Wpisz i kliknij enter

Klimt – Jesienne odcienie melancholii


Byliście już w tym roku na Islandii? Jeśli nie – wytwórnia Requiem Records proponuje Wam muzyczną wycieczkę właśnie w odległe północne rejony. To przecież właśnie tam niemal każdy dźwięk wywołuje sentymentalny, nieco depresyjny nastrój – dokładnie taki, jaki znaleźć można na najnowszej płycie Klimta. Chyba nie bez powodu odpowiedzialny za ten projekt artysta ma na imię Antoni. I nie bez powodu również swój materiał ów Antoni zatytułował „Jesienne odcienie melancholii”. Właściwie trzy celne słowa – klucze: równie egzaltowane, co smutne. A sama muzyka?
Pierwszy raz usłyszałem Klimta na doskonałej składance „Sleep Well 3”, gdzie grupa artystów związanych z Requiem świadczyła doskonałą, profesjonalną usługę relaksacyjną. Jednym z usługodawców był właśnie Antoni Budziński – pochodzący z Sopotu gitarzysta zespołu Saluminesia. Na „sleepwellowej” składance Klimt umieścił kawałek „Ennui”, który pojawia się również na „Odcieniach”. I właściwie te siedem i pół minuty narastającego dźwięku moglibyśmy traktować jako definicję solowego grania pana Antoniego. Zastosowana recepta nie jest tu żadnym odkryciem – zamiast riffów: plamy, zamiast struktur: rozmycia; do tego niemal szepczący głos autora i szczypta ambientowej, smutnej elektroniki. Rezultat? Nieustanne wrażenie, że ta muzyka jest najnormalniejsza pod słońcem, tylko my słuchamy jej przez mokrą szybę. Wrażenie to samo, jak w przypadku dźwięków Bark Psychosis, Labradford czy Heliosa. Czy całej zgrai artystów ze wspomnianej Islandii, ze Slowblow na czele. I tylko szkoda, że w parze z tą znakomitą muzyką nie idą zdjęcia opuszczonych hal produkcyjnych na Śląsku – wówczas otrzymalibyśmy polskie umocowanie, naszą własną, depresyjną muzyczną infrastrukturę. Zamiast tego na okładce widzimy molo, a wśród utworów znajdziemy „Spowiedź Syren” – cóż, Sopot ma swoje prawa.
„Jesienne odcienie melancholii” to 45 minut kojących ucho melodii, zrealizowanych z mistrzowską intuicją – Klimt umiejętnie nasyca swe dźwięki melancholią, chwilami tylko tworząc nieco kwaśny, egzaltowany roztwór. Posłuchacie – wybaczycie. Tak zrealizowanej płyty nie było bowiem w Polsce od bardzo dawna.
2008







Jest nas ponad 16 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Afrocalypsa
Afrocalypsa
16 lat temu

Mnie oniryczny album Antoniego urzekł. Pierwszy raz usłyszałem go na Trójce, bardzo późno w nocy. Następnego dnia kumpel podesłał mi link profilu artysty na myspace. Można zarzucić Klimtowi wtórność, ale myślę, że cały czas szuka on swojego brzmienia i bynajmniej nie podaje nam odgrzanego stylu. Warto postarać się o Pożegnanie i Ostatnie chwile dzieciństwa . Tych utworów na płycie nie ma, ale wspaniale uzupełniają twórczość Adama Budzińskiego.

kamil
kamil
16 lat temu

moje pierwsze skojarzenia: m83 + sigur ros + mogwai, wszystko bardzo melodyjnie, chociaż niekoniecznie jesiennie, ogólnie podoba mi się, przy takiej muzyce najlepiej mi się zasypia 🙂

luke
luke
16 lat temu

haeven mi sie podoba…ale tak po 4 kawalkach mam przesyt …wydaje mi sie gdyby stworzono inna otoczke graficzna i inne zdjecia wykonawcy lepiej by muza wchodzila

F.
F.
16 lat temu

No ja w sumie boję się posłuchać przez te tytuły wszystkie i sprocesowane w photo shopie molo w roli okładki + czcionka z Silent Hill. Requiem Records dużo dobrych rzeczy wydało z drugiej strony. Więc pewnie kiedyś tam się za to wezmę. Z myspace na pewno wynika, że myli się każdy kto doszukuje się w tym shoegaze u czy jakiegoś etheralu. A realizacja realizacją, jednak megatony patosu nie udźwignie. Jeden kawałek na raz – spoko, szczególnie w otoczeniu innych stylistycznie, ale całości raczej bym nie przełknął. A jeśli przestrzenne dźwięki + hale fabryczne się marzą to polecam super fajny myspace kolegi z podwórka: myspace.com/nowtsh, myślę, że sprosta. hello!

paide
paide
16 lat temu

część materiału z płyty klimta dane mi było odsłuchać na stronie artysty myspace. zaglądnąłem tam z przekory ponieważ z reguły kiedy widzę tytuły pokroju Jesienne odcienie melancholii, zaczynam się zastanawiać czy te słowa będą w stanie utrzymać wagę pretensjonalności jaką ze sobą niosą. niestety w przypadku klimta było zgodnie z moimi przeczuciami. w pewnym sensie ta muzyka jest adekwatna do samych tytułów ją opisujących, które poruszają się po rejestrach znaczeniowych już dawno odkrytych i spowszedniałych. zanim się zacznie ubierać muzykę w słowa i vice versa dobrze jest sprawdzić czy będą do siebie pasować przez długi czas.

Polecamy