Widoczna od jakiegoś czasu tendencja w hip hopie do fuzji z wszystkim (również elektroniką) nie zawsze daje ciekawe efekty. Na przykładowe sto płyt idących w tym kierunku, zazwyczaj tylko kilka rozwija temat w świeży i niebanalny sposób. I co ciekawe, taka niespodziewana rewelacja nie musi wcale pochodzić z Anglii, czy Stanów. Tak właśnie jest z Constructus Corp. – enigmatycznym projektem z RPA i jego debiutanckim albumem „The Ziggurat”. Odpowiedzialni za niego ludzie tzn. Markus Wormstorm, Felix Laband, Sibot w asyście zastępów ekscentrycznych wokalistów odpalili prawdziwą bombę!
Sam sposób wydania tego krążka zasługuje na oklaski. Do płyty dołączona jest kilkudziesięcio-stronicowa książka, w której znaleźć można psychodeliczne grafiki i teksty, będące niesamowicie rozbudowanym komentarzem do muzyki projektu, którą od razu trzeba określić jako zjawisko. Constructus proponuje słuchaczowi wciągającą i schizofreniczną podróż, gdzie charakterystyczny klimat zagrożenia widoczny jest na każdym kroku, a celowo spowolnione bity tylko go podtrzymują. W „Metatron One” na ciągle powracającym analogowym loopie trzymają się niesamowite ambientowe wstawki i ustawiają atmosferę pod niepokojący tekst mówiący w pewnym sensie o roli muzyka w dzisiejszym świecie. Łatwo zauważyć, że Constructus opiera swoją muzykę na prostych patentach, które jednak złożone w całość brzmią mistrzowsko tak jak np. charakterystyczny, syntetyczny funk „Brotherly Love” posklejany z gitarowych solówek. Niby nie dzieje się nic, bo bas ciągle zakręca, ale razem z wokalem wytwarza się ogólnie
kapitalny groove. Na „The Ziggurat” można znaleźć filmowe tropy w „Long Street”(które jednak nie są kopią europejskiego stylu samplowania) czy komputerowy minimalizm widoczny chociażby w „Pooka”. I to najlepiej świadczy o klasie płytki – ta bezproblemowa rozpiętość pomiędzy kameralnością, a rozbuchanym cyfrowym widowiskiem. Jednak mimo wszystko album przede wszystkim – poszerza odrobinę konwencję hip hopu mieszając go z basowymi liniami rodem z darkside`owego d`n`b, czy też z wszechobecnymi ambientami. Pod kątem takich dzikich pomysłów najbłyskotliwiej wypadają na pewno „The Competition” i „Johnny`s Birthday”, które są po prostu wymiataczami pierwszej wody idealnymi na zimowe potańcówki.
Teksty Constructusa to dokładne wyłożenie doktryny projektu, który naturalnie wybiega poza muzykę, tak więc są w nich odniesienia do polityki, relacji międzyludzkich czy komentarze do tego czym według kapeli jest dzisiejszy hip hop. Całość jest rozsądnie wypełniona turntabilistycznymi popisami, odświeżającym leniwym bitem i odgłosami kobiecego orgazmu…Wszystko jest jednak podane w takim stylu, że nie ma się do czego przyczepić. Być może jednak nie wszyscy zdołają się przebić przez tą 78 – minutową podróż pełną oryginalnych teorii i dosyć specyficznego poczucia humoru, ale naprawdę warto się na to porwać, gdyż zmiana punktu widzenia na muzyczną geografię nowych dźwięków jest czymś niezwykle budującym. Być może nie długo to Afryka pojawi się na kontynencie, żeby zbawić skostniałą elektronikę. A póki co Wormstorm, Sibot za deckami i Felix Laband zrobili kupę dobrej roboty równocześnie dla tzw. nowych brzmień i dobrego ulicznego synkopowania.
Constructus widzi mi się, jako jakaś pozytywna mutacja dokonań Le Peuple De L`herbe czy Asian Dub Fundation pod czujnym i twórczym okiem Adriana Sherwooda. Rzecz jasna poziom tej muzyki stawia Sibota i spółkę w jednym rzędzie z wymienionymi wyżej firmami. Debiut korporacji to coś więcej, niż dobry materiał. To jest prawdziwe wizjonerstwo na które czeka się latami i nikt nie przekona mnie, że jest inaczej. Więc jak wynika z jednego z tekstów na „The Ziggurat” : look, listen and learn.
2005
Polecam solowa plyte Felixa Labanda (trzecia w jego dorobku) Dark Days Exit – jest naprawde genialna!!!
plyte w wersji cyfrowej mozna za grosze kupic na http://www.melo.pl. jak napiszecie do mnie moge sprowadzic na zamowienie plyty z RPA. gdzie indziej w Polsce nie dotaniecie, przynajmniej na razie.
kto mi kupi pod choinke? 😉