W toku dziejów nowej elektroniki breakbeat, mający początkowo wyjątkowe szerokie grono fanów w Wielkiej Brytanii, sporo stracił na swej popularności. Wypływające z niego mutacje w rodzaju jungle`u, garage`u czy dubstepu miały większą siłę przyciągania niż on sam. To nie znaczy, że nikt już breakbeatu nie gra. Przeciwnie – w Anglii nadal istnieje mocno konserwatywne środowisko skupione wokół tego gatunku. Jednym z jego najważniejszych przedstawicieli jest Geoffrey Dent, występujący pod pseudonimem Lifecycle.
Wychowany na twardym rave`ie, nie odciął się od swych korzeni i kiedy pod koniec lat 90. rozpoczął działalność didżejską i producencką z uporem maniaka miażdżył klubowiczów zbasowanymi połamańcami. Taka postawa przysporzyła mu jednak z czasem i zwolenników. Jednym z nich był grający w podobnej manierze DJ Tamsin, który przygarnął Denta pod opiekuńcze skrzydła swej wytwórni Londonbreakz w 2005 roku. Z czasem nasz bohater rozwinął się muzycznie i przekształcił Lifecycle w trzyosobowy zespół wykraczający daleko poza breakbeatowe terytorium. Dowodem na to debiutancki album projektu – „Luxury Condominium” – wydany przez własną wytwórnię Denta – Ricochet.
Pierwsze dwa utwory to wspomnienie muzyki tanecznej z początku lat 90. – siarczysty rave atakujący szybkimi bitami, acidowymi loopami i energetycznymi melodyjkami wygrywanymi na pianinie („Icebreaker” i „Acid Reflux”). Właściwie podobnie wypada również „Charter” – ale choć niesie go warczący bas i połamane rytmy, to w tle słychać już szeroko rozlane pasaże przestrzennych klawiszy. Zbliżone nagranie znajdujemy pod koniec krążka – to osadzone na spokojniejszym podkładzie „Selfdeconstruction”, w którym ambientowe partie syntezatorów są już dominującym elementem.
To dopiero wstęp do eksperymentów – najciekawsze okazują się trzy nagrania umieszczone w centrum zestawu. „Stimulate”, choć pulsuje w połamanym metrum, to bliżej mu do wysmakowanego nu-jazzu. Dent łączy w nim syntetyczne brzmienia z „żywymi” dźwiękami wibrafonu i Mooga, nasycając całość pastelowymi barwami w stylu fusion.
Jeszcze bardziej interesująco wypada „Condo Fever” – tym razem brytyjski producent sięga po podniosłe brzmienia… prog-rockowych klawiszy, zapamiętanych z dawnych nagrań King Crimson. Uzupełniając je psychodelicznymi tamburynami i congami uzyskuje zupełnie nową wartość – choć i tak wpisaną w breakbeatowy kontekst.
Pomysłowości nie brak również kompozycji „Lust Catalytic”. Kiedy wydaje się, że Dent znów wrócił w niej do energetycznych połamańców, rozbrzmiewają sążniste pasaże trance`owych klawiszy, przeniesionych we współczesne czasy z niemieckiej klasyki sprzed dwóch dekad.
Mamy tu jednak również nagrania całkowicie z innych szuflad. Przykładem tego reggae`owy „Heartache Dub” z krwistą solówką na rockowej gitarze, sięgający do zimnego electro „Safari Chic” czy wreszcie kojący onirycznymi tonami ambient – „Digital Sorbet”. Wszystko to wyprodukowane z wyczuciem stylu i co ciekawe – nie odbiegające brzmieniem od reszty utworów.
„Luxury Condominium” pewnie nie zmieni biegu historii i nie spowoduje nagłego nawrotu mody na breakbeat. Pokazuje jednak, że i w tym gatunku ostatnie słowo nie zostało jeszcze powiedziane.
www.myspace.com/ricochetrecordsuk
www.myspace.com/thelifecycle
Ricochet 2010

Błąd – jest w sprzedaży w formacie cd ze strony wytwórni – zakupiona:)
Znakomita, piekna płyta! Szkoda tylko, że nie jest w sprzedaży na fizycznym nośniku, a jedynie do ściągnięcia 🙁