Dźwiękowa dżungla.
Debiutancki album duetu Monolake z 1997 roku, opublikowany przez legendarną wytwórnię Chain Reaction, był dużym wydarzeniem na elektronicznej scenie. Dwóch stojących za tym projektem producentów zaproponowało bowiem porywającą wersję techno: z jednej strony wywiedzioną z dokonań Basic Channel, a z drugiej – nowatorską, wykraczającą poza obowiązujące wówczas kanony, natchnioną nie tylko duchem dubu, ale też ambientu i IDM-u. Wydany dwa lata po „Hong Kongu” krążek „Interstate” firmował już tylko jeden twórca – Robert Henke. I od tamtej pory do dziś to on jest architektem brzmienia Monolake.
Niemiecki producent dorobił się do dziś dziesięciu albumów firmowanych tym szyldem. Są one efektem jego studyjnych poszukiwań brzmieniowych z wykorzystaniem programu Ableton, który sam wymyślił i stworzył. Henke ma również całą baterię analogowych syntezatorów, których dźwięki poddaje radykalnej preparacji. Tak było i tym razem – tworząc materiał na swoją nową płytę, artysta sięgnął do banku brzmień, z których korzystał w minionych latach podczas tworzenia różnych instalacji dźwiękowych. Zaczynał jednak od rytmu – i tak w ciągu pół roku powstało dziesięć nagrań, które trafiły teraz na „Studio”.
Otwierający zestaw „The Elders Disagree” to nieoczywiste dub-techno, osadzone na rwanym pulsie, który otaczają kaskady spogłosowanych akordów. Połamana rytmika jest również podstawą „Thru Stalactites”, z tym że tym razem aranżację tworzą bardziej industrialne dźwięki. W „Signals” rozbrzmiewają echa dokonań Autechre, zamieniające komputerowe efekty w rytmiczny puls. „Cute Little Aliens” brzmi niczym nieznane nagranie z sesji do „Hong Kong”, bo to przestrzenne techno, zanurzone w podwodnej elektronice. Pierwszą część płyty kończy „Intermezzo”: soundtrackowy ambient, spleciony z popiskujących dźwięków w stylu sci-fi.
„Global Transport” wskazuje, że Henke z powodzeniem może tworzyć również electro. Mechaniczne breaki wnoszą tutaj splecione ludzkie głosy, podszyte nerwowo drgającym basem. W „Stasis Filed” dostajemy masywny i smolisty dub, nasycony mrocznymi pasażami klawiszy rodem z dark ambientu. Taka chmurna elektronika dominuje też w Prime Lundy”, ale kiedy wydaje się, że będziemy mieli do czynienia ze statycznym utworem, niespodziewanie uderza drum’n’bassowy bit. Electro wraca w „Red Alphonso”, zamieniającym dalekowschodnią melodykę na przebojowy refren. Całość wieńczy kolejny ukłon w stronę Autechre w łączącym „żywe” bębny z IDM-owymi syntezatorami „Eclipse”.
Dziesięć nagrań ze „Studio” to znakomity materiał – esencja muzyki Monolake. Słuchając tych utworów ma się wrażenie, że modularne maszyny same je stworzyły bez udziału człowieka. Ten gąszcz elektronicznych brzmień przypomina dźwiękową dżunglę, która ewoluuje i zmienia się, tworząc fantazyjne i wielobarwne wzory. Henke potrafi przy tym zgrabnie wpisywać te abstrakcyjne kolaże w ramy klubowych gatunków, poddając je jednocześnie typowej dla siebie modyfikacji, dzięki czemu są one dalekie od wszelkiej oczywistości. Cóż: Monolake to klasa sama dla siebie.
Imbalance Computer Music 2024