Wpisz i kliknij enter

Ladytron – 604


co zrobić gdy się za bardzo nie umie spiewać, ma się trzy syntezatory i kupę entuzjazmu? tak – należy założyć zespół, nagrać płytę, do tego jeszcze z wokalistki, która nie umie śpiewać, zrobić atut. ach, gdyby każdy tak mógł i przede wszystkim potrafił ;))). a ladytron potrafi. instrumentarium ogranicza sie do klawiszy rodem z lat 80-tych, to samo z beatem, który tworzony jest na automatach perkusyjnych w typie tr 808 – czyli ogólnie rzecz ujmując – bieda brzmieniowa. ale jak ktoś ma pomysł na muzykę, to i z takich śmiesznych pudełek będzie w stanie wydobyć dźwięki, które urzekają. i naszej czwórce doskonale ta sztuka się udaje. wystarczy posłuchać takich piosenek jak „the way that i found you” (nawiązującej do pewnego słynnego hitu boney m), „paco” (ze świetnie zapętlonym tekstem) czy „playgirl” (motyw z refrenu nuci się już przy pierwszym przesłuchaniu), żeby polubić ich muzykę. na tej płycie jest przynajmniej osiem numerów, które nuciłem sobie w zeszłe wakacje, jadąc fureksem na przykład do roboty. i to niezależnie od tego czy utwór jest bardziej dynamiczny (np. discotraxx, playgirl, im with the pilots) czy wyjatkowo leniwie płynący (he took her to a movie, skools out).
bardzo ważnym elementem jest tu dziewczęca barwa i taka sama ekspresja wokalistki (ponoć bułgarka, która została zaproszona do zespołu podczas zagranicznych wojaży chłopaków z ladytron). nadaje ona ich muzyce ten jakże charakterystyczny sound, bardzo delikatny i niewinny. w osiągnięciu tego efektu, paradoksalnie, „pomaga” też słaby głos frontwoman, która otwarcie przyznaje, że nie umie śpiewać. imho to naprawdę wielka sztuka zrobić z tego atut, ale jak widać niektórym się to udaje.
jak już wspominałem – brzmienie raczej nie powala, ale tak właśnie ma być, w końcu moda no lo-fi wróciła już jakiś czas temu (tak tak, w domu trudno wyprodukować płyty o brzmieniu rodem z konsolety neve 😉 ). patenty ladytron ograniczają się do syntezatorowych plam dźwiękowych, jakiejś prościutkiej melodyjki klawiszowej, syntetycznego basu, czasami przepuszczonego przez głęboki flanger i mocno zarpeggiatorowanego (ale dziwne słowo) do dwóch oktaw (discotraxx, playgirl). rytm na cztery, beat regularny pt. stopa – werbel plus jakieś przeszkadzajki czy inne klaśnięcia w dłonie. ale to wszystko tak ma być. właśnie dzięki temu totalnie rozlanemu i leniwemu brzmieniu przyjemnie się tego słucha leżąc na plaży przy próbach strzaskania się na machoń 😉 albo siedząc w domu w gorący, letni wieczór. za to zdecydowanie nie nadaje się taka muzyka na jesień i zimę – szczerze odradzam.
co tam jeszcze? no właśnie, chcę jeszcze napisać o jednej istotnej kwestii – kto w ogóle wpadł na pomysł żeby umieszczać na płycie „ladybird”. nie próbujcie tego, bo to shit straszny – jakbym słyszał coś w stylu „niech żyje wolność, wolność i swoboda…” ;). disco tak, ale disco polo w wykonaniu ladytron mówię NIE. punkt w dół przez ten numer.
na koniec warto jeszcze wspomnieć o imageu bohaterów tej recenzji. a ten jest świetny – cała czwórka przyodziewa mocno zuniformizowane (hmmm, tak się to pisze?) ciuchy, ten sam krój, ten sam kolor (rzućcie okiem na teledyski do playgirl czy seventeen i blue jeans z drugiej płyty). podobno to znak rozpoznaczy invicta hi-fi, która to właśnie wydała debiut ladytron (teraz angole są w emperor norton, ale image na szczęście pozostał). fajnie, też założę zespół, wkręcę się tam i dostanę taki ładny mundurek, co przy ostanich trendach w modzie byłoby bardzo na czasie. chociaż w sumie w szafie wisi parę podobnych rzeczy, więc nie mam aż tak wielkiej motywacji. a może wy chcecie? no tak – nie umiecie grać ani śpiewać, a jedynym waszym sprzętem muzycznym są stojące w piwnicy od czasu komunii organki casio, ewentualnie gitara z czasów obozów harcerskich. nie szkodzi – przykład ladytron pokazuje że jeżeli ma się wizję i energię do tworzenia to można i to przeskoczyć.

2001







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy