Płyta o dwóch początkach, ale czy da się wskazać jej koniec?
Początek numer 1:
Historia powstawania płyty „Jedwabnik” nie sięga aż dwóch tysięcy lat, ani nie jest zainspirowana jakąś odległą mityczną opowieścią. Ważny jest rok 2000, kiedy to Błażej Król (UL/KR) jako nastolatek poznał nagrania Jerzego Mazzolla, Radosława Dziubka (Blimp, Innercity Ensemble) oraz Wojciecha Kucharczyka. – Kilkanaście lat później napisałem do wymienionych wcześniej panów z prośbą o „podarowanie” kilku minut muzyki, plam, rytmów, hałasu, czegokolwiek dźwiękowego. Prosiłem o loopy, sample czy fragmenty odrzucone lub niewykorzystane, zapomniane dźwięki, które zaraz po otrzymaniu zacząłem ciąć, obracać, rozciągać, gnieść i gładzić – Błażej Król. W końcowym etapie prac nad albumem dograno jeszcze kilka dodatkowych partii, głównie syntezatorowych.
Początek numer 2:
Najpierw nagrania z „Jedwabnika” pojawiły się na kasecie (pod koniec sierpnia) wydanej przez Sangoplasmo Records. Z kolei w ostatnich dniach października, dzięki kooperacji dwóch wytwórni Bocian Records i Sangoplasmo Records, ten sam materiał został opublikowany na CD. Ja jestem posiadaczem płyty kompaktowej.
Kolejny początek, lecz bez wyraźnego końca…
Album rozpoczyna niezwykła kompozycja „W miarę, jak wędrujesz podnóżem góry, tajemnica się pogłębia”, w której znalazło się sporo odniesień do ambientu, ale myślę, że tego projektu nie należy przepuszczać jedynie przez tego typu wizjer stylistyczny, gdyż znajdziemy na krążku wiele innych estetyk. We wspomnianym utworze jest też charakterystyczne brzmienie klarnetu Mazzolla, a dokładnie jego perkusyjne techniki oddechowe, doskonale uzupełniające się z elektroniczną powłoką. W „Złamany, lecz niezłomny” na pierwszy plan wysuwają się leniwe dźwięki syntezatora, umoczone w podobnie niespiesznych glitchowych bitach.
To, że artyści wędrują po różnych zakamarkach dźwiękowych pokazuje nagranie „Pani Jedwabników”, gdzie zdecydowanie dominuje głęboka i przejmująca gra Mazzolla, połączona z bardzo ciekawym i świeżo brzmiącym elektronicznym połamańcem. Już w połowie albumu dostrzegłem jeden mankament tego wydawnictwa – nagrania są za krótkie (płyta trwa niecałe 30 minut). Szkoda, że te znakomite i zgrabne pomysły nie urosły do dłuższych form. Następne kilka minut spędzone z tajemniczo brzmiącym utworem „Ten, który kroi jeziora” potwierdzają powyższe słowa i śmiem twierdzić, że wcale by nie straciły na wartości utwory kwartetu, gdyby je wydłużyć o te kolejne pięć minut.
Nostalgiczny i surowy fragment „Śmierć pierworodnego” jest swoistym rytualnym interludium dla kompozycji „Sadachbia” zamykającej płytę. Jeśli dobrze odczytuję tytuł tego nagrania, to w nomenklaturze arabskiej oznacza jedną z gwiazd w konstelacji Wodnika. „Sadachbia” w wykonaniu Dwutysięcznego świeci wyjątkowym bitem wyrzuconym w przestrzeń niemal bliską kosmicznych eksploracji. Przypuszczam, że sprawcą tych wysmakowanych rytmów jest Kucharczyk. „Sadachbia” to zdecydowanie jeden z najjaśniejszych fragmentów z całego zestawu.
I oto mamy kolejne bardzo dobre wydawnictwo na polskim rynku fonograficznym. Sam skład muzyków, powinien was zachęcić do sięgnięcia po ten krążek, czy jak kto woli kasetę. Co ciekawe, często tak bywa w przypadku przedsięwzięć z udziałem znanych artystów, że w rezultacie skomponowana muzyka pozostaje jedynie literalną emanacją ich nazwisk, zapisanych w książeczce dołączonej do płyty. Projekt Dwutysięczny jest tego zaprzeczeniem. Powstał przemyślany materiał do wielokrotnego odtwarzania oraz każde następne przesłuchanie odkrywa ukryte w nim smaczki. „Jedwabnik” to również płyta bez wyraźnego końca, tak jakby artyści, a w przeważającej mierze Błażej Król, dawał sygnał słuchaczom, że będzie kontynuacja ich wspólnych poszukiwań. Mam przeczucie, że następny longplay tego projektu będzie w pełni nagrany na żywo. Nie pozostaje mi nic innego, jak tylko czekać na początek numer 3.
kaseta sierpień 2013 Sangoplasmo Records | CD Bocian Records i Sangoplasmo Records – 28.10.2013
kolejny, typowy, sfrustrowany troll. polactwo ma się dobrze.
Ja bym tej plyty w net-lableu nie wydal!
Jest bardoz przecietna i o ile kasetowa edycja jest mi obojetna bo i kto na czym bedzie to odtwarzal tak decyzja wlasciciela labelu bocian mnie dziwi. Przy jakosci materialu jaki byl wydawany wczesniej „jedwabnik” brzmi jak zart, nie mogę nie myslec inaczej jak tylko w kategorii wydania plyty ze znanazwiskami. To jest w ogole niezle. Krol pocial sobie sample, a kucharczyk mazol i kto tam jeszcze szaleja na fejsikby byli autorami plyty. Zenada