Wpisz i kliknij enter

Ekspansja już się rozpoczęła – rozmowa ze Skinny Patrini

Wydanie przez duet Skinny Patrini debiutanckiego albumu „Duty Free”, stało się okazją do naszej rozmowy z jego twórcami – klawiszowcem Michałem „Skinny” Skórką i wokalistką Anną Patrini. Oto, co usłyszeliśmy. Spoglądacie ze zdjęcia na okładce Waszego pierwszego albumu w złowieszczy sposób. Czy to dziś obowiązujący look na scenie electro?
Skinny: Nie mamy pojęcia, dlaczego tak myślisz… Naprawdę? Złowieszczo? Przecież jesteśmy bardzo optymistycznie nastawionymi do świata, radosnymi i wciąż śmiejącymi się istotami. Jeśli chodzi o okładkę i w ogóle o nasze miny na koncertach, teledyskach, czy gdziekolwiek indziej, nie są one wyreżyserowane. Poza tym, wyraz mojej twarzy, to totalnie niekontrolowana czynność na co dzień. Na scenie spowodowana jest koncentracją na obsłudze mej kochanej klawiatury. A czy jest to obowiązujący look na scenie electro? Chyba nie – wystarczy spojrzeć na zdjęcia Peaches.
Patrini: A ja po prostu unoszę się w powietrzu na tej focie zamrożona fleszem!
Jak zainteresowaliście się muzyką electro i co Was w niej zafascynowało?
Jesteśmy od dawna parą naprawdę dobrych przyjaciół, rozumiejących się niekoniecznie werbalnieSkinny: Jako dziecko słuchałem muzyki pop – od Sandry po Depeche Mode. Z perspektywy czasu wydaje mi się więc, że od małego byłem zafascynowany brzmieniami lat osiemdziesiątych. Na tym zostaliśmy wychowani, tego słuchały nasze siostry, tym nasiąkaliśmy. Potem, będąc nastolatkiem, zwróciłem się w stronę twórczości artystów stricte gitarowych, ponieważ wówczas silnie potrzebowałem tego typu brzmień. Natomiast bodźcem do odkrycia electro w obecnej formie, była dla mnie podróż do Londynu, gdzie zakupiłem album wówczas nikomu w Polsce nieznanego zespołu Fischerspooner. Powaliła mnie ta płyta. Po tym, już jakoś potoczyło się zainteresowanie tłustymi bitami, basami i – niekiedy – świetnymi melodiami.


Dlaczego zdecydowaliście się na działalność w duecie?
Patrini: Nie wyobrażamy sobie, żeby było inaczej – jesteśmy od dawna parą naprawdę dobrych przyjaciół, rozumiejących się niekoniecznie werbalnie. Praca nad muzyką Skinny Patrini to ekstaza, radość, niesamowita energia, uczucia, których niekoniecznie moglibyśmy dostąpić z kimś „trzecim”.
Wasza debiutancka płyta „Duty Free” to tak naprawdę pierwszy album w stylu electroclash z prawdziwego zdarzenia w Polsce. Dlaczego tak długo z nim zwlekaliście – wszak działacie już od ponad trzy lata.
Skinny: Warto było czekać na tę płytę tak długo. Między innymi dlatego, że praca w studio pochłonęła nas totalnie i nie dawaliśmy sobie żadnych taryf ulgowych. Chcieliśmy, żeby nasze dziecko wydało w dniu przyjścia na świat najpiękniejszy dźwięk. Poza tym, dość długo trwał sam proces przygotowania płyty do wydania – miksy, mastering, szukanie wydawcy, czy promocja. Fakt, według niektórych album mógł wyjść wcześniej, ale my sądzimy, że stało się to, co miało się stać i jesteśmy z tego obrotu spraw totalnie zadowoleni.
Patrini: Chcemy dojrzewać wraz z sukcesem, a nie, żeby sukces nas przerósł. Myślimy, że wszystko toczy się w odpowiednim tempie.

