
Mistrzowie techno idą na wojnę.
Tego typu kooperacje zawsze elektryzują fanów. Nic w tym dziwnego – wszak w jednym studiu spotkało się dwóch wybitnych producentów nowego techno. Każdy z nich miał już jednak podobne przygody za sobą. Lucy nagrał przecież cały album ze Speedy J’em jak Zeitgeber, a Ben Klock realizował wspólne utwory choćby z Marcelem Dettmannem. Efektem spotkania artystów są cztery nagrania opatrzone intrygującym tytułem „War Lullaby”.
Płytę otwiera „Bliss” – nastrojowa introdukcja rozpisana na rozwibrowane arpeggio o laboratoryjnym tonie, w którym można usłyszeć zarówno echa klasycznej kosmische musik w stylu Conrada Schnitzlera, jak i ambientowych preparacji TV Victora dla Tresora. „War Lullaby” to bez wątpienia jedno z najlepszych nagrań w stylu techno w tym roku. Choć zaczyna się od syntezatorowego wstępu i mrocznej recytacji rodem z Laibacha – ostatecznie uderza stłumionym bitem, wnoszącym ze sobą złowieszczo szeleszczące blachy.
„Santeria” przywołuje już samym swym tytułem parny klimat kubańskiej dżungli. Podobnie jest z muzyką – bo nagranie wiedzie ciężki i ospały rytm, który z czasem uzupełniają plemienne conga i ćwierkające efekty. A wszystko to zanurzone jest w niepokojących pogłosach, kreujących nastrój rodem z horroru. Z utworem tym idealnie koresponduje umieszczone na finał nagranie „A Ghost Lovestory” – świetlisty prepar wiedziony tęsknymi zawodzeniami analogowych klawiszy, wpisanymi w ziarnisty szum.
„War Lullaby” nie zawodzi pokładanych w sobie oczekiwań – cztery kompozycje z płyty łączą w sugestywny sposób eksperymentalne ciągoty Lucy’ego z klubowym nastawieniem Klocka. Jest w tej muzyce dyskretny hołd dla tradycji – ale i śmiałe spojrzenie w przyszłość. A czyż nie takie powinno być właśnie techno w swej najszlachetniejszej formie?
Stroboscopic Artefacts 2015
