Wpisz i kliknij enter

Zev – Metaphonics


Na opakowaniu płyty autor wyjaśnia znaczenie tytułu. „Metaphonics” to określenie na muzykę, rodzaj, rodzinę dźwięków, które mają odmienić świadomość, przenieść w inne rzeczywistości. Z’EV zwraca też uwagę na właściwości tych dźwięków dotyczące czasu – w jaki sposób mogą zachwiać naszym odczuwaniem jego przebiegu i upływu. Tekst kończy się zaleceniem, aby płyty słuchać w całkowitej ciemności.
Przy pierwszych dwóch odsłuchach olałem to wskazanie, pomyślałem, że jeśli ma zadziałać, to i tak zadziała. No ale, jeśli ja wymagam czegoś od muzyki, to ona też może wymagać czegoś ode mnie: 35 minut w ciemności, nie jest to jakieś wielkie poświęcenie. Gdy w końcu za trzecim razem obwiązałem sobie głowę szalikiem, by zasłonić oczy (a jak inaczej uzyskać tą ‘total darkness’? zawsze będą migały jakieś światełka, czy przebiegały odblaski lamp ulicznych nawet przy opuszczonych roletach) dźwięki dotarły do mnie jakoś inaczej, bardziej. Z’EV skonstruował utwór z dźwięków gongów, talerzy perkusyjnych, kawałków metalu, przetwarzanych raczej mocno (choć są też takie, które łatwo rozpoznać). Słuchanie zgodnie z zaleceniami nie wprowadziło mnie co prawda w trans ani nie wyrwało z linearności czasu, ale było mocnym przeżyciem. Dla mnie, osoby która muzykę postrzega często w aspektach przestrzennych, odbieranie tych dźwięków w ciemności było w pewien sposób niebezpieczne. Mam na myśli to, że pozbawiłem się możliwości łapania wzrokiem jakiś punktów orientacyjnych, miejsc, przedmiotów o które mógłbym zaczepić swój umysł. Z’EV stworzył bardzo przestrzenną, wielowarstwową kompozycję, która naprawdę może wciągnąć. W dodatku spora część dźwięków istnieje w oddaleniu, nie atakuje ucha od razu. To jeszcze bardziej sprawia, że umysł (dusza?) podąża za tym co słyszy, stara się odnaleźć tego źródło.
Zabrakło mi tylko czegoś w końcowych minutach, nie oczekiwałem żadnego wielkiego wybuchu, ani zaakcentowanego finału, ale ostatni fragment przebiega w lekko szumiących, rozmywających się dźwiękach. Wydaje mi się jednak, że autor wiedział co robi i tak musiało po prostu być. Cała płyta sprawia wrażenie przemyślanej, dobrze skonstruowanej, bliska jest w brzmieniu albumom „The Sapphire Nature” czy „Headphone Musics”. Ciekawa pozycja, choć nie na każdy moment i stan ducha.
2007







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy