Wpisz i kliknij enter

Toktok – Bullet In The Head


W dawnych czasach każda wioska miała swojego „głupka”. Ten status zapewniał posiadającej go osobie całkowitą wolność – każde jej szaleństwo było tolerowane w imię owej odmienności. Podobne zjawisko występuje również współcześnie – choćby na scenie muzycznej. Przykładem tego działalność niemieckiego duetu Toktok. Pięć albumów i ponad dwadzieścia singli zapewniło jego twórcom – Fabianowi Feyerabendtowi i Benjaminowi Weissowi – opinię elektronicznych ekscentryków, w opisie dokonań których najczęściej pojawiają się takie słowa, jak „crazy”, „mad” czy „weird”. W efekcie Toktok tworzy od piętnastu lat na swych własnych prawach, ciesząc się opinią kultowego projektu.

Na czym polega ta odmienność muzyki duetu? Możemy się o tym przekonać słuchając najnowszego albumu Feyerabendta i Weissa, wydanego przez ich własną wytwórnię – „Bullet In The Head”.

Przede wszystkim eklektyzm – Toktok, choć wyrobili sobie już dawno własny styl, z powodzeniem wpisują weń różne gatunki – od hardkorowego techno, przez oldskulowy house, po ciężki breakbeat. I tak jest też na tej płycie. Otwiera ją warczący agresywnym basem techno-rock w stylu ostatnich dokonań Alter Ego („Bullet In The Head”), by potem ustąpić miejsca morderczemu hard house`owi o 8-bitowych efektach („Tripping Unit”), masywnemu electro o brzmieniu rodem z „Rock It” Herbie Hancocka („Intermezzo”) i industrialnemu breakcore`owi podbarwionemu indyjskimi samplami („Access Point”). Oczywiście najwięcej tu energetycznego techno – to choćby szorstkie „12:34” z samplami wyciętymi z nagrania Wu-Tang Clan, wystylizowany na najlepsze nagrania duetu Hardfloor „Jaycube” czy żywcem wyjęty z soundtracku do „Berlin Calling” romantyczny „Assembly Tool”.

Ta różnorodność nie wystarczyłaby jednak, aby Toktok uznać za klubowych freaków. Decyduje o tym przede wszystkim niezwykłe poczucie humoru tworzących duet producentów, którzy wbrew zasadom panującym w undergroundowej muzyce tanecznej, ozdabiają swe nagrania groteskowymi dźwiękami, sprawiającymi, że brzmią one „dziwnie” i „zwariowanie”. Oto już w mocarnym „Jack MD” obok twardego bitu i perkusyjnych ozdobników, pojawiają się odgłosy… popiskującej gumowej kaczuszki (patrz: okładka) i zamaszysta melodia wygrywana na akordeonie. Inny przykład – „Polka Dot Jersey” rozpędza się początkowo niczym słynne „Aceperience 1” wspomnianego Hardfloora, by nagle rozbrzmieć dalekimi dźwiękami waltorni – niczym echo leśnego polowania w Bawarii. W tech-house`owym „Cotton” gromadzą się natomiast wszystkie najbardziej ulubione efekty stosowane przez Toktok – dźwięki odbijanej piłeczki pingpongowej, szorstki odgłos tarcia o drewnianą tarkę do prania, świdrujące zgrzyty rodem z gabinetu dentystycznego…

Wisienką na tym torcie jest „Dr Stangelove” – luzackie easy-litsening w stylu koktajlowej elektroniki z lat 60., niosący schizofreniczny monolog Petera Sellersa ze słynnego filmu Stanley Kubicka – „Dr Strangelove, lub jak przestałem się martwić i pokochałem bombę”.

Feyerabendt i Weiss przez lata nic sobie nie robili z kolejnych mód na elektronicznej scenie – ignorowali je ostentacyjnie, tkwiąc mocno w swych ulubionych brzmieniach z połowy lat 90. No i doczekali się – dziś, w dobie powrotu do klasyki techno i house`u – ich muzyka stała się niespodziewanie trendy. Nie ma to, jak być wioskowym „głupkiem”.

www.toktok.de

www.toktokrecords.com

www.myspace.com/toktokmusic
Toktok Records 2010







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy