Wpisz i kliknij enter

John Tejada – Parabolas

John Tejada w Kompakcie.

Obecny na elektronicznej scenie od ponad piętnastu lat John Tejada wyrobił sobie opinię jednego z najbardziej utalentowanych twórców inteligentnego techno i house`u. Potwierdziły ją zarówno jego przebojowe single, jak i intrygujące albumy, których ma na swym koncie aż osiem. Płyty amerykańskiego producenta wydawała przede wszystkim jego własna wytwórnia Palette, ale również tak zasłużone tłocznie, jak Plug Research, Phthalo, Immigrant czy nieistniejące już A13 i deFocus. Teraz dołącza do nich koloński Kompakt, publikując najnowszy album Tejady – „Parabolas”.

Tym razem działający w Los Angeles producent powraca do swych najwcześniejszych dokonań rodem z płyty „Little Green Lights And Four Inch Faders”. Jej wydawcą była trzynaście lat temu niezwykle ceniona w tamtym czasie firma A13 z angielskiego Essex, która specjalizowała się w publikowaniu inteligentno techno wyrastającego w prostej linii z dokonań Aphex Twina, B12 czy The Black Doga.

Sztandarowym albumem w jej katalogu była jedyna płyta projektu Repeats – tworzonego przez Marka Brooma i całą załogę tej ostatniej formacji. Tejada ze swoim „Little Green Lights And Four Inch Faders” przerzucił most łączący amerykańskie techno o detroitowym rodowodzie z brytyjskim IDM-em o bardziej ilustracyjnym charakterze. I teraz powraca do tej formuły, nadając jej jeszcze bardziej finezyjny charakter.

Rytmika nagrań zamieszczonych na „Parabolas” jest na wskroś taneczna. Początkowo amerykański producent sięga po lekkie i zmysłowe bity w stylu minimalowego techno („Farther And Fainter”), by potem skierować się w stronę klasycznego tech-house`u z Kolonii („A Flexible Plan”) i zakończyć na tradycyjnym techno w stylu lat 90. („Unstable Condition”).

To jednak nie wszystko. Wyrastając z kultury hip-hopowej Tejada nie zapomina na połamanych rytmach. Serwuje więc różne odmiany mechanicznego electro (zwiewne „Subdivided” i masywne „The Mess And The Magic”), jak również oldskulowy breakbeat o rapowej proweniencji („Timeless Space”).

Jest tu również miejsce na pozbawiony klubowej rytmiki niezobowiązujący ambient – w fortepianowym „The Dream” i syntetycznym „The Honest Man”.

Wszystko to łączy się w kompozycjach Tejady z soczystymi brzmieniami wywiedzionymi z klasyki IDM. Stąd trafiamy w poszczególnych nagraniach na subtelne pasaże dyskretnie kumkających syntezatorów („Mechanized World”), które mijają się z delikatnie pobrzękującymi akordami bajkowych klawiszy („Timeless Space”) i metalicznymi odgłosami kanalizacyjnych efektów („The Mess And The Magic”).

Czasem melodyka danego utworu przywołuje wspomnienie klasycznych soundtracków z filmów sci-fi („A Flexible Plan”), a kiedy indziej – historyczne już dokonania duetu Orbital („Unstable Condition”). Nawet kiedy rozbrzmiewają dubowe akordy, ze względu na kontekst w jakim zostały umieszczone, przypominają one raczej charakterystyczne dokonania Basic Channel z lat 90. niż podobne brzmienia DeepChord z późniejszej dekady.

Wyjątkowo urokliwa ta wycieczka Johna Tejady w pionierskie czasy nowej elektroniki. Piękne melodie, ujmujący klimat i wyrafinowane aranże. Wszystko to sprawia, że „Parabolas” można uznać za jeden z najlepszych albumów w obszernej dyskografii amerykańskiego producenta.

Kompakt 2011

www.kompakt-net.de

www.myspace.com/kompakt

www.myspace.com/johntejadasounds







Jest nas ponad 16 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
7 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
buszkers
buszkers
13 lat temu

Ja będąc wielkim fanem dokonań Tejady z drugiej połowy poprzedniej dekady – jestem mocno rozczarowany. Cały czas to samo, te same patenty, te same dźwięki… Znudziło mnie to już. A szkoda, liczyłem, że John ogarnie coś bardziej „na świeżo”.

Paweł
Paweł
13 lat temu

To może nadchodzący tobais. załagodzi sprawę. 🙂

mallemma
mallemma
13 lat temu

ale ta kompilacja to w większości nie najnowsze kawałki! No cóż, pozostanę w status quo, albo lepiej – obrażę się!

Paweł
Paweł
13 lat temu

Mam coś jeszcze lepszego w tym klimacie – kompilację z Laid. Recenzja niebawem. 🙂

mallemma
mallemma
13 lat temu

Motor City Drum Ensemble czeka do zrecenzowania, dopiero będą peany i uniesienia! Pozdrawiam!

Paweł
Paweł
13 lat temu

Mallemma, dziecko kochane, coś Ty taka marudna ostatnio? Nijak Ci dogodzić nie mogę. 🙂

mallemma
mallemma
13 lat temu

Sielankowy i szczerze odkrywający swe zacne łono już za pierwszym razem, co, niestety, stanowi duży błąd, bo gdyby tam zasiać ziarno niepokoju, można byłoby się dłużej wgryzać w urodziwy redukcjonizm, już nie mówię o powolnym odkrywaniu, bo to nie tego typu płyta. Świetny, ale niestety – w sam raz na raz, lub od czasu do czasu – bo na pewno nie na dłuższą metę.

Polecamy

Ron Wright & Neil Webb

„Burning Pool” to soundtrack do filmu o Sheffield w wykonaniu dwóch weteranów tamtejszej sceny elektronicznej.