
Nowe nagrania brytyjskiego producenta przenika podskórne napięcie między industrialną brutalnością a pastoralną łagodnością.
West Midlands to szczególny obszar Anglii. Tam zaczęła się w XIX wieku rewolucja przemysłowa i tam też skończyła kilkadziesiąt później. Zamykanie fabryk i kopalni przez rząd Margaret Thatcher w latach 80. minionego stulecia odmieniło zupełnie ten region. Te przemiany ekonomiczne i społeczne nie mogły nie pozostać bez wpływu na muzykę wywodzących się z West Midlands artystów. Nic więc dziwnego, że kraina ta wydała z siebie tak charyzmatyczne zespoły, jak Black Sabbath czy The Specials. Nie brakuje w tej galerii sław i twórców nowej elektroniki – a należy do nich przede wszystkim Mark E.
– Tytuł mojej nowej płyty wywodzi się właśnie od określenia używanego wobec moich rodzinnych stron. Wskazuje on na to, jak upadek przemysłu ciężkiego odbił się na krajobrazie naturalnym i społecznym Midlands. Ja jestem didżejem i producentem, ale moi dziadkowie pracowali zupełnie inaczej: jeden był kierowcą ciężarówki, a drugi robotnikiem w hucie. W pewnym sensie moje życie też zostało naznaczone przez przemienny ekonomiczne w tym regionie. Bo wystartowałem na scenie muzycznej dopiero wtedy, gdy straciłem „zwykłą” pracę – wyjaśnia artysta.
„Product Of Industry” otwiera gwar męskich głosów – i dopiero po kilkunastu sekundach wyłania się z niego spowolniony bit rodem z korzennego deep house’u. Z jednej strony towarzyszą mu smagnięcia hałaśliwych klawiszy, a z drugiej – narastająca fala onirycznych dźwięków („Kultra Kafe”). Bardziej klasyczny w brzmieniu jest drugi utwór utrzymany w podobnej stylistyce – tym razem głęboki podkład rytmiczny zostaje opatrzony w nostalgiczne tony piano i soulową wokalizę („Being Hiding”). Trzecia wariacja na temat „czarnego” deep house’u ma wyjątkowo minimalistyczną konstrukcję – ponieważ składają się nań tylko surowe bity i metaliczne loopy („Myth Of Tomorrow”).
Z poprzedniej płyty Marka E zapamiętaliśmy, że brytyjski producent lubuje się w szorstkich i smolistych rytmach. Tutaj jest podobnie. „Persia” to miarowo klaskany house o chicagowskim brzmieniu, w którym atonalne akordy klawiszy sąsiadują z melodyjnym pochodem basu. Jeszcze twardszy podkład znajdujemy w „Smoke” – a wypełniające nagranie mechaniczne efekty zostają zestawione z funkowym klangowaniem basu i ambientowym pasażem w tle. Podobnie wypada „Bog Dance” – uderzając zwalistymi bitami, które oplatają sążniste kaskady perlistych syntezatorów rodem z kosmische musik.
Najbardziej eksperymentalny sznyt Mark E nadał jednak dopiero trzem ostatnim kompozycjom. „Eganix” ma wyjątkowo oszczędna aranżację – właściwie to tylko marszowy puls i zaszumione klawisze, zza których przebijają się szczątkowe wokale. W „Image Monitor Learn” trafiamy na szarpaną rytmikę o mechanicznym metrum. Nerwowe uderzenia automatu perkusyjnego znajdują tu jednak kontrapunkt w postaci drugiego planu o ambientowym tonie. I wreszcie „Leaving Osaka” – majestatyczny house rozpisany na monotonnie pohukujące akordy, układające się z czasem w orkiestrowy motyw melodyczny.
Mark E unika dosłowności w swym hołdzie dla przemysłowego regionu Anglii. Owszem – sporo tutaj niewygładzonych, wręcz metalicznych bitów i dźwięków, ale nadal pozostają one wprzęgnięte w formułę klubowego house’u. Z drugiej strony brytyjski producent infekuje te motoryczne struktury rytmiczne mocno ambientowymi partiami. W efekcie jego nowe nagrania przenika podskórne napięcie między industrialną brutalnością a pastoralną łagodnością. Czyżby to oznaczało, że zimna kalkulacja ekonomiczna Margaret Thatcher ostatecznie zaowocowała pozytywnymi skutkami dla mieszkańców West Midlands?
Spectral Sound 2014

Płyta jest rewelacyjna jak dla mnie, to najciekawsza dotąd i najtreściwsza propozycja wśród tanecznych albumów tego roku, muzyka sugestywna zarazem i nietuzinkowo emocjonalna – chce się do niej wracać niczym do świetnej powieści, nie ma tu żadnych fillerów czy sztuki dla sztuki a prawdziwa, instrumentalna narracja, intrygująca opowieść… Gratulując błyskotliwej puenty dodam jeszcze tylko, że wyjątkowo barwne i potężne brzmienie jest wytworem w 100% analogowego sprzętu.
Tak jest! Dziękuję za ważne uzupełnienie i pozdrawiam. 🙂