Wpisz i kliknij enter

Matthias Schaffhauser – Diderot

Od laickiego filozofa – do laickiej elektroniki.

Matthias Schaffhauser będzie niebawem świętował dwudziestolecie swej działalności producenckiej. Zaczynał bowiem w połowie lat 90., od razu stając się jednym z pionierów minimalowego tech-house’u. Z czasem zauważyła go renomowana wytwórnia Force Tracks, dzięki której objawił swój debiutancki album „Lido Hotel”, będący w swym czasie idealnym wręcz wcieleniem nowofalowej nostalgii w klubowy idiom, co stało się szybko znakiem rozpoznawczym muzyki z Kompaktu.

To właśnie Schaffhauserowi udało się w Kolonii zbudować po sukcesie swej pierwszej płyty wytwórnię, która przez jakiś czas śmiało konkurowała z imperium Michaela Mayera i Wolfganga Voigta. Mowa o firmie Ware, którą producent powołał do życia w 2001 roku. Wydawał bowiem jej nakładem nie tylko własne krążki, ale też tworzących w zbliżonej formule artystów, takich jak Markse Guentner, Hans Nieswandt czy Ziggy Kinder, którzy zdobyli sporą popularność w minionej dekadzie.

Mimo, że Schaffhauser regularnie nagrywał z powodzeniem kolejne single – jego ostatni autorski album ukazał się w 2005 roku. Od tamtego czasu wiele się zmieniło na muzycznej scenie: minimalowy tech-house został wyparty przez industrialne techno, co w naturalny sposób wyhamowało działalność niemieckiego producenta. Ponieważ jednak sytuacja na klubowym rynku powoli znów zaczyna się jednak zmieniać, młoda wytwórnia Biotop prezentuje nam właśnie jego nowy album.

„Diderot” daleki jest od jednolitego brzmienia, w jakie zawsze wpisana była muzyka Schaffhausera. Tym razem są na płycie zarówno taneczne, jak i bardziej eksperymentalne nagrania. Ten pierwszy segment tworzą oczywiście tech-house’owe kompozycje, w których jednak dzieje się więcej niż w klasycznym minimalu. Przykładem może być podrasowany na tribalową modłę „Bye Bye Backlash” o wręcz panoramicznym rozmachu czy ozdobione soulowymi wokalizami o emocjonalnym tonie „Enlightenment (In The So Called Wrong)” i „Return”. To jakby nowa wizja gatunku, przefiltrowanego przez współczesne dokonania artystów z kręgu outsiderowego house’u i techno.

Z drugiej strony Schaffhauser nie obawia się wyhamować – i całkowicie zrezygnować z warstwy rytmicznej w swej muzyce. Efekty i tu są ciekawe. Swymi niekonwencjonalnymi aranżacjami zaskakują przede wszystkim dwie pierwsze kompozycje – „For Fritz I” i „Abyss”, w których tęskne wokale spotykają się z eksperymentalną elektroniką. Kiedy śpiew cichnie – koloński producent sięga po jeszcze bardziej ilustracyjną muzykę. „Skin Of The Night” przywołuje wspomnienie kosmische musik w stylu  Conrada Schnitzlera, a „Thanks For Leaving” mogłoby się znaleźć w katalogu Raster Noton.

Ten rozwichrzony charakter „Diderota” jednak nie razi: ponieważ zarówno klubowe, jak i ilustracyjne nagrania podszyte są tym samym niepokornym duchem odważnego eksperymentowania, album ma zaskakująco spójny ton. Zróżnicowanie brzmień i nastrojów sprawia do tego, że podczas pierwszego przesłuchania zestawu jesteśmy ciekawi, co też niemiecki producent wymyśli w następnej kompozycji. I większość niespodzianek, które nas czeka na płycie jest całkiem przyjemna. To oznacza, że Matthias Schaffhauser znów złapał wiatr w żagle – i nie ustaje w tworzeniu własnej wizji nowoczesnej elektroniki.

Biotop 2016

www.biotop-label.net

www.facebook.com/biotoplabel

www.facebook.com/mathiasschaffhauser







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
1 Komentarz
Inline Feedbacks
View all comments
Krystian Zakrzewski
Krystian Zakrzewski
7 lat temu

Uwielbiam człowieka

Polecamy