
Radek z Kamp! przygotował dla Was osobistą listę 21 najlepszych kawałków roku 2012. To świetny set na zimową środę. Miłego odsłuchu!
Pod koniec ubiegłego roku Kamp! wydał świetnie przyjęty, debiutancki album. Poprosiłem Radka Krzyżanowskiego (który na swoim koncie ma już kilka publikacji w NM) o podsumowanie ostatnich 12 miesięcy w muzyce. Poniżej set 21 kawałków wraz uzasadnieniem.
Wszystkie kawałki w jednym secie
Jeśli chcecie odtworzyć sobie set z wszystkimi utworami, włącznie poniższe video – kawałki będą się przełączać automatycznie.
Pojedyncze kawałki z uzasadnieniem
Poniżej poszczególne kawałki z uzasadnieniem Radka.
Todd Terje – Inspector Norse
Najlepszy kawał parkietu zeszłego roku. i jedno z najbardziej euforycznych przejść w muzyce tanecznej ever (tu 2:16, wersja płytowa 3:36). Nogi same chodzą i nawet takie drewno jak ja nie jest w stanie oprzeć się pokusie.
Beach House – Lazuli
W kategorii dream pop bez konkurencji. a i poza nią ciężko o lepszych songwriterów. Trudno wybrać najlepszy utwór, każdy mógłby się tu znaleźć.
Benoit & Sergio – New Ships
Po świetnym „Everybody” z 2011, progresu ciąg dalszy. Najcieplejszy i najbardziej organiczny house zeszłego roku.
John Talabot – Oro y Sangre
Brud, trans, klimat złowieszczy, melodia sentymentalna, surowość TR-626. W pewnym sensie nowa jakość.
Ariel Pink – Only In My Dreams
Najbardziej uzależniający motyw plus najlepszy hook gitarowy i najbardziej głupawa melodyjka roku w jednym. Takie rzeczy tylko u Ariela.
Sebastian Tellier – Cochon Ville
Ten basik, te chórki, ta dekadencja! Ciekawe czy bez teledysku też by tak hulało…
Twilite – One Quiet Moment (lieke rmx)
Balearic uzyskany niebalearycznymi, niewyświechtanymi środkami. Punkt za początek ala „Gyroscope” Boards of Canada .
Lindstrom – ra-akx-st
Progresja akordów od razu wskazuje na twórcę. Niby nic nowego, ale nie o to tu chodzi.
Natalie And the Loners – Daria
Urzekająca ballada którą równie dobrze mogli nagrać Beatlesi.
Van She – Jamaica
Takich tropików było sporo w ciągu ostatnich lat, ale mało który tak łatwo wpadał w ucho.
Toro Y Moi – Rose Quartz
Fuzja pierwszych dwóch płyt z piekielnie dobrym hookiem podbitym samplami. Na płycie już w styczniu.
Jacques Green – Arrow
Niby po niemiecku, a kołysze. niby 9 minut, a kończy się szybko. Transowo, medytacyjnie i odprężająco – od zeszłorocznego „Snooze 4 Love” Todda Terje najlepiej w tym temacie.
Avicii – Silhouettes
Guilty pleasure roku, choć nie ma się czego wstydzić – większość niezal producentów chciałoby mieć to w swoim dorobku.
Frank Ocean – Pyramids
Świetnie ułożone puzzle, a wstawki rodem z Gordian Knot (4:30 i 8:30) rozbijają bank.
Chet Faker – Archangel
Oryginał Buriala jest tylko namiastką. Emocjonalne obnażenie nagięte do granic i na tym polega siła tego wykonania.
Rebeka – Stars
Swoboda i energia, ekspresja i porządek, popowość i nieoczywistość. Czekam na płytę.
Chilly Gonzales – Train of Thought
Mam ogromną słabość do Satie czy cyklu Debussy’ego „Kącik dziecięcy” i po raz drugi uległem czarowi uroczych miniaturek nimi inspirowanych.
Kindness – Swingin’ Party
Track stary, ale z płyty z zeszłego roku. Oszczędnie i repetytywnie, z dbałością o każdy detal. Przepiękny motyw wokalny, który równie dobrze sprawdził by się w post-folkowym, gitarowym wydaniu.
Daphni – Ye Ye
Szaleństwo, nieprzewidywalność i organiczność Caribou przeniesione na grunt niemieckiej, twardej elektroniki.
Dave Aju – Caller #7
Biały szpan na max, czyli białe rapy na tle szpanerskich basików.
Tame Impala – Feels We Only Go Backwards
Najlepsza piosenka zeszłego roku. I produkcja. I psychodelia.

O proszę! Radek także miłośnikiem Tame Impala! Jak najbardziej za! 😀
W rekomendacjach Radka najbardziej bawi mnie to, że od A do Z są to artyści inni od tych, których słucham na co dzień – czasem aż się za głowę łapię ze zdziwienia (jak w przypadku Ariela). Potem okazuje się, że to wszystko jest naprawdę warte poznania.