Post-techno, post-industrial, post-metal, post-apocalyptic.
Niekonwencjonalne podejście do techno i industrialu w wykonaniu brytyjskiego producenta Samuela Kerridge’a sprawiło, że szybko znaleźli się inni artyści, próbujący rozwinąć jego pomysły na własną modłę. Większość z nich skupiła się wokół legendarnej firmy Downwards, dla której zresztą początkowo młody Anglik nagrywał – i były to projekty OAKE, Talker, Grebenstein i Marshstepper. Cechą charakterystyczną muzyki tych wykonawców było odwoływanie się do post-punkowej estetyki sprzed ponad 30 lat, łączącej punkową agresję z gotyckim mrokiem i industrialną transgresją.
Dzisiaj dostajemy debiutancki album berlińskiego duetu Gainstage, który stanowi dalszy krok w poszerzaniu tej formuły. Arik Hayut i Pierce Warnecke postanowili dokonać tego uzupełniając elektroniczne brzmienia generowane z laptopa o dźwięki „żywej” perkusji. Z drugiej strony umożliwiło im to inkorporację elementów innej estetyki muzycznej – metalu w jego dwóch najbardziej ortodoksyjnych wersjach, doom i sludge. Efekty tego są intrygujące, choć zdecydowanie przeznaczone tylko dla fanów ekstremalnego grania.
Początek albumu nie zapowiada tego, co wydarzy się potem – jednak ambientowy „Preload” uzupełniony przemysłowym chrzęstem to tylko zapowiedź nadciągającej burzy. Pierwszym jej zwiastunem jest utwór „Floods” – eksplodujący dudniącymi bitami i warczącymi basami niczym pamiętne nagrania duetu Emptyset. Pełne brzmienie niemieckiego projektu objawia dopiero „Sun Burnt Cloud” – łącząc majestatyczne pasaże klawiszy z dziko zawodzącymi przesterami i wściekłymi kanonadami perkusji w stylu Godflesh.
Kolejne nagrania dokładają nowe elementy do tej koncepcji. W „Dust In The Shadow” miarowe konwulsje bębnów wnoszą ziarnisty strumień kotłującego się noise’u. „Swiss Machine” zaskakuje oszczędnością aranżacji, koncentrującej się na… klaskanym rytmie. „Obsidian Organ” rezonuje dubowymi pogłosami wpisanymi w brutalne riffy przesterowanych syntezatorów. Echa dokonań Micka Harrisa i Justina Broadericka słychać również w „Lucid Vestige” – wykorzystującym jamajskie techniki tworzenia dźwięku do wykreowania dusznej i niepokojącej atmosfery.
Finał płyty znów przynosi powolne uspokojenie. Najpierw rozbrzmiewa „Seconds And Storms” – rozwijając się od onirycznego ambientu w stronę apokaliptycznego noise’u, spuentowanego rozszalałymi warkotami tektonicznego basu. „Postload” trwa niespełna dwie minuty – by w niespodziewany sposób zamknąć album radykalnym wyciszeniem. W wersji cyfrowej są jeszcze dwa ciekawe remiksy – „Obsidian Organ” Cut Hands (czyli Williama Bennetta z Whitehouse) i „Sun Burnt Cloud” Orphan Swords.
To nie jest muzyka dla każdego. Amatorzy mocnych wrażeń – zarówno z kręgów techno, jak i z kręgów metalu – znajdą tu jednak dużo dla siebie. Berliński duet kreuje mocne i mroczne dźwięki, które tchną autentyczną pasją. A że ich muzyka wymyka się jednoznacznej klasyfikacji, to tylko dobrze świadczy o aranżacyjnych talentach obu artystów.
Portal Editions 2015