
Tylko czy to źle?
Nieźle sobie pogrywają ci debiutanci z Australii. Swoim długogrającym albumem wprowadzili zamęt w moim, do tej pory, poukładanym muzycznym światopoglądzie. Dzisiejsze rozważania poświęcę kwestii skojarzeń, kopiowania i tym, co z tego wynika. Nim przejdę dalej, wypełnię swój obowiązek i przedstawię bohaterów niniejszej recenzji. Otóż za album pod tytułem „Snoopy” odpowiadają Conrad Standish i Sam Karmel. Nagrali płytę, której logikę mogą dyktować jedynie sny, ale nie tylko i o to nie tylko nie daje mi spokoju.
Pamiętam kiedy pierwszy raz zderzyłem się (inne sformułowanie nie wyczerpuje tematu) z dokonaniami artystycznymi zespołu Coil. Paranoiczny obłęd, elektroniczny minimalizm i spowijająca wszystko linia basu dają po dziś dzień niesamowity przykład muzycznego świata wyobrażonego. I właśnie zespół Coil przyszedł mi od razu na myśl w trakcie styczności z muzyką CS + Kreme. Oni nie tylko się nimi inspirują, co czasami mam wrażenie, że wchodzą w ich buty. W „Blue Flu” wręcz kopiują rozwiązania słynniejszych kolegów. Dług jaki zaciągnęli u nich wydaje się przekraczać wartość PKB niejednego państwa. Tylko czy to źle?
Nieprzypadkowo wybrałem „Blue Flu” jako zasadniczy punkt moich zmagań. Bo sam w sobie jest tworem o złożonej naturze, a melodeklamacje na pograniczu mantry sytuują go w aspołecznych obrzeżach. Monotonnemu rytmowi towarzyszą abstrakcyjne i popękane dodatki. Nastrój osamotnienie (znów, jak u Coil) towarzyszy nam również w mocno basowym „Faun House”, gdzie nawet nasycona klasycyzmem końcówka brzmi bardzo kameralnie. Podobne odczucia towarzyszą mi w „Time is a Bozo”. Naprawdę dobry jest utwór „Slug” z wyraźnym, dubstepowym akcentem. Może być i tak, że ciarki wyskoczą wam na ciele.
No więc, czy można mieć za złe muzykom, że nasłuchali się i nasiąknęli okrutnie wpływową muzyką zespołu Coil? Słuchając płyty „Snoopy” tak nie uważam, pomimo nachalnych skojarzeń w każdym możliwym wymiarze („Saint”). Nie zmieniają tego nawet jazzowe fragmenty w „The Whale`s Tail”. Do tej pory sądziłem, że takie kopiowanie czy też namacalne inspiracje odbierają dziełu muzycznego oryginalności. Jednak siła nastroju złych przeczuć, przytłaczająca na płycie, a znajdująca swoje ujście w znakomitym „Mount Warning”, zmieniło moje dotychczasowe podejście. Doktrynerstwo, po raz kolejny, okazało się przegranym poglądem.
The Trilogy Tapes | 2020
Bandcamp
