Zagadkowa umysłowość.
Na początku pragnę zaznaczyć, że jestem zauroczony nazwą, pod którą skrywa się tajemniczy polski muzyk z Pomorza. Piszę tajemniczy, gdyż chowa on swoje personalia za przezwiskiem Zguba. Urok, wzmiankowany wyżej, ma rodowód dość mroczny, jak wskazywałaby nazwa, która niczego dobrego nie zwiastuje. I tu dochodzi do paradoksu, gdyż „Potwarz”, drugi album Zguby, to rzecz niebanalna i wciągająca. Kolejną rzeczą, na którą warto zwrócić uwagę, że Zguba grzebie głównie w przeszłości, niekoniecznie w poszukiwaniu zwodniczej nostalgii, ale aby przypomnieć tragizm dziejów człowieczych. Lądujemy w mrocznych czasach przed i powojennych w Bułgarii.
Świadczy o tym przemówienie w otwierającym „J’Accuse”. Do kogo należą te słowa, nie wiem, ale łatwo z nich wychwycić kontekst, nawet bez znajomości języka bułgarskiego. Każdemu utworowi towarzyszy klip umieszczony na YouTube, ale i bez tego można sobie wświetlić w głowie obrazy. Bezustannie obcujemy z ludzkim dramatem. XX wiek był go pełen, a Zguba wraca do niego, aby wskrzesić chaos wspomnień. Wyraźnie nawiązuje do okrucieństwa w utworze „Sybir”. Co ciekawe sięga głównie po muzykę klasyczną, a elektronika służy do uwypuklania detali. W tle przewija się twórczość Henryka Mikołaja Góreckiego.
Ale nie tylko. „Raróg” w środku wypełniony jest pięknym minimalizmem, a na obrzeżach dominuje surrealizm. Przeszywające partie wiolonczeli i fortepianu w towarzystwie przetworzonego głosu, sączą smutek wprost do uszu. W utworze „The Toll of the Sea” pojawia się gościnnie Foghorn. Ten fragment należy do najlżejszych na płycie. Można nawet pokusić się o stwierdzenie, że jest również najbardziej współczesny wraz z ambientową panierką. Bardzo mocnym momentem płyty jest „Um”. Złowrogi rytm, odległy dzwon i gęstniejąca atmosfera. W tym miejscu do głosu dochodzi zagadkowa umysłowość Zguby.
Być może przesadą byłoby wpisywanie mitycznej nadziei w końcówkę albumu, ale tak brzmi „Szlam”, który prezentuje kilka jaśniejszych motywów. Dla mnie najważniejszy jest jednak „Potwarz”, utwór tytułowy. Niesie w sobie pierwiastek, no właśnie, zguby, apokaliptycznego przesądzenia losu. Rozpaczy również. Muzyka staje się bardziej nerwowa i złożona. Nie jest to płyta obok której można przejść obojętnie albo włączyć sobie ją w tle codziennych czynności. Umiejętnie trafia we wrażliwe punkty organizmu, naruszając naszą codzienną otulinę.
Opus Elefantum Collective | 2019
Bandcamp
FB
FB Opus Elefantum Collective