Wpisz i kliknij enter

Motion Sickness Of Time Travel – Luminaries & Synastry

Rachel Evans pod szyldem Motion Sickness Of Time Travel naprodukowała wcale niemało muzyki. Szkoda tylko, że jej ostatni album – „Luminaries & Synastry”, sprawia wrażenie nagranego w pośpiechu, bez większego pomyślunku.

Wydawać by się mogło, iż ambient, który wyjdzie spod ręki kobiety, będzie charakteryzował się czymś niezwykłym. I coś w tym jest. Kompozycje, eterycznie lekkie, kuszą cichym śpiewem („Synastry”) oraz sennymi wokalizami („Late Day Sun Silhouettes”). Faktem jest, że cyfrowy świergot w „Day Glow” oraz miękki rytm przypominający pracę sonaru, jaki przewija się przez utwór „Ascendant”, mogą zaciekawić. Jest to jednak o wiele za mało, by na dłużej przyciągnąć uwagę osłuchanego poszukiwacza dźwięków opatrzonych etykietą ambient. Dlatego też album ten, zamiast zachęcać do co raz to nowych eksploracji poszczególnych kompozycji, szybko wpędza w znużenie stając się idealnym tłem do popołudniowej drzemki. A zapewne nie tego życzyłaby sobie Pani Evans. Prawdą jest, iż muzyka zawarta na „Luminaries & Synastry” bardziej nadawałaby się do prezentowania możliwości technicznych wszechobecnych tu syntezatorów, aniżeli do tłoczenia jej na winylach.

Motion Sickness Of Time Travel jest niczym wakacyjne powtórki seriali – wszystko już słyszeliśmy, wszystko gdzieś już było. Od bulgoczącego tła i analogowego pasma szumu, po sinusoidalne pasaże generowane mocą syntezatorów klawiszowych i vangelisowskie kaskady dźwięków. W twórczości Rachel Evans dalej najciekawsza pozostaje nazwa tego projektu.

http://soundcloud.com/experimedia/motion-sickness-of-time-travel

Digitalis Recordings | 23.06.2011

2/5







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
1 Komentarz
Inline Feedbacks
View all comments
Łukasz
12 lat temu

A ja przyznam, że byłem zachwycony tym albumem, może też i dlatego, że jest to pierwsza rzecz spod ręki tej pani, którą słyszałem. Zgodzę się, że środki po jakie sięga przewinęły się juz wielokrotnie, kojarzyć je mozna przede wszystkim z dokonań oneohtrix czy grouper (tu przez te „wokale”). Niemniej jednak po sklejeniu tych środków efekt końcowy ma swoją dość oryginalną strukturę tak więc o płycie mogę powiedzieć, że jest autorska. A to już bardzo dużo.

Polecamy

Depeche Mode – Memento Mori

Piętnasta płyta Depeche Mode zaczyna się dźwiękami maszyny perkusyjnej produkowanej pod…Warszawą. A potem zaskakuje jeszcze bardziej.