To był pierwszy z trzech październikowych koncertów GusGus w Polsce. Zespół wystąpił w swoim obecnym, 5-osobowym składzie. Zobaczcie zdjęcia i przeczytajcie, czy warto będzie jechać do Katowic lub Warszawy.
Na początek ważna deklaracja: debiutanckie „Polydistortion” jest dla mnie osobiście płytą najważniejszą, kompletną i niepowtarzalną. Dzięki niej darzę GusGus wielkim sentymentem i uwielbieniem, niezależnie od późniejszych muzyczno – personalnych perturbacji. Dlatego ta relacja nie może być w pełni obiektywna. Tym bardziej, jeśli na scenę wychodzi Daniel August – facet, którego od 15 lat chciałem posłuchać na żywo.
W trackliście znalazły się kawałki z dwóch ostatnich albumów, wydanych dla Kompaktu. Wyjątkiem były „David”, pochodzący z krążka „Attention” oraz „Moss” (z „Forever”). To dość prosty przekaz zespołu: „nasza najnowsza historia nie obejmuje dwóch pierwszych albumów, nie będziemy już wracać do trip-hopowych korzeni”. Trochę szkoda – „Believe” czy „Polyesterday” sprawdzały się kiedyś na żywo doskonale.
Wspaniale było obserwować, jak President Bongo oraz Biggi Veira wykręcają, wydłużają, modyfikują kolejne kawałki. Oryginały z płyt były tu jedynie kruchym szkieletem, czasem trudno rozpoznawalną esencją, wokół której powstawały kolejne warstwy elektroniczno – wokalnych improwizacji. Popisy i taniec trzech wokalistów – Augusta, Earth oraz Högniego Egilssona – dodawały koncertowi wyjątkowej energii. Szczególnie Egilsson – obdarzony przecież tak ciepłą, spokojną barwą głosu – robił we Wrocławiu za prawdziwego wodzireja, nieustannie dopytując, czy Wrocław aby na pewno dobrze się bawi.
A Wrocław bawił się doskonale, Szczególnie podczas „Over”, „Moss” czy „Add This Song” – wówczas w Eterze panowało totalne szaleństwo. Skończyło się na dwóch bisach i wielkich ukłonach od GusGus. Ten zespół znów jest w formie!
Dodajmy, że wrocławski występ GusGus otwierał nowy cykl koncertów City Sounds. Dwa kolejne występy zaplanowano w Katowicach (19 października, MegaClub) w Warszawie (20 października, 1500m2). Warto!
Autorem zdjęć jest Kamil Downarowicz.
Kocham Gus Gus niezmiennie od 15 lat. Koncert we Wrocławiu był najlepszym, który usłyszałam w tym roku. Niesamowita atmosfera i rewelacyjne brzmienie.
4 lata temu w Katowiach było niesamowicie na ich koncercie. mam nadzieję, że za tydzień będzie tak samo… choć jak czytam recenzje nie mam już wątpliwości :))))
Jedna z lepszych imprez na jakich bylem, klimat, naglosnienie, before i after set rewelacja
koncert byl fenomenlany wroc-loves gus gus!
Eh, żałuję, że mnie tam nie byłlo ;(