Spadkobiercy kolektywu Basic Channel.
Paul St. Hilaire to nikt inny, jak Tikiman (musiał zrezygnować z pseudonimu z powodów prawnych), czyli wokalista związany niegdyś z Rhythm & Sound, legendarnym dubowym projektem Moritza Von Oswalda i Marka Ernestusa (tłocznie Basic Channel, Chain Reaction, Maurizio, Main Street Records, sklep Hard Wax w Berlinie – absolutne fundamenty dub-techno). Pochodzący z karaibskiej wyspy Dominiki artysta jest założycielem wytwórni False Tuned, autorem dwóch albumów solowych i współpracownikiem m.in. Beat Pharmacy, Deadbeata, Stephena Hitchella i duetu Modeselektor. Jako wieloletni kooperant Basic Channel, czarnoskóry śpiewak jest duchowym dziedzicem ekipy w niemal prostej linii.
I choć skupione wokół kolektywu projekty należą już do przeszłości, wspólne dokonania St. Hilaire’a i Rhaudera (Marco Rhauderwiek) z klasą odświeżają tech-dubowe patenty sprzed lat. Najpierw były to cztery EPki wydane w barwach wytwórni Ornaments: „No News” (2009), „No News (Dub Remixes)” (2010), „Sidechain” (2012) i „Reconnection” (2016). Teraz – pełen album dla Sushitech Records. Ponadgodzinna zawartość „Derdeoc” przenosi wprost do złotych czasów gatunku. Wskazuje na to już otwierający całość, poprzedzony intro „Control”. Z ambientowej mgły wyłaniają się przetworzone sample melodyki i podskórna basowa pulsacja. Zanim jeszcze wejdzie wokal, miękki, regularny rytm zdąży już wyścielić wnętrze.
To jakby zaginiona kompozycja innych klasycznych aliasów Basic Channel z udziałem St. Hilaire’a – Round Three („Acting Crazy”!), Round Four i Round Five. Podobnie brzmią następujące po nim „Redeem” i zroszony kroplami wibrafonu „Meanwhile”, oparte na mocnym house’owym rytmie. Ale już oszczędny „Stabilize” i zagęszczony „Dim Dim” z uduchowionym zaśpiewem i linią basową w stylu Billa Laswella przywołują na myśl doskonałą płytę „Showcase” (Rhythm & Sound i Tikiman, 1998), zaś w „Bendage” pojawiają się kwaśne dźwięki à la Roland TB-303. Dodatkowo można rozkoszować się na poły instrumentalnymi wariantami (tzw. „versions”) trzech utworów: „Redeem”, „Dim Dim” i „Stabilize”.
Wielokrotnie udowodniono (zapewne zrobili to „amerykańscy naukowcy”), że zestawienie miarowej rytmiki, tłustych basów, natchnionych zaśpiewów, rozlanych rewerberacji i delayów, stanowi połączenie równie doskonałe, co czekolada z masłem orzechowym. Nikt by pewnie się nie zdziwił, gdyby wyszło, że zawiera w sobie złoty podział. Nie jest to specjalnie odkrywcze ani przełomowe granie, ale chyba nikt nie oczekuje od tej konwencji jakiegoś radykalnego progresu. Zarówno Paul St. Hilaire, jak i Rhauder osiągnęli na „Derdeoc” mistrzostwo hipnotycznej atmosfery – i właśnie nią można delektować się bez końca niczym malarskim majstersztykiem dopracowanym w każdym calu. Nie trzeba nawet odpalać spliffa.
Sushitech Records | 2017
I trzeba 🙂
czy „malarskim majstersztykiem dopracowanym w każdym calu” można się bez końca delektować – rzecz wysoce dla mnie dyskusyjna 😀
„Nie trzeba nawet odpalać spliffa” nie trzeba, ale można!