Wpisz i kliknij enter

Amnesia Scanner – Tearless

Finowie serwują miłosne ballady.

Gdyby spróbować wyłonić te projekty działające na scenie elektronicznej, które cieszyły się w mijającej dekadzie największym uznaniem ze strony wpływowych mediów, to na pewno znalazłby się wśród nich fiński duet Amnesia Scanner. Od pierwszego wydawnictwa w 2014 roku, wszystkim kolejnym jego poczynaniom towarzyszył bowiem jednoznaczny aplauz krytyki. Piszącym o nowej elektronice spodobało się jak zgiełkliwe i rozedrgane utwory grupy oddają współczesny chaos cywilizacyjny z przeładowaniem informacyjnym i fragmentarycznością cyfrowej rzeczywistości na czele.

I faktycznie: trzeba przyznać, że Amnesia Scanner miała ciekawy pomysł na nowoczesną elektronikę. Z jednej strony Finowie wstrzelili się w swój czas z odwołaniami do industrialnych metod obróbki dźwięku, a z drugiej – trzymając rękę na pulsie klubowych trendów, szerokim łukiem ominęli techno i house, koncentrując się na komercyjnych gatunkach, od grime’u, przez trap, po reggaeton. Chaotyczne i hałaśliwe nagrania duetu były też pomysłową odtrutką na modny w minionej dekadzie minimal, zaskakując dźwiękowym rozbuchaniem, bliższym amerykańskiemu EDM-owi niż europejskiemu undergroundowi.

Wczesne dokonania Amnesii Scanner były zaledwie obietnicą tego, co duet może w przyszłości stworzyć. Talent fińskich producentów w pełni objawił się na ich debiutanckim albumie, wydanym przez PAN w 2018 roku. Dwanaście nagrań z „Another Life” zabrzmiało naprawdę odważnie i nowatorsko, przynosząc ich autorom entuzjastyczne recenzje od „Resident Advisora” po „Gazetę Wyborczą”. Duet zdyskontował ten sukces udanymi występami, elektryzując widownię zarówno Unsoundu, jak i Roskilde. Dwa lata minęły – i przyszedł dla Finów trudny test „drugiej płyty”.

Już pierwsze przesłuchanie „Tearless” zaskakuje: większość nagrań na krążku to… ballady. Finowie dwoją się i troją, by udziwnić takie nagrania, jak „AS Flat” czy „AS Labyrinth”, szpikując je autotunowymi wokalami i metalowymi riffami (gościnnie grają tu Amerykanie z Code Orange), ale i tak spod tego gąszczu zdeformowanych dźwięków wyłażą na wierzch tęskne melodie, godne popowych piosenek ze szczytów list przebojów. To świadomy zabieg: „Tearless” ma być bowiem w zamierzeniu jego autorów „breakup albumem”, z tym, ze zrywają oni nie z kobietami, ale z… naszą planetą.

Ekologiczny wątek przewija się również wśród żywszych nagrań. „AS Tearless” to wywrócony na drugą stronę trap, a „AS Too Late” i „AS Going” – zdemolowany reggaeton. Muzyki tu jednak niewiele, bo poza sprężystymi bitami i warczącymi basami Finowie stawiają przede wszystkim na stiuningowane wokale, przy realizacji których chyba lekko omsknęła się im ręka, bo przypominają one niepokojąco śpiew… Rihanny. To samo zresztą dzieje się we wspomnianych balladach – choćby w „AS Aca”, gdzie ma się wrażenie, że słychać Björk.

„Tearless” niestety rozczarowuje: choć płyta jest wyjątkowo krótka, to na swoją zgubę nazbyt monotonna i po prostu nudna. Ville Haimala i Martti Kalliala już nie kryją, że interesuje ich nowoczesny pop. Dlatego hałasu i chaosu jest tu zdecydowanie mniej, dominują partie śpiewane (peruwiańskiej wokalistki Lality i brazylijskiej producentki LYZZO), a większość utworów jest utrzymana w minorowym nastroju, typowym dla miłosnych piosenek (w końcu to „breakup album”). Finowie mieli pomysł na nowy concept-album, ale tym razem niespecjalnie sprawdził się on w praktyce.

PAN 2018

www.p-a-n.org

www.facebook.com/pan.hq

www.amnesiascanner.net

www.facebook.com/amnesiascanner







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy