Utęczowianie? Nie! Papuzi rumieniec w reflektorach czerni i bieli!
Zoë Mc Pherson jest belgijską producentką, wokalistką, performerką, skrzypaczką. W ostatnich latach artystka poświeciła dużo czasu na badania antropologiczne kultur Eskimosów czy kurdyjskich kobiet. W latach 2016-2017 była kuratorką festiwalu Beursschouwburg w Brukseli. Z kolei początki jej muzycznej kariery sięgają jazzu – niegdyś założyła z perkusistą duet, grając na irlandzkich skrzypcach. Nie są też obce Mc Pherson benińskie rytmy voodoo, gdzie w trakcie ich poznawania nawiązała współpracę z wszechstronnym perkusistą Falkiem Schrauwenem (mieszkał w Brazylii, ale odwiedzał Benin).
Słuchając „String Figures” należy mieć na uwadze, że jest to debiutancki materiał Mc Pherson, a wcale tego nie słychać – ponieważ wypływa z nagrań dojrzałość, nieszablonowa pomysłowość oraz patrzenie w przyszłość z jednoczesnym poszanowaniem tradycji (co dziś nie jest aż tak oczywiste). To wszystko robi naprawdę ogromne wrażenie.
Mnogość estetyk, jakich dostarcza nam „String Figures”, jest fascynującym doświadczeniem. Świat cyfrowy miesza się z organicznym, elektroniką, żywymi instrumentami i audiowizualnymi eksperymentami (na żywo). Zoë ubrała tytuły kompozycji w poszczególne rozdziały, nadając im odpowiednie zagęszczenie w warstwie muzycznej – polirytmiczne zakrzywienia, surowa elektronika (syntezatory), modulowany śpiew gardłowy, free jazzowy saksofon, nagrania terenowe, odniesienia do twórczości amerykańskiej kompozytorki Laurie Spiegel i wiele innych wątków.
Mc Phersona zebrała field recording w różnych miejscach, np. stukot końskich kopyt w Turcji czy odgłosy pszczół we Francji. Wspomina też swój pobyt w Indonezji, gdzie uderzyło ją intensywne otoczenie. Artystka wykorzystała również archiwalny materiał terenowy choćby z Grenlandii, a dokładnie śpiew gardłowych Inuitów pochodzący z lat 50. XX wieku.
Finezyjną rytmikę dostajemy już od pierwszego utworu „I Sabotage Story (unknot opening)”. Ten aspekt Zoë komentuje tak: Nieustanne przesunięcia rytmiczne w muzyce uruchamiają kosmiczną przestrzeń, w której pojawiają się alternatywne liminalne możliwości. Mroczną elektronikę w „II Deep (prayer)” (to ponoć ulubiony fragment Mc Pherson i Schrauwena) napędza niespokojny rytm. W kilku momentach słychać kreolskie Palenque, a na pewno w transowym „III Shaman (how I became)”, z dodatkiem recytacji Zoë w języku francuskim i rzężącym saksofonem w stylu Matsa Gustafssona. „IV Komusar (moving)” zachwyca plemiennością w połączeniu z elektroniką (ten drapieżny dron!). Niemal ambientowy „Hardingfele (release)” z udziałem tradycyjnych norweskich skrzypiec (regularnie opisuję projekty z wytwórni Hubro, gdzie ten instrument często powraca), jest tylko wstępem do psychodelicznego, industrialnego dygotu w „VI Inouï (and free)”. Kolażowa mozaika wije się w tle kończącego całość „VII Transmission (so it shall never be lost)”, która niespodziewanie się wycisza, milknie i… pozostaje pożądane uczucie niedosytu.
Zoë Mc Pherson wielokrotnie wyraża swoje obawy dotyczące dewastowania i znikania kultur (stąd mamy np. Inuitów), dlatego też angażuje do procesu tworzenia muzyki nowoczesny świat mediów czy elektronikę, tym samym próbując chronić zagrożone tradycje. Na „String Figures” udało się jej niesamowicie zbalansować oba te światy – tradycja oddycha współczesnością i na odwrót. Unosi się tu feeryczna i osobliwa energia.
02.03.2018 | SVS Records
Strona Zoë Mc Pherson »
Profil na Facebooku »
Profil na BandCamp »
Strona SVS Records »
Profil na Facebooku »
fot. Camille Cooken