Wpisz i kliknij enter

Aphex Twin – Collapse EP

Ukochany troll częstuje kryształami.

Co się tyczy „nowego Ejfeksa” to właściwie jestem w kropce. Bo co jeszcze dodać nt. wydawnictwa, o którym wszyscy mówili zanim się ukazało, a w dniu premiery Internet po prostu zalała okładka i dźwięki „Collapse” (tak bardzo, że po powrocie do domu w piątek 14 września byłam przekonana, że Ryszard siedzi w mojej lodówce w dziwacznym anturażu i spija mi piwo). Co jeszcze dodać o najgenialniejszym elektronicznym artyście wszech czasów, który ma fanów tak oddanych, że odważę się założyć (o jakieś dobre piwo!), że lepiej pamiętają szalone nazwy jego kawałków niż on sam i którzy w kilka minut wykupują nietanie bilety na jego coraz rzadsze występy ? Pewnie niewiele. Bo mówiąc krótko i wprost: miesiąc temu Aphex Twin wrócił z nową EP-ką, której odsłuch dosłownie rozsadza umysł.

„Collapse” jest jak dotychczas zdecydowanie najbardziej skondensowanym wydawnictwem Richarda D. Jamesa. Weźmy promujący wydawnictwo „T69 collapse” (do którego teledysk miał mieć premierę w nocnym paśmie Cartoon Network, co się jednak nie wydarzyło, bo nie przeszedł obowiązkowego w Anglii testu Hardinga, oceniającego materiały video pod kątem ryzyka wywołania napadów epileptycznych…). Otwierający, przyjemny IDM przeradza się w niepojętą breakbeatową miazgę, która wyłazi z niego na poziomie drugiej minuty. I mimo, że po 1,5 minuty znów wpadamy na jakiś melodyjny IDM, to trudno zapomnieć, a już tym bardziej ogarnąć, to co się muzycznie przed chwilą wydarzyło. Słuchasz, odtwarzasz ponownie, znowu słuchasz i odtwarzasz ponownie. I kiedy wydaje się, że już coś jest jasne, nagle znów łapiesz się na czymś nowym. To było w tym kawałku od początku? No way.

Wielopoziomowe, wieloelementowe, a jednocześnie przenikające się struktury charakterystyczne dla każdego z pięciu utworów z „Collapse”, choć nie są czymś zupełnie nowym w twórczości Richarda D. Jamesa, to jednak sprawiają wrażenie absolutnie świeżych, nieeksplorowanych dotychczas. Prawda jest taka, że Aphex w istocie przez całą karierę budował utwory opierając je o wiele zmiennych i układając je na przenikających się płaszczyznach przy czym – i tu sedno poczucia nowości – nigdy nie kondensował ich tak silnie jak na „Collapse”, której brzmienie jest niezwykle gęste i nasycone w stopniu zróżnicowanym wielokrotnie i na wręcz nieskończonej liczbie poziomów. Można się zastanawiać czemu zostało to wszystko poszatkowane na utwory – „T69 collapse”, „1st44”, „MT1 t29r2”, „pthex” – skoro tu właściwie każda sekunda jest inna, a co mówić o minucie. Sekundę jest błogo, w kolejnej zgrzytasz zębami.

Na „Collapse” Aphex pogrywa ze słuchaczami i testuje ich wytrzymałość, jak i jednocześnie uśmiecha się szelmowsko do młodych twórców IDM / breakbeat (choćby Lanarka Artefaxa), chcąc ich wciągnąć w muzyczne wyrafinowane gierki, w których przebiegły rudy lis z Kornwalii jest obłędny. Aphex to jednak genialny solista. Może drażnić i trollować, a i tak człowiek ma do niego wyjątkową słabość. Słuchając „Collapse” masz pewność, że na świecie jest tylko jeden człowiek, który może być twórcą tego potężnego szaleństwa, które w pół godziny wywraca do góry nogami wszystko co do tej pory uważaliśmy za poznane i oswojone w elektronice. Z drugiej strony w „Abundance10edit[2 R8’s, FZ20m & A 909]” zaprasza:

„Give me your hand, my friend,
And I will lead you to a land of abundance, joy, and happiness.”

A więc wiemy, że Aphex jest genialny. A teraz wiemy, że jest też hojny. Bo czy wiecie, że „Collapse” to MDMA? Kryształka? Ryszard naprawdę nie żałuje nikomu.

14 września 2018 r. | Warp Records

Profil Aphexa na Facebooku »
Oficjalna strona Aphexa + ODSŁUCH CAŁEJ COLLAPSE EP »
Profil Warp Records na Facebooku »







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy