Wpisz i kliknij enter

Stealpot – wywiad

Na razie net-labele powtarzają to, co labele płytowe robiły 10-15 lat temu. Zobaczymy co będzie dalej i życzę powodzenia. Ja i tak jednak zachęcam do kupowania płyt. Polska scena nowomuzyczna wydająca albumy w tradycyjnych labelach moim zdaniem ma się coraz lepiej. Stealpot to projekt Szymona Folwarcznego, który gra na trąbce, organach Hammonda, również obłsuguje wszelkiej maści elektronikę. W roku 2005 ten młody muzyk wydał krążek „Mass Mess.AGE„, który z miejsca zdobył sobie uznanie wśród fanów downtempo, dobrej elektroniki i jazzu. Wydanej przez Vivo Records płyty można było posłuchać w wielu stacjach radiowych, krążek świetnie sprzedał się zagranicą – również w Japonii. Obecnie Szymon przygotowuje się do premiery swojego drugiego krążka, zatytułowanego „Indian Salon”. Fragmentów posłuchać można już dziś na stronach http://www.myspace.com/stealpot

Mass Mess.AGE, Twój debiutancki krążek narobił dwa lata temu sporo szumu. Ochszczono Cię jednym z najciekawszych debiutantów ostatnich lat. Jak dzisiaj oceniasz ten album?

Dawno nie słuchałem tego materiału, chyba od momentu wydania. Mam z nim kontakt praktycznie tylko na koncertach. Pamietam, że w momencie wydania „Mass.Mess.AGE” byłem z tego materiału zadowolony, a także z tego, że wydusiłem ze swojego sprzetu tyle, ile się dało. Być może gdybym ten album robił dzisiaj, kilka rzeczy zrobiłbym inaczej, ale to wynika raczej z nowych doświadczeń, ciągłej pracy nad techniką i nieco innego podejścia do muzyki. Skupiam się raczej na nowym materiale, który mogłem tworzyć w o wiele lepszych warunkach. Do Mass.Mess.AGE wróce pewnie kiedyś z sentymentu, ale jeszcze nie teraz.

Opowiedz więc w jaki sposób zmieniło się Twoje podejście do muzyki na przestrzeni ostatnich dwóch lat.

Stawiam bardziej na żywe granie. Sampling, z którego chętnie korzystałem przy tworzeniu pierwszej płyty pozwala na osiągnięcie ciekawych rozwiązań muzycznych, jednak mimo wszystko ogranicza. Robiąc „Indian Salon” sporo partii rozpisałem na papierze w nutach m.in kwartet smyczkowy. Nie znaczy to oczywiście, że zrezygnowałem z samplingu. Jestem jednak zwolennikiem inteligentnego samplingu, takiego żeby nie ciąć oczywistych i rozpoznawalnych partii i pętli z utworów innych muzyków, a samą strukturę sampla mocno zmieniać. Bardzo nie lubię słuchać muzyki samplowanej, jeżeli znam źródła, skąd dźwięki były wzięte. Staram się tego unikać. Rozpisując muzykę w nutach mam pełną kontrolę nad swoimi kompozycjami, czego mogłem doświadczyć właśnie podczas pracy nad drugim albumem. Bardzo mi taki sposób pracy odpowiada.

Wspomniałeś o kwartecie smyczkowym. Czy w nagraniach nowego materiału wzięli udział jeszcze jacyś muzycy? Jakich żywych instrumentów będziemy mogli posłuchać?

Oprócz kwartetu, trąbki i różnych instrumentów klawiszowych, na żywo została nagrana perkusja, gitara basowa, gitara elektryczna, kontrabas, flet i skrecze. Oczywiście są jeszcze wokale, jest ich dużo więcej niż na poprzedniej płycie. Wiele różnych dziwnych dźwięków, również nieco modyfikowanych elektronicznie zostało nagranych na żywo. Biegałem z mikrofonami po całym domu i nagrywałem wszystko co wydawało jakikolwiek dźwięk. Np. latem rozkęciłem moje domowe pianino i grałem na strunach pałeczkami, czy też nagrywałem dźwięki strojenia pianina lub różne inne dziwactwa spowodowane niewłaściwym użytkowaniem instrumentu. Drugim Witoldem Szalonkiem na pewno nie będę ani nie stworzę drugich „dźwięków kombinowanych”, bo mnie w tą stronę muzycznie nie ciągnie, ale musze przyznać, że to fajna zabawa.

Na płycie usłyszymy więc całą masę instrumentów, które z nich zabierzesz na koncerty? Jakiego sprzętu używasz występując live?

Mam rozplanowane trzy opcje koncertowe. Podstawa to: flet, trąbka, klawisze, gramofony, gitara, bas i wokal. W drugiej opcji dochodzi jeszcze perkusja na żywo, a w trzeciej do perkusji kwartet smyczkowy. Chciałbym zawsze grać koncerty z kwartetem i perkusją, ale w ogóle się to nie opłaca a np. w Polsce wiele klubów nie jest w stanie zorganizować odpowiedniej bazy, a jeżeli już mogą, to nie ma środków na jego realizację. Teraz raczej będę się skupiać na studiach, a o koncertach pomyślę jesienią. Mam nadzieję, że uda się zorganizować jakieś widowiskowe i miłe dla ucha koncerty u nas w Polsce. Wyjdzie w praniu, czy jest to w ogóle możliwe. Na koncertach, oprócz trąbki, gram na klawiaturze sterującej midi podłączonej do laptopa. Korzystam z niej tylko do grania. Nie używam abletona lub podobnego oprogramowania. Sprawą tła, elektroniki i podkładów zajmują się na koncertach Shwanz i Madage. Chłopaki używają gramofonów podłączonych do laptopa przez final scratcha oraz z trigger fingera.

Co sądzisz o stricte laptopowych występach? Czy koncert, podczas którego artysta zapatrzony jest w swój komputer jest w stanie Cię zainteresować?

Nie jestem zwolennikiem takiego grania. Zdecydowanie bardziej wolę koncerty z całym instrumentarium, wtedy mam pewność co do wkładu pracy muzyków podczas grania. Ale to też zależy od rodzaju muzyki. Wiadomo przecież, że niektórych rzeczy na żywo sie nie da zagrać, a wszystko wymaga sporego wysiłku w przygotowaniu materiału, jeżeli gra się autorskie kawałki. Sam przecież korzystam z elektroniki, która jest rewelacyjnym dopełnieniem dla żywych instrumentów w muzyce, którą się zajmuję. Jednak jeżeli miałbym do wyboru set z laptopem czy gramofonami jakiejś nowobrzmieniowej gwiazdy lub koncert zespołu, który gra świetnie ale nie jest znany, nawet bym sie nie zastanawiał, tylko poszedł na to drugie.

Słuchając muzyki na codzień też wybierasz tradycyjne brzmienia, czy może starasz się być na bieżąco z nową elektroniką? Jest coś, co ostatnio szczególnie mógłbys polecić?

Ostatnio niestety mało słucham muzyki. Musiałbym to trochę nadrobić. Już zacząłem odrabiać zaległości w dziedzinie muzyki sprzed lat. W ten sposób narodziła się moja lekka niechęć do samplingu – słuchając niektórych nowobrzmieniowych płyt uśmiecham się, gdy słyszę długie, często niezmieniane sekwencje pozgrywane ze starych płyt. Z nowszej muzyki najchętniej ostatnio słucham Secede. Jego płyta „Tryshasla” z 2005 roku jest rewelacyjna.

Polskie płyty z nową muzyką sprzedają się u nas coraz gorzej, jednocześnie coraz więcej jest rodzimych net-labeli, prezentujących zupełnie darmowe, legalne dźwięki. Jak oceniasz kondycję polskiej sceny? Czujesz się jej częścią?

Generalnie wszystkie płyty się coraz gorzej sprzedają, ale to tendencja światowa. To chyba naturalny efekt popularności mp3, p2p oraz możliwości kopiowania krążków. Nowa muzyka nigdzie się super nie sprzedaje. To są mity. Duże labele z nową muzyką bazują na znanej marce i dobrej międzynarodowej dystrybucji. Stąd się biorą czasem dziesiątki tysięcy sprzedanych płyt. Ale tak to wygląda tylko w przypadku gwiazd nowej muzyki. Gdyby podzielić to na poszczególne kraje, to już tak wesoło to nie wygląda. Co do net-labeli, zacząłem odnosić wrażenie, że ostatnio zapanowała jakaś moda w Polsce na ten rodzaj wydawania muzyki. Krótko mówiąc: fajnie jest mieć swój label.

Gdyby poziom w tych net-labelach był rzeczywiście zawsze wysoki, to ja rozumiem ten kierunek rozwoju rynku. Sam kiedyś w okolicach 2003-2005 roku z kolegami z Distort Waves, dawniej demoscenowej grupy wydawaliśmy parę rzeczy, które – można tak powiedzieć – były płytami net-labelowymi. Zarzuciliśmy jednak ten pomysł, bo uznaliśmy, że to kompletnie nie ma sensu, bo nic nowego to do muzyki nie wnosi. Mp3 ma kiepską jakość, a najważniejsze jest to, że jednym z najlepszych momentów w życiu artysty (i pewnie potwierdzi to każdy, który tego doświadczył) jest chwila, gdy bierze do ręki swoją płytę, która jest wytłoczona, w folii, a idąc do sklepu widzi ją na półkach.

Na razie net-labele powtarzają to, co labele płytowe robiły 10-15 lat temu. Zobaczymy co będzie dalej i życzę powodzenia. Ja i tak jednak zachęcam do kupowania płyt. Polska scena nowomuzyczna wydająca albumy w tradycyjnych labelach moim zdaniem ma się coraz lepiej. W ciągu ostatnich 2-3 lat znacznie podniósł się poziom. Mam nadzieję, że ta tendencja się utrzyma. Jestem częścią tej polskiej sceny oczywiście, z racji że tutaj mieszkam, obserwuję ją, w Polsce też wydaję, ale jednak raczej liczę na sprzedaż płyt na zachodzie, tak jak w przypadku poprzedniej płyty.

Jakie jeszcze nadzieje wiążesz z premierą „Indian Salon”? Więcej koncertów, mocniejsza pozycja zagranicą?

Ciężko przewidzieć co będzie. Mogę mieć tylko nadzieję, że dwa lata mojej pracy zaowocują tym, że materiał spodoba się słuchaczom i nie przejdą obok niego obojętnie. Za granicą jest spora konkurencja, ale kto wie? Nie jestem już tak anonimowy, jak byłem przed pierwszą płytą i mam nadzieję, że ludzie mnie jeszcze pamiętają. Jeżeli nie, to fajnie by było, gdyby „Indian Salon” przypomniał, że istnieje ktoś taki jak Stealpot. Wszystko to na pewno wiąże się z pozycją na rynku i ilością koncertów. Premiera w połowie kwietnia, a później czas pokaże jak będzie.

Życzymy więc sukcesów i koncertów nie tylko w Posce. Bo jest ktoś taki jak Stealpot 🙂







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
10 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Dario
Dario
16 lat temu

Dzisiaj koncert w Bełchatowie w klubie Gościniec. Zobaczymy jak będzie 🙂

Jazz
Jazz
16 lat temu

bardzo ładnie. nowa płyta piękna…polecam muzyka na światowym poziomie.

Aga
Aga
16 lat temu

Płyta wręcz rewelacyjna !!!

Avell
Avell
16 lat temu

Bardzo dobra płyta. Zachęcam do zakupu.

MCH
MCH
16 lat temu

dotychczas niechetnie podchodzilem do Stealpota, ale tym wywiadem mnie przekonal. Rozsadny chlopak, musze sie zainteresowac ta muzyka!

BeHa
BeHa
17 lat temu

Jest wydarzenie.Bedzie impreza 😉

mr.s
mr.s
17 lat temu

Będzie wydarzenie.

podniecony_sluchacz
podniecony_sluchacz
17 lat temu

Super artykul, nie moge sie doczekac nowego albumu. Czuje ze to bedzie cos wielkiego!

Di.
Di.
17 lat temu

Stealpot to Szymek a nie grupa z tego co mi wiadomo.

Wojtek Krasowski
Wojtek Krasowski
17 lat temu

Bardzo ciekawy wywiad, przyznam szczerze ze nieznalem wczesniej Stealpot. Teraz juz wiem ze musze poznac muzyke tej grupy. Ciekawe, ciekawe…

Polecamy