniczenia w głębokim poważaniu. Dlatego też i tutaj dochodzą do kilku szalonych pomysłów. Bo dlaczego by tak nie połączyć acid  techno z gardłowym wokalem(„Gilgamesh”), psytrance’u z domieszką etnicznych akcentów („Swan Song”), czy po prostu nie porapować głosem natężonym od efektów. To nie koniec niespodzianek, bo członkowie zespołu przyszykowali także drugi krążek z rozszerzonymi mixami utworów z pierwszej części płyty, co całościowo owocuje niemal dwugodzinnym materiałem pełnym syntezatorowych wariacji. Druga część prezentuje się pełnym zanurzeniem w klawiszowy trans, wciągającą przestrzenią i całkowitym odlotem dla mózgu. Nie brak elementów drum’n’bassowych, czy dubowego uzupełnienia w mixie.

Przeglądając cały ogromny zestaw krążków wydanych przez KGTLW ciężko już o jakiekolwiek zdziwienie, a jednak wciąż nadchodzące propozycje z obozu zespołu informują, że panowie nieustannie mają swoje do opowiedzenia, nadal pokazując środkowy palec określeniu „tak nie wypada”. W ich muzyce w każdym jak dotychczas opakowaniu istnieje ta sama, niezmienna radość tworzenia, warsztat i niebanalna oryginalność. Z niecierpliwością czekam na nadchodzące krążki. Może tym razem reggae?

Profil na Facebooku »
Profil na BandCamp »

KGLW 2023

 







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy

Leon Vynehall – Nothing Is Still

Brytyjski producent i DJ – Leon Vynehall po wydaniu kilku niezłych EP, nawiązuje współpracę z kultową Ninja Tune i wydaje swój pierwszy LP tytułując go „Nothing