Wpisz i kliknij enter

Jaga Jazzist – Magazine


Ten dziesięcioosobowy, norweski projekt z miejsca wzbudził prawdziwą sensację. Być może dlatego, że w swojej muzycznej drodze zawsze szukali czegoś innego i w stu procentach udało im się stworzyć własny, unikalny styl, który jest wypadkową wszystkich dotychczasowych przedsięwzięć poszczególnych członków zespołu [min. The National Bank, Shining, Big Bang]. Co prawda jako głównego autora ich muzyki wskazuje się najczęściej Larsa Horntvetha, ale twórczość JJ zyskuje pełny wymiar właśnie w kolektywie, kiedy to świeżość, energia i polot kumulują się i spotykają w jednym miejscu. „Magazine” po „Jaga Jaevla Stitz” był drugim mini-albumem wypuszczonym w 1998 r. tylko w Norwegii. Teraz – z okazji „obchodów” dziesięciolecia zespołu – Smalltown Supersound postanowiła wznowić płytę, wraz z bonusowymi ścieżkami i zupełnie nową okładką [je autorem jest Kim Hiorthoy`].
Rozpoczynający całość „Jaga Ist Zu Hause” to dynamiczny kawałek, w którym główną rolę przejmują gitary wsparte lekko hammondem. w „Plym” przewodni temat jakby się rozrasta i po drodze zahacza o nowe elementy; brzmienie powoli przybiera na sile i wszystkie instrumenty stapiają się coraz bardziej w jedną całość, tak aby stworzyć odpowiednie „okoliczności” końcowego wybuchu, prowadzonego na przesterowanej gitarze. Warto zwrócić uwagę na to, że w gruncie rzeczy sposób konstruowania utworów Jagi nie uległ większej zmianie od samego początku działalności zespołu. Z każdą kolejną płytą poszerza się on jednak o nowe elementy, ewoluuje. Na „Magazine” uchwycony został ważny moment artystycznej drogi zespołu, ponieważ za chwilę pojawi się „A Living Room Hush” i niektóre wątki zostaną pociągnięte dalej, w już dojrzalszy i szerszy sposób [w szczególności chodzi o takie utwory jak „Lithuania” czy „All Racecars Have Doors”]. Cały krążek przepełnia atmosfera swobodnego, choć równocześnie konsekwentnego muzykowania. Doskonale widać to w „Swedish Take Away”, w całości nagranym na żywo. Zespół wprowadza słuchaczy w swoisty trans, krążąc po niepokojących barwach: wibrafon brzęczy, dęciaki podtrzymują hipnotyczny nastrój, pojawia się trąbka ze swoją solową partią, podczas której rzeczy przybierają konkretniejszy obrót. Wyprowadzony zostaje temat i trafia w sam środek rozszalałego ataku już nieźle rozegranych dęciaków. Dalej następuje „Seems To Me” – prosty, gitarowy kawałek z wokalem Larsa. Pozostałe utwory to okolicznościowe dodatki: drum`n`bassowy miks „Serafin I Jungelen” i „Magazine” – temat wykonywany przez kwartet Shining, którym dowodzi Jorgen Munkeby. Niezwykle rozbudowana norweska scena muzyczna [nie tylko nu-jazzowa], po raz kolejny udowadnia, że ma do zaoferowania „tony” kompletnej muzyki na najwyższym poziomie. Zresztą, co do tego chyba nikogo nie trzeba ostatnio specjalnie przekonywać.
Wystarczy wspomnieć brawurowych Xploding Plastix [którym zresztą zdarzyło się występować z JJ], Bugg`a Wesseltofta ze swoją grupą New Conception of Jazz czy też wymienionego już wcześniej, Kima Hiorthoy`a. A Jaga Jazzist sama w sobie jest przedsięwzięciem wyjątkowym, którego nawet na moment nie można spuścić z oka.
2005







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
kugiesześć
kugiesześć
18 lat temu

w „seems to me” śpiewa oczywiście Martin Horntveth, a nie Lars.

Polecamy