Wpisz i kliknij enter

Deadbeat – something borrowed, something blue


Wydana w 2002 pierwsza płyta Deadbeat – „Wild Life Documentaries” okazała się prawdziwą perełką – kanadyjczyk Scott Montheit nagrał bowiem materiał będący znakomitym połączeniem dubowych fascynacji, klikającej elektroniki i post-berlińskich pasaży w stylu ambient-techno. Płyta szybko zdobyła miano jednej z najciekawszych roku 2002, pozostaje również do dziś jedną z najlepszych propozycji w katalogu wytwórni ~scape, pod skrzydłami której została nagrana [a przyznać trzeba, iż „konkurencja” w ~scape wybitna – wspomnieć choćby Jana Jelinka czy Burnta Friedmana]. Sukces pierwszego albumu sprawił, iż na kolejne dzieło reprezentującego elektroniczną scenę Montrealu [m.inn. Akufen, Algorithm] Montheita czekaliśmy z wielkim zaciekawieniem.
Przesłuchałem więc „Something Borrowed, Something Blue” już sporo razy i wciąż nie mogę ogarnąć tego albumu. Wciąż czymś zaskakuje, wciąż pojawiają się dźwięki, których – zdawałoby się – nie było wcześniej. Pierwsze wrażenie: Montheit nagrał po prostu sequel swego debiutu. Rezygnując z jakichkolwiek większych eksperymentów wybrał sprawdzoną dubową krainę – umiejętnie ją eksplorując. Drugie wrażenie: w tej muzyce musi być coś więcej niż tylko ciąg dalszy, ta płyta nie pozwala zająć się czymś innym, nie sprawdza się jako tło, wciąż bowiem potrząsa za ramię, wciąż stara się zwrócić na siebie uwagę. Wrażenie kolejne: więcej, ona nie próbuje zwrócić na siebie uwagi, ona po prostu owija sobie słuchacza wokół palca, wprowadza go w trans, inaczej: ujmuje. Czym? Może wszechobecnym, przewijającym się przez cały album rytmem mikro-klików? Spróbuj posłuchać pierwszych sekund każdego kawałka – prawie wszystkie rozpoczynają się tym samym dźwiękiem, prawie wszystkie polane są tym samym, ciągłym chrobotem, wszystkie też bawią się niskim basem i wspaniałymi, opartymi w większości na pogłosach brzmieniami. Trzy wrażenia, w końcu wniosek: „Something Borrowed, Something Blue” będzie jedną z najlepszych elektronicznyc płyt tego roku. Do tej muzyki chce się wciąż wracać, stanowi bowiem ona zwartą, przemyślaną, błyskotliwie skomponowaną całość – i choć nie odkrywa nowych lądów, nie okaże się również żadnym elektronicznym przełomem – wspaniale potrafi zająć słuchacza swym – wydawałoby się nieświeżym już – ambient dubem. Aby się do tej muzyki przekonać, wystarczy posłuchać takich kawałków jak „White Out”, „Steady as a Rock” czy pełen mikro-niespodzianek dwuczęściowy „A Joyful Noise”. To moje ulubione miejsca na tej płycie.
Po świetnym debiucie Scott Montheit nagrał więc chyba jeszcze lepszą drugą płytę. Wraz ze znakomitym odbiorem tych dźwięków musi się jednak pojawić małe ostrzeżenie: uwaga, „Something Borrowed, Something Blue” to chyba wszystko, co można w kwestii dubów, klików i ambientów powiedzieć. Jeśli kolejna płyta utrzymana będzie w tych samych klimatach – będzie to oznaczało jawną stylistyczną stagnację. Cieszmy się jednak nową muzyką Deadbeat i liczmy na to, że nie jest to jeszcze szczytowe osiągnięcie tego utalentowanego artysty.
2004







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Aes
Aes
16 lat temu

Ta płyta ma coś w sobie. Lubię do niej wracać raz na jakiś czas.

maciej m. kaczmarski
maciej m. kaczmarski
17 lat temu

iambic 9 poetry to istotnie znakomity utwór, ale polecam jego starszego brata, iambic 5 poetry … zaiste poezja. najwyższych lotów.

Polecamy

Meridian Brothers – wywiad

Udało nam się porozmawiać z Eblisem Álvarezem, liderem kolumbijskiego zespołu Meridian Brothers, o ich niedawno wydanej płycie „¿Dónde Estás María?”.