Wpisz i kliknij enter

Lützenkirchen – Pandora Electronica


Jeśli są wśród czytelników tej recenzji weterani klubowej elektroniki, to zapewne pamiętają takie przeboje pierwszych rave-parties jak „No Control” czy „Who Is Elvis”. Osiemnaście lat temu wykonywała je formacja Interactive, która jako jedna z pierwszych przeszczepiała modę na techniczny hard core z Anglii do Niemiec. Jednym z członków tego kolektywu był Tobias Lützenkirchen. Z czasem rozpoczął on własną działalność, współtworząc z innymi producentami różne projekty (Base Unique, Luna Park czy Neuroglider) i działając na własną rękę (pod pseudonimami Elektroluxx, Sounddiver czy Ultrakomm). Nowy rozdział w swej karierze otworzył trzy lata temu, kiedy związał się z wytwórnią Great Stuff. Efektem tego kroku jest jego debiutancki solowy album – „Pandora Electronica”.
Płyta pokazuje, że Lützenkirchen nie ma artystycznych ambicji. Nie interesuje go eksperymentowanie z dźwiękiem, tylko solidne klubowe granie. Ale cóż w tym złego? Wszak takie są korzenie współczesnej elektroniki. A niemiecki producent, mając za sobą lata doświadczeń, wie jak poderwać ludzi do tańca.
Krążek rozpoczyna się od wycieczki w krainę modnego tech-house`u. Świadczą o tym giętkie bity wsparte falującymi basami („For A Friend”), pomiędzy którymi Lützenkirchen rozmieszcza pohukujące loopy zapożyczone z klasycznego minimalu („Smack My Pony”), warczące efekty o rockowej energii („Super Duper”) oraz strzeliste pasaże trance`owych klawiszy („The End Of Chords”). O ile te ostatnie wpisane są w tech-house`owe brzmienia – wszystko jest w porządku. Trochę gorzej, kiedy producent, wiedziony zapewne nostalgią za czasami swej młodości, wraca do klasycznie trance`owych klimatów – ot, choćby w „Casa Cadabra”, który ozdabia orientalna wokaliza w rodzaju Ofry Hazy czy „Bahia Melody”, atakującym słuchacza mało oryginalnymi partiami perlistych klawiszy w stylu goa.

3 Tage Wach


Całe szczęście ten segment albumu nie trwa długo. Trance`owy nastrój rozbija skutecznie euforyczne disco – „Panker” – porywające do zabawy przebojową melodią. Choć kolejne nagranie – „Hypnotized” – rozpoczyna się od połamanych rytmów electro, szybko łapie ono miarowy puls techno, by rozpocząć najcięższą część płyty. Składają się nań nagrania łączące twarde bity ze stadionowymi okrzykami w stylu oldskulowego rave`u (wspomniany „Hypnotized”), mrocznymi akordami klawiszy zapożyczonymi z EBM („Leer Aber Techno”) oraz… arabskimi melodiami („Cairo On Acid”).
W finale krążka Lützenkirchen zwalnia tempo, serwując melodyjny house, energetyzujący wokoderowymi wokalizami („3 Tage Wach”) czy przyjemnie kojący ciepłym dotykiem onirycznych syntezatorów („A Whisper In The Wind”). Jako bonus do „Pandory Electroniki” dostajemy płytę z plikiem MP3 zawierającym 130-minutowy miks opublikowanych wcześniej na winylach najbardziej popularnych nagrań niemieckiego producenta z ostatnich lat. To już typowo minimalowa jazda – hipnotyczne bity, mechaniczne stuki, laboratoryjne efekty, transowy groove.
Lützenkirchen nie przyczynia się być może swym debiutanckim albumem do rozwoju współczesnej elektroniki, ale didżeje i tak znajdą na krążku kilka solidnych klubowych killerów na tegoroczne lato.
www.greatstuff.eu | lutzenkirchen.com
2008







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
2 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Stina
Stina
15 lat temu

Nie słyszałeś Logos o słynnym haśle kultury rave: Fuck Art, Let`s Dance! ? Mysle ze Lutzenkirchen nie obrazilby sie, gdyby mu je wypisac na plycie.

Logos
Logos
15 lat temu

Płyta pokazuje, że Lützenkirchen nie ma artystycznych ambicji … za takie zdania powinno się każdemu pismakowi odcinać łapy. Ale cóż to zadanie pismaków. pismak fandzoli bez sensu a Artysta tworzy….Taaaa!

Polecamy