Wpisz i kliknij enter

Co się działo na Audioriver 2010?

W niedzielny poranek zakończyła się tegoroczna edycja festiwalu Audioriver. O tym, co działo się podczas dwóch koncertowych nocy, dowiecie się czytając naszą relacje. Wraz z tym jak z miesiąca na miesiąc organizatorzy tegorocznego Audioriver ogłaszali kolejne gwiazdy, wśród fanów elektroniki rosło zainteresowanie tym wydarzeniem. Dodając do tego, że cena biletów w tym roku została wywindowana, można było mieć nadzieję, że wszyscy Ci, którzy chcieliby zawitać na festiwal w poszukiwaniu „dobrej wiksy”, znajdą sobie inne, lepsze zajęcie, niż psucie koncertowej atmosfery tym, dla których liczy się prawdziwie dobra muzyka. Trzeba przyznać, że w pewnym stopniu udało się to osiągnąć. Pomimo tego koncerty takich artystów jak Four Tet czy Oni Ayhun nie cieszyły się zbyt dużym audytorium, co wyszło tym występom jedynie na dobre. Nie brakowało również koncertów, przy których tłum gęstniał do takiego stopnia, że nie dało się wytrzymać naporu masy ludzi.
Piątek
Zaczęło się z grubej rury. Jednak nie przyczynił się do tego żaden z artystów. To kapryśna aura dała popalić płockiej publiczności. Strugi deszczu i silny wiatr spowodowały, że większość ludzi schowała się w największym namiocie, czyli Circus Tent. Na miejscu rozpoczynał wtedy swój set Bshosa i powitał, przemokniętych do suchej nitki, festiwalowiczów swoimi tanecznymi rytmami.
Gdy deszcz zelżał, sporo osób zakwaterowanych na polu namiotowym wybrało się tam, aby się osuszyć. Tłumnie zaczęło się robić tak naprawdę dopiero przed koncertem Ellen Allien. W chwili kiedy wyszła już na scenę, do publiczności zgromadzonej w dużym namiocie, tłum oszalał. Początek jej setu był bardzo nieudany, żeby nie powiedzieć, że haniebny. Jak można się było dowiedzieć dzień później, z notki pochodzącej z jej profilu na portalu Facebook, wszystkiemu była winna Cola rozlana na płytach. Na początku sytuację w dużej mierze ratowały wizualizacje, za które odpowiadała grupa Pfadfinderei. Po uporaniu się z tymi problemami Ellen była już swoim żywiole i pokazała, że zasługuje na tytuł „królowej techno”.
Wszyscy, którzy po godzinie występu opuszczali namiot, musieli być bardzo niezadowoleni z tego powodu. Ta migracja ludzi pod główną scenę nie była bezcelowa. Wszystko dlatego, że tam w tym czasie zaczynali już grać panowie z Simian Mobile Disco. Publiczność została potraktowana mocno tanecznym setem w ich wykonaniu. Wspomnieć należy również o fenomenalnej wręcz jakości dźwięku, jaką zdołali uzyskać akustycy podczas tego koncertu. Dość powiedzieć, że również żal było wracać do Circus Tent, ale tam zaplanowany był występ najbardziej intrygującej gwiazdy tego wieczoru, czyli solowego projektu Olofa Dreijera pod nazwą Oni Ayhun. Męska połowa The Knife, zaprezentowała się w iście kosmicznym stroju, będącym luźną wariacją na temat europejskiej osiemnastowiecznej mody. To jak zagrał, było jednak jeszcze bardziej nieziemskie niż jego kreacja. Zdecydowanie można powiedzieć, że był to najlepszy koncert pierwszego dnia festiwalu. Nie tylko dlatego, że występ był wielką niewiadomą i ciężko było się do niego przygotować psychicznie, ale również dlatego, że Olof pokazał wielką klasę i ci nieliczni ludzie, którzy pojawili się na w Circus Tent mogli uważać się za szczęśliwców.
Sobota
Kolejny dzień zapowiadał się lepiej, jeśli chodzi o aurę i mimo chwili trwogi, jaką wywołały zbierające się nad płocką plażą ciemne chmury, na ziemię w ostateczności spadło ledwo parę kropel. Jednak ten skromny opad odstraszył skutecznie większość uczestników festiwalu sprzed głównej sceny, gdzie swój występ miała Novika. Dość powiedzieć, że przed barierkami stłoczyło się wtedy ledwo kilkaset osób. Nie można jednak zrzucić winy za brak wysokiej frekwencji wyłącznie na deszcz, bo Katarzyna Nowicka nie porywała swoim występem.
Kiedy zapadł zmrok znaczna cześć festiwalowiczów z braku lepszych rozrywek, oddała się konsumpcji. Równocześnie niewielka grupka szczęśliwców miała okazję spotkać Richiego Hawtina, przechadzającego się po schodach prowadzących na szczyt nadwiślańskich wałów. Pierwszym koncertem, który zdobył liczniejszą publiczność, był występ Laurenta Garniera. Mimo entuzjazmu, z jakim francuz został przyjęty, nie popisał się on jakoś wybitnie. Irytujące były jego monologi , a o warstwie muzycznej lepiej nie wspominać.
Ci, którzy przenieśli się do Hybrid Tent mogli odetchnąć z ulgą, bo tam powitał ich Four Tet. Kiedy zaczął grać, w powietrzu czuć było coś metafizycznego. Tym bardziej, że postawił na nieco bardziej taneczne wersje swoich utworów, którym jednak nie ubyło nic z liryki. Niestety trzeba było rozstać się z tą cudowną atmosferą wykreowaną przez Kierana Hebdena, bo największa gwiazda festiwalu- Richie Hawtin, ze swoim projektem Plastikman w tym czasie dawał koncert w Circus Tent. Namiot został wypełniony po same brzegi, a i wokół niego kłębiło się dużo ludzi. Koncert wypadł bardzo dobrze, można by wprawdzie nieco ponarzekać na przewidywalność doboru utworów, ale za to wizualizacje były tak hipnotyzujące, że w efekcie show należy uznać za udane. Hawtin sprawił też publiczności małą niespodziankę, bo na sam koniec swojego występu opuścił klatkę, zbudowaną z panelów LED, w której występował i wyszedł przed nią ku uciesze wszystkich jego fanów, po to by zagrać jeszcze jeden utwór na pożegnanie.
Po tym wszystkim spora część ludzi udała się pod Main Stage na koncert Spora. Publika dała się ponieść jego szybkim beatom. Wczesnym ranem wszyscy Ci, którzy mieli jeszcze siłę się bawić, zgromadzili się na ostatnim koncercie tego festiwalu, jaki dał Anthony Rother. Było to dość huczne pożegnanie i ciężko było by lepiej zakończyć Audioriver.

Tegoroczna edycja festiwalu wypadła bardzo dobrze. Koncerty zadowalały zarówno wielbicieli bardziej ambitnych brzmień jak i również tych, którzy chcieli raczej potańczyć. Cieszy fakt, że organizatorzy coraz częściej pamiętają o tej pierwszej grupie ludzi, dzięki czemu można było podziwiać Oniego Ayhuna czy Four Teta. Myśląc o kolejnych edycjach tego festiwalu, pozostaje mieć nadzieję, że tendencja do zapraszania kolejnych gwiazd tego pokroju zostanie utrzymana, a wtedy z pewnością płocka plaża rokrocznie będzie wypełniona po brzegi fanami elektronicznych brzmień.







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
10 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
ryba16
ryba16
13 lat temu

hehehe, co prawda to prawda 🙂

blowyaself
blowyaself
13 lat temu

chrzanisz. myślę mallema, że to skutki tego, że zawsze musisz wciubić swój nos, nawet jak: nie wiesz, nie było cię tam, nie masz racji. get a life.

mallemma
mallemma
13 lat temu

Usiu już niżej rozwiązał zagadkę niepełnej relacji 🙂 A czy to czasem nie są skutki otwartej polityki organizatora?

blowyaself
blowyaself
13 lat temu

czemu uśrednioną? powinna być sumą kilku relacji, tak aby pokrywała większość luk. recka na takim portalu musi być czymś więcej niż krótki komentarz lastfmowy. po raz n-ty utwierdzam się w przekonaniu, że nadal jedynym sensownym sposobem korzystania z nm.pl jest czytanie nagłówków/rssów. żen, ilu obrońców by za nm nie stanęło.

Usiu
Usiu
13 lat temu

zwłaszcza, że wszyscy równa się 1 😉

mallemma
mallemma
13 lat temu

@blowyaself, a jak sobie to wyobrażasz? Uśrednioną relację wszystkich redaktorów nm? 😀

blowyaself
blowyaself
13 lat temu

„Wasza” relacja? Raczej nieobiektywna relacja jednej osoby, opisująca 1/3 brzmień, jakie można było usłyszeć na AR. Wtf?

bukiecik
bukiecik
13 lat temu

komantarz jak najbrdziej trafny co do piątku,Oni Ayhun jak dla mnie najlepsza piątkowa postać. Natomiast co do soboty zapomniano o The Modern Deep Left Quartet, obok Four Tet najpelszy występ wieczoru

author
author
13 lat temu

szkoda, ze zero slow na temat dubstepowego piatku w hybrid tent. starkey, plastician i jakes rowniez porwali tysiace ludzi…anyway, najlepszy audioriver, jak dotad.

stachman
stachman
13 lat temu

Najwyrazniej deszcz odstraszyl autora z glownej sceny w piatek i nie zalapal sie on na wystep The Black Dog, jedno z trzech imo najciekawszych wydarzen festu. Osobiscie tez nie zgodze sie co do oceny Garniera… Poczatek byl faktycznie dosc miekki, ale z minuty na minute wystep nabieral tempa, a solowe popisy artystow na zywych instrumenach byly top class. Ja jeszcze bardzo dobrze wspominam zywiolowego Instra:mentala i Magde(!)… Ogolnie impreza baaaardzo udana. Bez cienia wahania zmierzam tam znowu za rok

Polecamy