Wpisz i kliknij enter

Marc Houle – Undercover

Kiedy w połowie minionego roku, Magda, Marc Houle i Troy Pierce, żegnali się z Richie Hawtinem, usamodzielniając działalność wytwórni Items & Things, od razu zapowiedzieli, że będą jej nakładem publikować płyty zawierające różnorodną muzykę. Pierwsze dwunastocalówki wydane jej nakładem nie potwierdzały jednak tej obietnicy – zarówno nagrania Madato, jak i Danny`ego Benedettiniego utrzymane były w klimacie minimalowego techno. Niespodziankę sprawił dopiero jeden z szefów tłoczni – Marc Houle. Jego pierwszy album dla Items & Things to niespodziewana wycieczka po różnych stylach tanecznej elektroniki, tkwiących korzeniami w latach 80.

Już pierwsze nagranie zaskakuje – kanadyjski producent sięga w „Hearing” po nowocześnie wymodelowane italo disco, zestawiając ze sobą tęskne pasaże melodyjnych syntezatorów i zbasowane akordy mrocznych klawiszy w stylu podobnym do dawnych dokonań Savasa Pasacalidisa. Bardziej kosmiczna wersja gatunku pojawia się wraz z nagraniem „Very Bad”. Tym razem Houle wykorzystuje przestrzenne arpeggia typowe dla twórczości projektów w rodzaju Droids, osadzając je jednak na mniej oczywistym podkładzie rytmicznym. Po raz trzeci ejtisowe disco powraca w kompozycji „Mooder”. Choć zaczyna się ona drgającym pochodem basu rodem z klasycznych nagrań Yello, z czasem zamienia się w motoryczne electro oplecione sążnistymi pasażami melodyjnych syntezatorów.

Bliżej wcześniejszych dokonań Houle`a lokują się utwory wystylizowane na chicagowski house. Już w umieszczonym prawie na wstępie albumu tytułowym „Undercover” pojawiają się twarde uderzenia automatu perkusyjnego podbite falującym pochodem masywnego basu. Strukturę tę uzupełnia wibrujący loop niosący mroczną nawijkę podawaną zdeformowanym głosem. Kwaśne tony Rolanda 303 rozbrzmiewają natomiast w „Bink” – idealnie pasując do miarowych bitów podszytych charakterystycznym clappingiem.

No i wreszcie mroczne techno. Houle wraca do swych korzeni w trzech utworach. „Juno 6660”, choć jest osadzony na szorstkim rytmie rodem z Motor City, porywa przesterowanym basem przypominającym wczesne nagrania LFO w klimacie warpowego bleepu. Z kolei w „Am Am Am” ciężkie bity i minimalowe loopy stają się pretekstem do przywołania metalicznego industrialu sprzed ćwierć wieku – o czym świadczą przemysłowe efekty wypełniające przestrzeń nagrania. I wreszcie finałowy „Under The Neath” – porywające Detroit techno z wokoderowi wokalizą w stylu najlepszych nagrań Juana Atkinsa.

„Undercover” to bez wątpienia najciekawszy album w dorobku Marca Houla. Nie dość, że różnorodny, to pomysłowo zrealizowany, pełen niebanalnych melodii i intrygujących pomysłów brzmieniowych, w perfekcyjny sposób łączący ejtisową nostalgię z nowoczesną produkcją. Jak na razie wynik tegorocznej rozgrywki między Items & Things a M-nus jest zaskakujący: 1:0.

Items & Things 2012

www.itemsandthings.com

www.myspace.com/itemsandthings

http://www.myspace.com/marchoule3 







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
1 Komentarz
Inline Feedbacks
View all comments
misiec
misiec
12 lat temu

Bdb, no co by nie powiedzieć

Polecamy

3 pytania – DYYU∩E

Podpytujemy co słychać u wrocławskiego producenta i DJ-a związanego m.in. z wytwórnią The Very Polish Cut Outs.