Wpisz i kliknij enter

Palmer Eldritch – [dog]

Nieustanny proces chwalenia.

Do diabła. Cały czas trzeba chwalić i chwalić. Postawa arcypolska wymagałaby jakiegoś narzekania albo radości, że coś bliźniemu poszło nie tak. A tu znów trzeba gratulować i szerzyć optymizm. Niewdzięczna rola. Dość żartów. Ujmując sprawę z innej perspektywy, jeśli człowiek zajmuje się recenzowaniem płyt to natrafić musi na kolejne wydawnictwo tego samego zespołu. W dodatku jeśli wcześniej wyrokował w ten sposób: „na tą chwilę Palmer Eldritch nagrali najlepszą płytę w swoim dorobku”, to sprawa z wydawnictwem następnym, które przewyższa poprzednie, nie jest taka łatwa do opisania. Tak właśnie jest w przypadku najnowszego krążka duetu Palmer Eldritch (Rafał Samborski, Piotrek Markowicz).

Krążek ma przyjemny tytuł „[dog]” i został wydany w Trzech szóstkach, podobnie jak poprzedni „Sidereal”. Okładka też jest spoko. I w ogóle cała płyta jest okrąglutka i fajniutka. Wybaczcie te infantylne określenia, ale same jakoś tak tu wskoczyły. Czas na konkrety. Jedenaście utworów, w których zespół pokazuje na co go stać. Serwuje dojrzałe granie i dobrze opracowane brzmienie. Muzyka z pewnością należy do łatwych, ale również absorbujących. Album jest równy. Można wpaść w środku jego trwania i spokojnie w nim pozostać zanurzając się po uszy. Idealnie nadaje się do zapętlenia i wypełniania przestrzeni wokół. Włączcie sobie pierwszy z brzegu „Odyssey” i zrozumiecie co mam na myśli.

Utrzymuję letni ton narracji, ale [dog] ma w sobie również sporo głębi. Chociażby w świetnym, otwierającym „The Dawn Song”. Prosty rytm, bogate tło i fragmenty wokalu. W rękach fachowców to wystarczy do stworzenia czegoś niezwykłego. Gdyby ktoś chciał się wyciszyć nieco na łonie przyrody to zespół podsuwa mu „Train Station”, który bardzo zgrabnie ewoluuje. Zaleca się również zrobienie sobie energetycznego zastrzyku w postaci „Drops”. Jestem pewien, że stali czytelnicy Nowej Muzyki docenią „Nightglass”, a słuchacze, którzy lubią zaskoczenia i nieco większą dawkę nowatorstwa powinni zrobić głośniej przy „RBR”. Właściwie nie mam żadnych uwag. Wszystko jest na miejscu, ładnie brzmi i poukładane jest z głową.

Ten nieustanny proces chwalenia zamknę jeszcze podkreśleniem tego co mi najbliższe na tym wydawnictwie. Numer jeden to „….On the Edge of Town”. Jest wyśmienity, nie tylko dlatego, że jest najdłuższy, ale ponieważ pokazuje klasę twórczą zespołu oraz ich zdolność do stylistycznych zmian w obrębie jednego utworu. Numerem dwa jest „Kiedy”. W nim na wokalu pojawia się Anna Jędruch, a sam utwór sięga nieco po anglosaskie brzmienia. Owszem Palmer Eldritch już to robili, ale nie zmienia to faktu, że znów im się udało. Przyklaskuję ich twórczości i coraz bardziej staje się ona dla mnie niezbędna. Przemawiają do mnie ich pomysły oraz płynna forma narracji. Do tego dbają o brzmienie. Niczego więcej nie potrzebuję. Jest super.

Trzy szóstki | 2019
Bandcamp
FB
FB 3szóstki







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy