Wpisz i kliknij enter

Tim Bowness – wywiad

Trudno dziś o lepszego wokalistę. Markus Reuter i Bernhard Wostheinrich dobrze o tym wiedzieli, proponując Timowi współpracę pod szyldem Centrozoon. Brytyjczyk, obdarzony delikatnym głosem, który porusza do głębii i zachwyca intensywnością emocji, zasłynął jako wokalista projektu No-Man, stworzonego w duecie wraz ze Stevenem Wilsonem, gitarzystą i wokalistą Porcupine Tree. Teksty Bownessa, dotykające bolesnych aspektów miłości (a także jej najpiękniejszych barw, niestety rzadziej), zdrady i samotności składają się na niezwykły dorobek, którego nie powstydziłby się żaden nowoczesny poeta.          Trudno dziś o lepszego wokalistę. Markus Reuter i Bernhard Wostheinrich dobrze o tym wiedzieli, proponując Timowi współpracę pod szyldem Centrozoon. Brytyjczyk, obdarzony delikatnym głosem, który porusza do głębii i zachwyca intensywnością emocji, zasłynął jako wokalista projektu No-Man, stworzonego w duecie wraz ze Stevenem Wilsonem, gitarzystą i wokalistą Porcupine Tree. Teksty Bownessa, dotykające bolesnych aspektów miłości (a także jej najpiękniejszych barw, niestety rzadziej), zdrady i samotności składają się na niezwykły dorobek, którego nie powstydziłby się żaden nowoczesny poeta. Niezwykła osobowość, wrażliwość- wydaje się być kimś bardzo delikatnym i cichym. Na pytania odpowiada oszczędnie, nie lubi, tak samo zresztą jak w swoich tekstach, nadużywać słów. Pytania, które mu zadałem, nierzadko dotyczyły uczuć. Oto co miał na ten temat do powiedzenia:

Radek Kordasiewicz: Tim, powiedz mi proszę jak rozpoczęła się Twoja współpraca z Markusem i Bernhardem pod szyldem Centrozoon? Wcześniej był to duet wykonujący muzykę elektroniczną i po nagłej, niespodziewanej zmianie mamy przed sobą nowy skład z jednym z najbardziej zdumiewających wokalistów na pokładzie. Jak to się stało, że wspólnie zaczęliście tworzyć muzykę?

Tim Bowness: W roku 2001 Markus Reuter skontaktował się ze mną by wyrazić swój szacunek dla tego, co stworzyłem na albumie „Returning Jesus” autorstwa zespołu No-Man. Po tym jak wymieniliśmy sporo interesujących listów elektronicznych, nastąpiło nasze pierwsze spotkanie, było to w czasie gdy Markus spędzał kilka wolnych dni w Anglii. W tym czasie przeprowadziliśmy wiele inspirujących dyskusji dotyczących stanu nowoczesnej muzyki oraz miejsca, jakie obaj w niej zajmujemy.























Nieuniknionym tego skutkiem była nasza decyzja o rozpoczęciu wspólnego tworzenia muzyki. Pierwszy weekend spędzony na nagrywaniu w Niemczech dał początek mniej więcej czternastu nowym kompozycjom. To doświadczenie przekonało nas, że coś artystycznie niesamowitego zaczyna dziać się pomiędzy całą trójką.

RK: Tim, muszę Cię zapytać o coś bardzo delikatnego i ważnego. Kiedy po raz pierwszy usłyszałem utwór „Pop Killer” Centrozoon, byłem bardzo poruszony Twoim tekstem. Zdałem sobie sprawę, że jesteś artystą posiadającym niezwykły talent do zawierania najsilniejszych emocji i przeżyć w prostych zdaniach i słowach. Dla mnie osobiście słowa takie jak: „To jest w sposobie, w jaki czeszesz swoje włosy…” padające w „Pop killer” są najczystszą definicją miłości. Powiedz, proszę czy dla Tima Bownessa-artysty, było coś bardziej inspirującego niż miłosć i wszystkie rzeczy z nią związane?

TB:: Mówiąc o tym jednym utworze, czyli „Pop Killer”- myślę, że starałem się również przekazać uczucie niższości narratora, który opowiada o kimś innym. „Pop Killer” opowiada częściowo o kimś przeżywającym mocno sukces innej osoby, również o zazdrości jaką taka osoba być może odczuwa. Powiedziałbym raczej, że to utwór „The Me I Knew” jest najbardziej romantyczną z kompozycji w repertuarze Centrozoon. Opowiada on o tym, jak potężne uczucia w rodzaju miłości mogą przezwyciężyć najstraszniejsze przeciwności losu i niepowodzenia.

RK: Jeśli jesteśmy już przy temacie miłości w muzyce- jak myślisz, dlaczego jest ona tak inspirująca dla tylu artystów na całym świecie? Co tak szczególnego zawiera się w tym uczuciu?

TB:: Być może zabrzmię jak sentymentalny uczestnik amerykańskiego show, ale zaryzykuję mimo to- otóż uważam, że miłość, bez względu na to czy dotyczy rzeczy materialnych, miejsc czy konkretnych osób, jest czymś co sprawia, że jesteśmy tacy a nie inni i pomaga przetrwać najtrudniejsze momenty w życiu każdemu z nas. Koniec kazania Ophry!

RK: Istnieją dwa miejsca, w których artysta może wyrazić siebie. Studio nagraniowe i scena. Które z nich jest bliższe Twojej ekspresji?

TB:: Oba te miejsca niosą ze sobą zupełnie rożne doświadczenia. Osobiście wolę pracować w studio, wydaje mi się bowiem, że w takim miejscu łatwiej jest precyzyjnie wyrazić swoją ekspresję artystyczną, ubrać ją w odpowiednią formę. Mówiąc to mam na myśli, że utrzymywanie połączenia spontanicznych zachowań oraz emocji w muzyce jest czynnikiem decydującym o wyniku pracy.























Występy na żywo są zbliżone do czegoś w rodzaju wypadku, nieprzewidywalne, od czasu do czasu mogą się jednak stać źródłem fascynujących błędów popełnianych przez muzyka. Na scenie staram się być jak najszcerszym artystą, jestem bardziej sobą niż jakąś wyimaginowaną teatralną postacią, tak więc przebieg moich występów zależy w dużym stopniu od mojego nastroju i reakcji publiczności. Biorąc pod uwagę album Centrozoon- zastosowaliśmy metodę nagrywania występów na żywo w studio w połączeniu z możliwością późniejszej post-produkcji. Bardzo lubię pracować właśnie w ten sposób, pomaga on zachować eskcytację czegoś w rodzaju odkrycia, gdy dopuszczamy możliwość późniejszej korekty naszych błędów.

RK: Już od dawna jesteś w biznesie muzycznym. Powiedz jaka jest najważniejsza różnica pomiędzy Timem Bownessem w roku 1985 a Tobą obecnie? Czy wiele rzeczy składających się na Twoją osobowość uległo zmianie przez ten czas? Co było najważniejszym doświadczeniem dla Tima Bownessa, artysty?

TB:: Myślę, że dziś jestem zdolniejszym i bardziej szczerym wykonawcą niż wtedy, posiadającym jednocześnie ten sam poziom ambicji i entuzjazmu dla muzyki co w roku 1985. Myślę, że najważniejszą różnicą pomiędzy mną w przeszłości a obecnie jest fakt, że w roku 1985 bardziej narzucałem się muzyce, podczas gdy teraz o wiele bardziej naturalnie reaguję na emocje związane z pisaniem, komponowaniem oraz procesem nagrywania. Prawdopodobnie najlepszą radą jaką dostałem, było zdanie, które usłyszałem po pewnym koncercie od dziewczyny. Stwierdziła ona, że zbyt mocno się wysilałem i starałem śpiewając. Tak więc jak powiedział Al Stewart- „jeśli coś nie przychodzi samo i nie jest naturalne, zapomnij o tym”!

         Komentarza chyba nie potrzeba. „Pop Killer” nadal pozostanie dla mnie piosenką o miłości. Zresztą Tim pewnie zgodziłby się, że osobista interpretacja jest równie ważna jak intencje autora. Zazdrość względem czyjegoś sukcesu? Tak, jemu można zazdrościć. Osiągnął przytłaczający, zdumiewający sukces artystyczny. Oby szybko nadszedł czas na komercyjny.







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy