Niedawno ukazał się pierwszy solowy album szwajcarskiego skrzypka, na którym artysta rwie klasyczne konwencje, by przy użyciu elektroniki uchwycić nową jakość muzyczną. Rozmawiamy z Tobiasem Preisigiem o jego przygodzie z instrumentem, o procesie powstawania płyty „Diver” czy skojarzeniach z muzyką filmową. Album „Diver” (nasza recenzja) miał swoją premierę 1 listopada i został wydany nakładem Quiet Love Records.
Łukasz Komła: Kiedy pierwszy raz grałeś na skrzypcach?
Tobias Preisig: Miałem wtedy siedem lat. Najwyraźniej zająłem się tym niespodziewanie, a moi zaskoczeni rodzice zauważyli ten wspaniały wyczyn. Następnie zadzwonili i zamówili dla mnie skrzypce w rozmiarze 1/8. Musiałem gdzieś zobaczyć lub usłyszeć skrzypce, ale nie mam pojęcia, skąd pochodzi mój pierwszy zachwyt tym instrumentem.
Twoje solowe nagrania nie są odzwierciedleniem typowej ścieżki dla skrzypka po konserwatorium, który w dodatku komponuje muzykę elektroniczną. Jak to się stało?
Studiowanie muzyki klasycznej w konserwatorium było bardzo trudne i intensywne. Czułem, że nigdy nie byłem wystarczająco dobry, aby ogarnąć tę ogromną historię muzyki skrzypcowej. Musiałbym chyba grać niemal przez całe życie, a jednak wciąż są na tym świecie tysiące innych instrumentalistów, którzy zagraliby te same utwory nieco lepiej. Dlatego rozpocząłem komponować i grać własną muzykę, co niemal od razu zaczęło mieć sens. Zostałem zakwestionowany przez środowisko klasyczne, ale za to poczułem się spełniony. Muzyka, którą grałem miała dla mnie znaczenie. Zacząłem tworzyć swój muzyczny język i eksplorować wokół mnie nowy muzyczny świat.
Masz za sobą współpracę z wieloma znakomitymi artystami choćby takimi jak Colin Stetson i Dieter Meier czy zespół The Cinematic Orchestra. Jak te doświadczenia wpłynęły na proces tworzenia płyty „Diver”?
Miałem to szczęście współpracować ze wspaniałymi i różnorodnymi muzykami. To zmusiło mnie do dalszej eksploracji i dojścia tam, gdzie teraz jestem. Album „Diver” wydaje się być zbiorem wszystkich tych doświadczeń, ale jest to mój własny głos i cieszę się, że mogę dzielić się nim z innymi. Tworzenie muzyki zawsze było dla mnie wynikiem pewnej współpracy, więc nawet w trakcie komponowania mojej solowej płyty działałem trochę z innymi muzykami, a na koniec potrzebowałem współpracy z producentem Janem Wagnerem, aby móc nagrać moją muzykę na taśmę. Tak, muzyka jest swoistą wymianą!
Czy użycie oszczędnej tkanki rytmicznej na „Diver” było świadomym wyborem? Czy to rozwiązanie było w jakimś sensie sposobem na odróżnienie materiału solowego od tego, co robisz w Egopusher z perkusistą Alessandro Giannellim?
Nie całkiem. Mam wrażenie, że poruszam się w obrębie tego samego języka muzycznego, co w przypadku współpracy z Alessandro. Tyle że w moich utworach solowych brakuje pięćdziesięciu procent wkładu Alessandro. Kiedy ja dodaje swoje partie do utworów Egopushera, to sprawia, że zespół staje się wyjątkowy, a mój solowy album jest po prostu inny. Ale podstawa pozostaje taka sama. Nie zmieniam sposobu myślenia jak gram solo albo w Egopusher.
Czy nurkowanie stanowi ważną część twojego życia, czy było to tylko kwestią do znalezienia odpowiedniego obrazu albo metafory dźwięków, jakie zawarłeś na „Diver”?
Bardzo boję się nurkowania. Ale uwielbiam to uczucie. Obejrzałem film dokumentalny o nurkowaniu na bezdechu, gdzie opowiadano o emocjach towarzyszących temu wyczynowi, które odpowiadały moim uczuciom podczas nagrywania albumu. Chodzi o opuszczenie strefy komfortu i zatopienie się w nieznanym. Moja muzyka ma dużo wspólnego z tym uczuciem i nie wiedziałam, że osoby nurkujące na bezdechu muszą mieć podobny sposób myślenia, aby mogły osiągać tak imponujące wyniki.
Czy przypadkiem nie jesteś miłośnikiem twórczości Johanna Johannssona? Istnieje duże pokrewieństwo między twoją muzyką a jego, pomimo, iż twoje nagrania są znacznie bardziej surowe i minimlistyczne.
Właściwie odkryłem muzykę Johanna Johannssona dopiero niedawno, po jego śmierci. Jest bardzo piękna i wyjątkowa. Ale szczerze mówiąc, nie znam jej zbyt dobrze, lecz chciałbym. Zdecydowanie!
Czy wyobrażasz swoją muzykę jako towarzyszącą filmowi? Interesuje cię ten obszar?
Oczywiście. Moja pierwsza tego typu praca już powstała, ale już tworzę kolejne. Bardzo często ludzie mi mówią, że moja muzyka wydaje się być stworzona do filmów. Prawdopodobnie dlatego, że jest instrumentalna i miniamlistyczna, co pozwala słuchaczom odkryć w niej własne skojarzenia. Na przykład ktoś może uznać „Flooding” za bardzo smutny utwór, podczas gdy ktoś inny odczuwa szczęście i wolność w trakcie jego trwania. Nie wciskam kompozycji w określone ramy, daję odbiorcy przestrzeń na odkrywanie.
Czy będziemy mogli cię wkrótce zobaczyć na koncercie w Polsce? Mamy dużo świetnych festiwali!
O tak, wiem, miałem już niesamowite doświadczenia związane z Polską. Na przykład z Egopusher zagraliśmy w Katowicach na Tauron Nowa Muzyka. Właśnie jestem w trakcie planowania wspólnej trasy koncertowej z Janem Wagnerem po Polsce. Pierwsza data jest już ustalona, zagramy 14 marca w Gdańsku.
Strona Tobiasa Preisiga »
Profil na Facebooku »
Strona Quiet Love Records »
Profil na Facebooku »