Zagraliście sporo koncertów w ciągu trzech lat swej działalności – w kraju i za granicą. Czy te doświadczenia miały wpływ na kształt materiału, który trafił na „Duty Free”?
Skinny: Oczywiście! Wiele utworów, które znalazły się na płycie, to utwory dobrze już sprawdzone na koncertach. Jednakże nie było to jedyne kryterium, na którym bazowaliśmy, tworząc tracklistę „Duty Free”. Na przykład otwierający album „Sweat”, którego nie graliśmy ponad rok przed nagraniem albumu, wszedł na niego jako ostatni – zastępując „Vacuum Cleaner”.
Czym zatem kierowaliście się, dokonując wyboru nagrań na płytę?
Skinny: Generalnie rzecz ujmując, z około trzydziestu utworów napisanych od początku działalności zespołu, wybraliśmy trzynaście, które naszym zdaniem, najbardziej pasowały do siebie i w tym czasie przemawiały do nas najmocniej.
Patrini: Co ciekawe, „Duty Free” to tytuł utworu, który powstał w początkowej fazie naszej działalności, ale znajdzie się dopiero na… drugim albumie.
Jak wyglądała praca nad tym materiałem w studiu? Sami produkowaliście muzykę, czy dźwiękowcy – Adam Toczko i Przemek Momot – też odcisnęli jakiś ślad na tych nagraniach?
Większość utworów została nagrana zupełnie na nowo w studioSkinny: Nagrania w studio Electra to była czysta przyjemność. Najpierw, z pomocą Przemka nagrałem warstwy instrumentalne naszych utworów, po czym Ania dodała wokale, a następnie cały materiał zmiksował Adaś. Większość utworów została nagrana zupełnie na nowo w studio, ale duża część warstwy instrumentalnej została przygotowana przeze mnie w tzw. „Piewnicy Miechałka” u mych kochanych rodziców. Oczywiście pomoc doświadczonych przyjaciół była nieoceniona. Przemek od tamtej pory ma przydomek „Wujek Dobra Rada”. To, co robił Adaś na początku zdawało się być jakimś totalnym kosmosem, odlotem zupełnym. Dopiero po kilku podejściach, mogliśmy wrzucić kilka uwag, co do miksów. Generalnie jednak Adaś woli pracować sam. I nie chce, by mu przeszkadzano, a my… wiadomo… lubimy się często głośno zaśmiać.
Patrini: Warto również wspomnieć o gościach, którzy zagrali na płycie. W utworach „Sweat” i „So What?!” swoje paluszki maczał niesamowicie uzdolniony George z Galapagos Manufacture, który idealnie wbił się ze swoimi magicznymi skreczami miedzy dźwięki Michała, natomiast w nagraniu „Delicious”, gitarę dograł Michael Provocateur.
Skinny: No i jest jeszcze Momot i jego łapy na tamburynie w „So What?!” i „Sweat”!

Na płycie swobodnie poruszacie się między oldskulowym electro, dynamicznym electroclashem, słodkim synth-popem, a surowym post-punkiem. Wszystko to wpisane jest jednak w jednolite brzmienie – energetyczne i melodyjne.
Patrini: Niektórzy mawiają też, że nasza muzyka jest psychodeliczna, mimo iż z pozoru, tak jak mówisz – energetyczna.
Skinny: Myślę, że jednym spoiwem, które łączy wszystkie te utwory w estetyczną całość jest wokal Ani, a drugim – moje paluchy.
Mimo, że poruszacie się po obszarach muzyki klubowej, Wasze utwory to po prostu nowocześnie zaaranżowane piosenki. Nie macie nic przeciwko dobremu popowi?
Uwielbiam dobry pop lat osiemdziesiątych czy dziewięćdziesiątychSkinny: I bardzo dobrze, że poruszyłeś tę kwestię. Naszym zdaniem nie można negować tego, iż ostatnie albumy Britney Spears, Justina Timberlake`a, czy wcześniejsze dokonania Madonny, to świetna robota. Nawet będąc mega-alternatywnie nastawionym do świata twórcą, należy obiektywnie stwierdzić, że Doda ma dobre melodie i bardzo dobry wokal. Uwielbiam dobry pop lat osiemdziesiątych czy dziewięćdziesiątych. Również w dzisiejszych czasach świetne melodie się zdarzają, chociaż coraz trudniej jest je znaleźć w natłoku wymuszonych dźwięków spod znaku słabego R&B, czy w strumieniu strasznej i nieciekawej muzyki, nadawanej w komercyjnym radio czy telewizji. Może ktoś się z nami nie zgodzić, ale uważamy, iż podział muzyki na te wszystkie rodzaje, jest tak naprawdę zgubny i do niczego nie prowadzi. Jedynie słuszna „podziałka”, to ta na muzykę dobrą i złą – według subiektywnych kryteriów.

