Wpisz i kliknij enter

Meitei – Kofū

Między światami.

Pochodzący z Hiroszimy kompozytor i producent Meitei został zauważony i doceniony przez krytykę muzyczną (m.in. „The Wire”, „A Closer Listen”, „Tiny Mix Tapes”, „Pitchfork”) już dwa lata temu w momencie wydania debiutanckiego albumu Kwaidan, na którym to Meitei rozpoczął koncepcję określaną przez niego jako „zagubiony japoński nastrój”. To nic innego jak sięganie do estetyk z minionych epok, które są stopniowo wypierane z kultury Japonii.

Na Kwaidan – japońska forma opowieści o duchach – Meitei przywracał pamięć o dawnych wierzeniach w duchy, jeszcze z okresu epoki Edo (trwającej od 1603 do 1868 roku). Od razu przychodzą na myśl choćby trzy filmy Masakiego Kobayashiego: Kwaidan, czyli opowieści niesamowite (1964), Harakiri (1962) i Bunt (1967). Ten pierwszy obraz przedstawia japoński folklor i ludzi, gdzie o ich losy walczą duchy, zjawy czy upiory. Dwa kolejne tytuły nawiązują do epoki Edo i rządów siogunów z rodu Tokugawa.

fot. Yuri Nanasaki

Drugie wydawnictwo Meiteia zatytułowane Komachi (2019) powstało w okolicznościach śmierci jego 99-letniej babci, a z drugiej strony mamy postać japońskiej poetyki Ono no Komachi tworzącej w drugiej połowie IX wieku. Słowo „komachi” w języku japońskim jest również często używane jako skrót oznaczający kobiece piękno.

Najnowsza płyta Kofū zamyka trylogię, a jednocześnie poszerza perspektywę odkrywania przeszłości, nadając jej zupełnie inny wymiar. Meitei z dużą swobodą i dojrzałością korzysta z rozmaitych technik – od lo-fi, przez kolaż, po ambient i sample. Nic w tym nadzwyczajnego, gdyż wielu przed nim artystów (m.in. The Caretaker) korzystało z podobnych środków, ale do gry jeszcze wychodzą inne czynniki, takie jak: wyobraźnia, wrażliwość, zmysł estetyczny i zapewne coś, czego nie da się od tak nazwać. Meitei plasuje się na pozycji oddzielającej go – o co najmniej kilka milowych kroków – od wielu producentów, którzy raczej utknęli na etapie powielania niż kreowania.

Kofū otwiera ambientowa miniatura Kintsugi / 金継ぎ , a tuż po niej hauntologiczny Man’yō / 万葉  z pętlą utkaną z fortepianowych akordów i głosów zanurzonych w nostalgicznie brzmiących winylowych trzaskach, których nie brakuje także w innych fragmentach. W Oiran I / 花魁 hip-hopowy puls, choć niepodany wprost, napędza dramaturgię dźwiękowej opowieści o kurtyzanach i okropnym ich traktowaniu. Na stronie B znajdziemy Oiran II / 花魁 II z równie pięknymi samplami kobiecych głosów, energicznym beatowym oddechem i eksperymentami w postaci zapętlonych opóźnień.

Od pierwszego odsłuchu porwał mnie utwór Sadayakko / 貞奴  nazwany na cześć postaci z epoki Meiji (1868-1912), czyli aktorki i tancerki oraz najbardziej ubóstwianej gejszy kraju kwitnącej wiśni. Świetne sample instrumentów dętych zniuansowane duchem współczesności, w odcieniach powtarzającej się frazy Japanese people. Miłośnicy Susumu Yokoty powinni wytężyć słuch – podobnie przy Oiran I / II, jak i Nyōbō / 女房 – poświęconym kobietom z klasy robotniczej, które od bardzo dawna doznają wielu krzywd w związku z patriarchalnym modelem społeczeństwa Japonii.

Jeszcze jedno nawiązanie do wspomnianej epoki Meiji przynosi miniatura Otojirō, gdzie Meitei wskrzesza pamięć o Otojirō Kawakamim – aktorze, komiku i mężu Sadayakko. Urameshi-ya /うらめしや  to z kolei ambientowa medytacja z unoszącymi się i znikającymi duchami z przeszłości, którą trudno jednoznacznie opisać czy nawet wskazać jej ramy chronologiczne. Nie ma co się silić, to przestrzeń odporna na proste skojarzenia. Podobny nastrój powraca w Gen’ei / 幻影 z tą może różnicą, że dochodzą do nas echa nagrań terenowych – gdzieś w oddali migoczą skrawki odgłosów strumyka i bliżej nierozpoznane dialogi.

Z najdłuższego na płycie Shōnen / 少年 wyłania się powoli rozwijana narracja o filmowej melancholii, spleciona z rozmaitych głosów i eterycznych akordów fortepianu, jakich nie powstydziłby się Ryūichi Sakamoto. Na zakończenie jeszcze jeden drobiazg Sūki / 数寄 ze stopniowo gęstniejącą ciszą i szeleszczącymi trzaskami układającymi się w napis „fin du film”.

Ta projekcja może nie mieć końca, wszystko zależy od nas. Kofū z każdym kolejnym odsłuchem skrada się coraz bliżej naszej wyobraźni, i po jakimś czasie – a nawet od razu – łapie ją i chowa w swojej magicznej garści. Nie wiem jak wy, ale ja tam zostanę na dłużej.

Kitchen Label | wrzesień/październik 2020

 

Strona Facebook Meitei »
Strona Kitchen Label »
Profil na Facebooku »

 







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy