Za nazwą Gravenhurst kryje się Nick Talbot, dla którego płyta „Flashlight Seasons” jest bardzo udanym debiutem. Wydana pierwotne w roku 2003 przez bristolski label Sink and Stove Records zwróciła uwagę szefów Warp Records, którzy desperacko poszukują artystów gwaranctujących labelowi rozwój. Warpowska reedycja albumu ukazała się więc w tym roku, i dla samej wytwórni jest to jedno z najbardziej nietypowych wydawnictw. Wszystko więc zgodnie z planem, Warpowi brakuje bowiem utraconej gdzieś aury „nietypowości”.
Brytyjski label zmierza więc w stronę artystów prezentujących dość ubogą aranżacyjnie, akustyczną muzykę – tak właśnie jest w przypadku „Flashlight Seasons”, płyty prezentującej dźwięki z pogranicza indie rocka i folku. Nick Talbot oparł kompozycje głównie na brzmieniu gitary, rezygnując prawie całkowicie z warstwy rytmicznej. Takie podejście nadaje muzyce Gravenhurst klimatu ulotności – głos i maniera śpiewu Talbota ociera się momentami o falset i szept, co tylko dodaje całości niezbędny ładunek nostalgii i melancholii. Dostajemy więc 10 bardzo delikatnych kompozycji, najczęściej bardzo udanych – takie utwory jak „Fog Round The Figurehead”, „The Driver” czy „East of the City” nazwałbym prawdziwymi akustycznymi perełkami. Talbot skomponował wszystko i nagrał główne partie wokalne i instrumentalne we własnym domu, za pomocą dwóch mikrofonów. Wszystko to sprawia, że płyta ma bardzo osobisty charakter i swym klimatem przypomina nagrania innego „akustyka” z Warp Records – Vincenta Gallo.
Idzie zima, już jest zima, warto więc przygotować odpowiednie muzyczne zapasy. „Flashlight Season” będzie odpowiednią przyprawą na – jakże to oklepane stwierdzenie – długie zimowe wieczory. Nie ma wątpliwości, że płyta Gravenhurst posiada właściwości ogrzewająco – kojące, i choćby z tego powodu warto po ten krążek sięgnąć.
2004
Dla mnie kawalek Behind jest wlasnie nieprzecietny- świetne przejście z sampla opartego na walcu (3/4) w bit 4/4. Ogólnie płyta jest jedną z ulubionych w mojej kolekcji:)
gry studyjne to uklon w strone hh??? juz nawet bleak output jest 10 rzy bardziej hiphopowe…
Hmmm… proponuje posluchac raz jeszcze. Takie bledy jezykowe w powaznej recenzji raza. Przykladowo „I am alone. You are not HERE. Why?”
Płyta rewelacyjna – mam pierwsza polska edycje i uwielbiam do niej wracac. Ten klimat chlodnego, deszczowego wieczoru, trzaski winyla, angielskojezyczne sample z plyt z kursem czy przewodnika po Warszawie. Cud!
Nowej edycji nie mam, wiec nie znam „Near escape”, ale za to „Visions” bylo singlem i nie powinno tutaj się znalezc, troche odstaje.
Recenjza nie jest rewelacyjna. Moim zdaniem zbyt ogólnikowa. Nie mozna oceniać całoci tak dobrej płyty opisujšc dwa utwory czy trzy utwory. dobrze, że jednak zauważyłes dobre strony tego projektu bo dla niektórych ta płyta bardzo duzo znaczy. Przykro równiez ,że tak mało wspomniałe o rewelacyjnym „Quest” który w Holandii zyskał spore poparcie w Polsce również. Fajnie, że wspomniałe o angielskich wstawkach ale dla ambitnych słuchaczy to chyba troszke zbyt ogólnikowo. Ale dzieki za tš recenzje odwieżyła pamięć tak dobrej płyty . pozdrawiam
Recenjza nie jest rewelacyjna. Moim zdaniem zbyt ogólnikowa. Nie mozna oceniać całoci tak dobrej płyty opisujšc dwa utwory czy trzy utwory. dobrze, że jednak zauważyłes dobre strony tego projektu bo dla niektórych ta płyta bardzo duzo znaczy. Przykro równiez ,że tak mało wspomniałe o rewelacyjnym „Quest” który w Holandii zyskał spore poparcie w Polsce również. Fajnie, że wspomniałe o angielskich wstawkach ale dla ambitnych słuchaczy to chyba troszke zbyt ogólnikowo. Ale dzieki za tš recenzje odwieżyła pamięć tak dobrej płyty . pozdrawiam