Wpisz i kliknij enter

Silver Rocket – Infinity Fidelity

Byle ciągiem.

Osiągnięty wiek pozwala mi, przy okazji premiery płyta takich jak ta, sięgać pamięcią wstecz, żeby wyłowić z niej poprzednie płyty twórcy, którego nowe dzieło właśnie mam zamiar opisać. I tak album „Electronics For Dogs” pamiętam jak przez mgłę. „Unhappy Songs” zapamiętałem także z powodu okładki, ale to „Tesla” był albumem pokochanym przeze mnie. Wydany w 2008 roku zawierał czuły i fantastycznie przygotowany pop z całą plejadą ówczesnych gwiazd (wywołam na szybko „Niagara Falls” z Brodką). Taka płyta powinna wstrząsnąć i zmieszać zarówno krajową sceną jak i krajową publicznością. No, ale to Polska, a tu sprawy czasami nie idą jak powinny.

Mariusz Szypura – to właśnie on ukrywa się pod pseudonimem Silver Rocket – kazał czekać na kolejne swoje wydawnictwo aż do 2024 roku. „Infinity Fidelity” obywa się bez gwiazd. Prawie półtoragodzinny zestaw elektronicznej muzyki w stylu ciepłym i zimnym. Z doniesień prasowych wynika, że ten dwupłytowy zestaw stworzony został, aby puszczać obie płyty jednocześnie do czego z pewnością przydadzą się dwa odrębne sprzęty grające. Nie ćwiczyłem takiego odbioru, ale zapewniam was, że śmiało można słuchać ich również pojedynczo. Byle ciągiem.

Pierwsza płyta zawiera muzykę emanującą ciepłem, jaskrawością i energią. Druga stanowi jej zimniejsze odbicie. Utwory z pierwszej płyty mają swoich bliźniaków na drugiej (szczególnie polecam uważne przysłuchanie się dwóm częścią „Bring Forth”). Tam gdzie na „jedynce” znaleźć można elektroniczną euforię, to na „dwójce” odpowiada jej chłodniejszy ambient. Dzieło wieńczy cover „The Robots” grupy Kraftwerk. Niech to jednak nie będzie główną zachętą do słuchania, bo jest tam czego szukać.

Chętnie nazwałbym tę muzykę inteligentną, ale może lepiej napisać, że jest pieczołowicie skonstruowana z wyraźnymi zaczerpnięciami z Air czy Stereolab. W poczet moich faworytów szybko wpisał się wyśmienity i stojący jak najdalej od pośpiechu kawałek „The Burning Trumpets Of The Apocalypse” (ten psychodeliczny rys). W przypadku „Under” wybieram zdecydowanie część drugą. Urodą zniewala „Through The Void”, a „The New World” napędza do działania. Obie płyty oddawać mają także dualizm między człowiekiem a maszyną. I dobrze wypadają na tym polu, ale cieszy (podwójnie) fakt, że zostały nagrane przez człowieka jednak. I lepiej, żeby tak było zawsze.

Black Element | 2024


Bandcamp: https://silverrocketmusic.bandcamp.com/album/infinity-fidelity
FB: https://www.facebook.com/silverrocketmusic


 







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy