Trzech artystów spotkało się w studiu Rogalów Analogowy. Sprawdźcie, jakie efekty przyniosła współpraca Tazartèsa, Romańczuka i Załęskiego.
Ghèdalia Tazartès to bardzo ważna postać francuskiej awangardy o niezwykle bogatym dorobku fonograficznym – udzielający się w wielu projektach o różnorodnym nasyceniu gatunkowym (musique concrète, muzyka etniczna, poezja, noise, kolaże dźwiękowe i nie tylko). Paweł Romańczuk – muzyk, kompozytor i założyciel grupy Małe Instrumenty, zaś Andrzej Załęski to muzyk, filmowiec i kurator, znany chociażby z takich zespołów jak Multicide, Mitch & Mitch, 3 metry czy Za Siódmą Górą. Współzałożyciel grupy teatralnej Komuna Otwock. Współpracował z Teatrem Gardzienice i Teatrem Akademia Ruchu. Od 1993 roku pracuje jako kurator muzyczny „Programu Strefa” w Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski w Warszawie.
11 listopada Monotype Rec. wydała ich pierwsze wydawnictwo pt. „Carp’s Head”. Pisząc o muzyce tria, że wymyka się wszelkim standardom, to jakby nic nie napisać. Tazartès chyba nie musi już udowadniać tego, iż jest wybitnym wokalistą, ale na „Carp’s Head” pokazał bardzo szeroki wachlarz swoich wokalnych możliwości – swobodnie przechodząc od śpiewu gardłowego (przypomniał mi się niezwykły zespół z Tuwy, Alash Ensemble), makabrycznej opery w stylu Scotta Walkera („Dobra nasza”, „The End of Western World”), po klasyczną muzykę indyjską („Orient Calling”) i demonicznego bluesa, ale bliższego syberyjskich śpiewaków niż tych czarnoskórych z południa Stanów Zjednoczonych. Miejscami surowe, lecz bardzo intensywne i głębokie brzmienie może skojarzyć się z rozmaitymi OBUH-owymi produkcjami (wsłuchajcie się dokładnie w „Wolves and Birds” i „Wolves and Birds part 2”), to jednak muzycznie „Carp’s Head” dryfuje w nieprzewidywalnym kierunku, choć z udziałem wielu kultur z różnych stron świata. Całość nazwałbym analogowym skowytem z zaświatów (a może z Za Siódmej Góry?).