Tym razem szwajcarski producent postawił jednoznacznie na house – i to podporządkowany w większości przypadków strukturze piosenki.
Chociaż Sam Geiser dorastał w domu pełnym muzyki, od jazzu do rocka, swoją prywatną epifanię przeżył, kiedy usłyszał utwór „Pump The Move” E-Dancera. Od tamtej pory robił wszystko, aby tworzyć i grać dla innych house i techno. Wspomniane nagranie, zrealizowane przez Kevina Saundersona, w wyraźny sposób naznaczyło własną twórczość młodego Szwajcara, bo od początku cechowało ją ciepłe i naturalne brzmienie, typowe dla dokonań artystów z Detroit i Chicago.
W ciągu piętnastu lat swej producenckiej działalności Geiser publikował pod różnymi pseudonimami. Najważniejszym z nich okazał się Deetron, którym firmuje do tej pory aż kilkadziesiąt winylowych dwunastocalówek i jeden album. Wydany siedem lat temu „Twisted” był podsumowaniem pierwszego etapu kariery projektu, koncentrującego się wokół energetycznego techno. Od tamtej pory szwajcarski twórca zwrócił się w stronę lżejszych brzmień. Świadectwem tego drugi album Deetrona – opublikowany właśnie „Music Over Matter”.
Trzynaście zamieszczonych na kompaktowym krążku nagrań układa się w barwną mozaikę różnych odmian house’u. Zaczyna się od hołdu Geisera dla swego mistrza – bo „Thinking” zrealizowany z udziałem Rippertona i Cooly G. przypomina swym brzmieniem i melodyką klasyczne przeboje Inner City. Echem współczesnych produkcji z Detroit w stylu Theo Parrisha jest tutaj szorstki „Insatiable” z soulowym wokalem Delvis. „Sing” to też energetyczny deep house – ale o bardziej europejskim charakterze. Po raz ostatni na płycie Gaiser sięga po tę estetykę w „Can’t Love You More”, splatając ze sobą acidowe efekty i organiczne dźwięki Rhodesa. Jest tu też jeden ukłon w stronę Chicago – w rezonującym basowymi akordami „Love Songu” z gościnną nawijką Setha Troxlera.
[embeded: src=”http://www.junostatic.com/ultraplayer/07/MicroPlayer.swf” width=”400″ height=”90″ FlashVars=”branding=records&playlist_url=http://www.juno.co.uk/playlists/builder/507260-01.xspf&start_playing=0&change_player_url=&volume=80&insert_type=insert&play_now=false&isRe lease=false&product_key=507260-01″ allowscriptaccess=”always”]
„Crave” otwiera na albumie worek z nagraniami odwołującymi się do house’u rodem z początku lat 90. W powstaniu nagrania miał swój udział Hercules & Love Affair – i pewnie stąd tyle w nim brzęczących dźwięków o 8-bitowej proweniencji. „Rhythm” wspomógł natomiast swoimi producenckimi zdolnościami Ben Westbeech – dodając od siebie filuteryjną partię piano. Wspomnienie rave’owej wersji house’u wnoszą do tego zestawu „Come Away Further” i „Mount On Me”, uderzając połamanymi breakami, pohukującymi basami i sonicznymi klawiszami. Najsłabiej wypadają w tym towarzystwie dwie kompozycje o niemal popowym sznycie – „Strange Thing” i „Rescue”, osuwając się w stronę niczym nie wyróżniającego się radiowego house’u spod znaku Kiss FM.
Jedynie w kompaktowej wersji dostajemy bonusowy utwór „Starblazer”. I jest to najlepsze nagranie z całej płyty – nowojorski garage o euforycznej melodyce, niesionej przez radosną partię piano i zmysłową wokalizę. Po prostu – klubowy killer!
Sam Geiser oddalił się stonowanego techno z poprzedniego albumu. Tym razem postawił jednoznacznie na house – i to podporządkowany w większości przypadków strukturze piosenki. Szwajcarski producent dobrze sobie radzi z taką formułą muzyczną, zgrabnie balansując klubową energię i wyraziste melodie. W kilku utworach ręka mu się nieco omsknęła – ale generalne wrażenie jest korzystne. Dlatego z płyty będą mieli pożytek zarówno didżeje, jak i fani lubiący słuchać muzyki w domu.
Music Man 2013