Wpisz i kliknij enter

Oren Ambarchi – Live Knots

Dwie wersje tej samej kompozycji odsłaniające w pełnej krasie improwizatorski talent australijskiego gitarzysty.

Oren Ambarchi wkroczył na scenę improwizującą już w drugiej połowie lat 80. Czerpiąc inspirację z free jazzu w stylu Johna Coltraine’a i free rocka spod znaku Keiji Haino z czasem stworzył własny styl gry, który idealnie wpasował się zarówno w elektroniczne eksperymenty zainicjowane przez Fennesza, jak i fascynację sceny metalowej muzyką dronów, której najlepszym przykładem jest oczywiście działalność formacji Sunn O))).

Nic więc dziwnego, że dziś Ambarchi jest uznawany za jednego z najważniejszych artystów posługujących się w nieoczywisty sposób gitarą. Dlatego ma w swym dorobku kooperacje z tak różnymi twórcami, jak Jim O’Rourke, Z’ev czy Thomas Brinkmann, a jego płyty wydają najbardziej nobliwe oficyny specjalizujące się w awangardzie, choćby Touch, Tzadik, Mego czy Rune Grammofon.

Jednym z najważniejszych wydawnictw w dorobku Ambarchiego okazał się album „Audience Of One” opublikowany trzy lata temu przez wspomniany Touch. Centralną kompozycją w tym zestawie był ponad półgodzinny utwór „Knots”. Sumując wszystkie wcześniejsze fascynacje i doświadczenia autora stał się on jego swego rodzaju opus magnum, powtarzanym potem w koncertowej sytuacji w różnych wersjach. Dwie najciekawsze z nich trafiły właśnie na nowy krążek w katalogu berlińskiej wytwórni PAN – „Live Knots”.

Pierwsza rejestracja pochodzi z tokijskiego klubu SuperDeluxe i została dokonana w marcu 2013 roku. Ambarchi zagrał tam ze swym ulubionym bębniarzem – Joe Talią. I to właśnie on prowadzi dwudziestominutową improwizację na gitarę i perkusję.

Zaczyna się spokojnie – od szelestu jazzowych hi-hatów, którym towarzyszą gęstniejące z minuty na minutę sprzężenia instrumentu Ambarchiego. Z czasem muzyka się rozpędza – i warczące drony emitowane przez gitarę prowadzą wprost do rozpasanego kraut rocka, w którym motoryczna gra Talii nadaje transowy puls dzikim skowytom wytwarzanym przez australijskiego eksperymentatora. Kiedy furia osiąga swój ekstatyczny pułap – Talia dokonuje radykalnego zwrotu akcji, wiodąc swego przyjaciela ku uspokajającemu finałowi.

Druga rejestracja „Knots” pochodzi z koncertu Ambarchiego z orkiestrą Sinfoniettą Cracovią podczas festiwalu Unsound w październiku 2013 roku. I jest to znacznie bardziej rozbudowana wersja słynnej kompozycji. Tym razem głównym partnerem australijskiego gitarzysty był krakowski zespół smyczkowy dowodzony przez wybitnego skrzypka z USA – Eyvinda Kanga.

Początkowo wydaje się, że Ambarchi postawił sobie za cel zmiażdżenie swych współpracowników – szybko się rozpędza, generuje kolejne kaskady hałaśliwych sprzężeń, a smyczki z trudem przebijają się przez ten jazgot. Z czasem dołącza perkusja i wtedy muzyk uderza niemal w metalowe tony – wypełniając przestrzeń porażającymi zmysły zawodzeniami gitary. Kiedy jednak ten huraganowy atak milknie – z ciszy wyłaniają się elektroniczne preparacje ciekawie spuentowane majestatycznymi pociągnięciami smyczków. Choć krakowska orkiestra grała z partytury – po raz kolejny udowodniła, że potrafi być godnym partnerem nawet najbardziej odważnych eksperymentatorów.

„Live Knots” nie tylko potwierdza wysoką klasę improwizatorską Ambarchiego – ale wskazuje również jego niezwykłą czujność w doborze współpracowników. Zarówno Talia, jak i Kang czy Sinfonietta Cracovia ciekawie dopasowują się do jego muzyki, uzupełniając ją o własne elementy, ale nigdy nie przesłaniając tego, co najważniejsze w twórczości Australijczyka – niesamowitych możliwości gitary. Tak jest i tym razem – a nas tym bardziej cieszy, że w ten oto sposób zapis kolejnego koncertu z krakowskiej edycji Unsoundu (po „Solaris” i występie Lustomorda) został uwieczniony na płycie.

PAN 2015

www.p-a-n.org

www.facebook.com/panact

www.orenambarchi.com







Jest nas ponad 16 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
2 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Kacz
9 lat temu

Joe Talia <3

panmamplan@pan.pl
panmamplan@pan.pl
9 lat temu

Ufff! Już myślałem, że Komła napisze!

Polecamy