Patrini: To, że wśród moich ulubionych wokalistek znajduje się Diamanda Galas, lub to, że mogę godzinami wsłuchiwać się w dźwięki Pauline Oliveros, nie oznacza, że nie potrafię docenić melodyjnych, popowych utworów. Oczywiście moje sito ma naprawdę małe dziurki i w każdej dziedzinie dokonuję odpowiedniej selekcji.
Wokalizy Anny są bardzo sugestywne – raz niewinne i dziecięce, a kiedy indziej zadziorne i zmysłowe. Co sprawia, że sięgasz po tak różne formy ekspresji?
Patrini: Ja nie sięgam po nie, one po prostu są we mnie. Nasz debiutancki album, to dopiero mały przedsmak tego, co tak naprawdę we mnie drzemie i co chciałabym pokazać na kolejnych płytach. Nie oznacza to wcale, że jestem niezadowolona z jakiegoś nagrania. Lubię różnorodność – tak samo, jak mój charakter jest pełen skrajności, tak i mój wokal, będzie objawiał coraz to nowsze barwy.
Wasze teksty, image i sceniczny show mają lekko perwersyjny charakter. To podporządkowanie się wymogom electroclashowej estetyki czy świadomy wybór?
Patrini: My i podporządkowywanie się czemukolwiek? To nie idzie w parze! Stroje, image i show – to wszystko jest zgodne z naszymi fascynacjami. To, co prezentujemy podczas koncertów, stanowi uzupełnienie naszych dźwięków i… wdzięków.
Macie na swym koncie współpracę z gwiazdą włoskiego electroclashu – Adriano Canzianem. Dlaczego na „Duty Free” nie trafiły jej efekty?
Patrini: Nasza płyta z remiksami ukaże się za jakiś czas. Na „Duty Free” znalazły się kompozycje tylko i wyłącznie naszego autorstwa. Z Adriano zagraliśmy kilkukrotnie i bardzo się polubiliśmy. Adriano poprosił mnie, bym gościnnie wystąpiła na jego nowym albumie „Metamorphosis”. Użyczyłam swego wokalu w utworze „Collapse”, co było czystą przyjemnością, tym bardziej, że moje partie wokalne przeplatane były partiami Adriano, nadając piosence charakter intymnego dialogu – oczywiście o miłości. On, w ramach podziękowania, stworzył dla nas dwa remiksy utworu „YSMF”. Do jednego z nich „lata” wideo na You Tube.

Możemy się spodziewać dalszej ekspansji Skinny Patrini na zachodnie rynki?
Skinny: Miejmy nadzieję. Nie jesteśmy odosobnieni w stwierdzeniu, iż tworzymy muzykę na światowym poziomie i że ma ona wszelkie walory, by stać się totalnym hitem międzynarodowym. Nie pozostaje nic innego jak zacisnąć kciuki i coraz lepiej realizować naszą pasję. Marzy nam się Nowy Jork i Tokio. 2009? Czemu nie?!

Patrini: Na świat wypłynęła już EP-ka Skinny Patrini, wydana przez niemiecki label Electroleptil. Znalazły się na niej dwa nasze utwory oraz dwa remiksy zrobione przez wspomnianego Adriano Canziana. Premiera EP-ki miała miejsce dokładnie dwa miesiące przed premierą albumu „Duty Free” – była mała obsuwa czasowa, niezależna od nas, bo pierwotnie płytka miała wyjść w moje urodziny, tj. 28.08.08. Niebawem światową premierę będzie miał album „Duty Free” w wersji cyfrowej. Niesamowicie nas cieszy, że utwory Skinny Patrini staną się dostępne w internetowych sklepach iTunes Store i Beatport, gdzie można sobie kupić płytę w całości lub „po kawałku”! W skrócie można powiedzieć, że światowa ekspansja już się rozpoczęła.
A tak w ogóle – dlaczego „Duty Free” wydaje Antena Krzyku, a nie… Gigolo?
Skinny: Zasunę z Billy`ego Corgana: „I dont know! You tell me!” Ale poważnie: kto wie? Może Gigolo zainteresuje się nami i za kilka tygodni, bądź miesięcy wyda nas na Zachód? Marzenia się spełniają, a jednym z nich było wydanie „Duty Free” na CD w Polsce. Podjęła się tego Antena Krzyku i chwała im za to. Jesteśmy też dumni ze wspomnianej kooperacji z Niemcami. Myślimy, że salony świata stoją przed nami otworem i są już gotowe by nas przyjąć i ugościć na czerwonym dywanie.







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
9 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
em
em
12 lat temu

kilka interesujących sampli w elektrososie nie czyni jeszcze muzyki. momentami ciekawie

g,
g,
15 lat temu

SAM SIE PUKNIJ W LEB hahaha

y666
y666
15 lat temu

yo ..te komentarze odzwierciedlają polska kwaśna rzeczywistość..
hehe.. wiocha!! wszędzie wiocha!! cokolwiek się nie dzieje polak jest wkurwiony, znudzony, niezadowolony.. i kolejny raz będzie się jarał koncertem odgrzewanej gwiazdy z przed 15 lat na rynku w swoim najlepszym mieście.. ..heeh hehe

oluszek
oluszek
15 lat temu

ja osobiście ich uwielbiam i mogę powiedzieć,że wiele im zawdzięczam:)….

jaktam
jaktam
15 lat temu

swietne komentarze. Puknijcie sie wszyscy w leb. W koncu cos fajnego, a wszyscy tu oczywiscie glupiomadrzy!

wozna
wozna
15 lat temu

kiepscy sa

mrk
mrk
15 lat temu

Spoko są.

bart
bart
15 lat temu

Nie podoba mi sie

xlrt
xlrt
15 lat temu

ta muza to porażka i klipy tym bardziej…

Polecamy