Oldskulowe brzmienia w nowoczesnej wersji.
Pod koniec pierwszej dekady XXI wieku mogło się wydawać, że Andreas Tilliander traci impet. Największą estymę przyniosły mu bowiem nagrania z jej początku, które firmował zarówno własnym imieniem i nazwiskiem, jak również pseudonimem Mokira. Publikowały je dwie najważniejsze wówczas wytwórnie w kręgu eksperymentalnej elektroniki: Raster Noton i Mille Plateaux. Szwedzki producent z powodzeniem penetrował możliwości estetyki glitch, dekonstruując za jej pomocą tak różne gatunki, jak IDM czy hip-hop. Z czasem jego pomysły zaczęły się jednak wyczerpywać, co sprawiło że zwrócił się w stronę bardziej konwencjonalnego ambientu.
I oto w 2013 roku niespodziewanie złapał ponownie wiatr w żagle. Zmienił bowiem niemal całkowicie sposób pracy: porzucił komputery i zastąpił je całym zestawem analogowych syntezatorów. Tak narodził się projekt TM404, który na swym debiutanckim albumie zafundował słuchaczom wdzięczne połączenie acidowych pulsacji i dubowych pogłosów w formule zawiesistego ambientu. Materiał się spodobał i Szwed wyruszył w trasę po klubach. Siłą rzeczy to wymogło na nim bardziej taneczne granie. Efektem tego okazał się drugi krążek TM404 – „Acidub”, który przyniósł bardziej rozwichrzoną wersję nowej muzyki Tilliandera.
W cztery lata później szwedzki weteran serwuje płytę, która jest sumą tego, co zawierały dwa poprzednie wydawnictwa. Początek płyty ma bowiem mocno ilustracyjny charakter. Acidowe kumkania łączą się tu z szeleszczącymi hi-hatami, a dubowe korozje z onirycznymi tłami – tak brzmi bowiem definicja ambientu według Tilliandera („Drumati” czy „Oxfor”). Potem muzyka nabiera bardziej rytmicznego charakteru, choć bity są raczej delikatne i sprężyste, a w głównej roli występują nadal efekty wyciskane z Rolanda TB-303, tym razem jednak mocniej przesterowane i zbasowane („Vactro” lub „Vinslus”).
Muzyka ta w oczywisty sposób ma swój dług w twórczości Plastikmana – i szwedzki producent spłaca go w najbardziej melodyjnym i zamaszystym utworze z zestawu, zatytułowanym znamiennie „1998”. Najmocniejszą energią uderza z kolei „Rymdeko”, gdzie świetlistą elektronikę i pobrzękujący loop rozsadzają tribalowe bębny, jakby zapożyczone od Harmoniousa Theloniousa. Całość wieńczy najbardziej minimalistyczne nagranie w kolekcji – dedykowany szefowi Kontra-Musik i wypełniony acidowymi modulacjami ambient „Ulf Eriksson”.
W siedem lat po pamiętnym debiucie, muzyka TM404 nie robi już tak dużego wrażenia jak kiedyś. Tilliander jest jednak starym wygą i wie jak splatać staroświeckie brzmienia w atrakcyjną dla współczesnego słuchacza całość. Materiału z „Syra” słucha się przyjemnie, bo przy całym swym elektronicznym sztafażu artysta pamięta, aby dźwięki jego syntezatorów miały chwytliwy ton i melodię. I lepiej już, żeby tworzył takie nagrania niż te, które zrealizował w 2019 roku z Echologistem na płycie „Telomic Ghost”. Tamten krążek był bowiem nazbyt minimalistyczny – i przez to niestety zaskakująco nudny.
Kontra-Musik 2021