Wpisz i kliknij enter

Manni Dee – A Low Level Love

Industrialne techno wyszlifowane na wysoki połysk.

Kiedy Manveer Dheensa przyjechał z rodzimego Wolverhampton do Londynu, trafił w sam środek wyłaniającej się z dubstepu mody na różne odmiany bass music. Nic więc dziwnego, że swe pierwsze nagrania firmowane pseudonimem Manni Dee realizował właśnie w tym stylu. Choć jego specjalnością były połamane rytmy i pulsujące basy, z czasem zainteresował się mocnym techno. Zachwyciła go surowa i dzika energia płynąca z tej muzyki – i dwie EP-ki z 2013 roku dla cenionej wytwórni Black Sun objawiły radykalny zwrot w produkowanej przezeń muzyce.

Natchniony industrialnym brzmieniem nowego techno, londyński producent zasypał w następnych latach kolejnymi wydawnictwami klubową scenę. Jego muzykę umieszczały w swych katalogach coraz lepsze wytwornie – a debiutancki album opublikował sam Tresor. Wydany trzy lata temu „The Residue” to bez wątpienia jedno z najlepszych wydawnictw z kręgu morderczego techno w minionej dekadzie. Dobrą passę Manniego kontynuowały kolejne EP-ki – choćby dla Perc Trax. Nic więc dziwnego, że w końcu to ta tłocznia serwuje nam drugi album artysty.

„A Low Level Love” to zaskakująco urozmaicony zestaw. Krążek otwiera nagranie tytułowe: wyłaniające z radiowego wstępu siarczyste techno, w którym jest miejsce na rozjeżdżone klawisze i psychodeliczną wokalizę. „Take Time” przypomina dawne dokonania Test Dept., bo to industrialny tribal, nurzający fabryczne perkusjonalia w IDM-owej elektronice. Logiczną kontynuacją tego wątku jest „Yesterday’s Hope” – ambientowa miniatura o zwiewnym tonie. Wraz z „You Puked In The Alley Where We Kissed” wraca mocarne techno, zyskujące w „Stride By Stride” mocno industrialny sznyt.

Drugą część albumu otwiera „No More Heroes” (czyżby zainspirowany klasykiem The Stranglers?), w którym epickie syntezatory układają się w filmowy soundtrack. „Betamax Interlude” to jakby szkic właściwego nagrania: rozpędzony bit przełamany jungle’owym breakiem. Niespodziewanie wyłania się zeń kolejny techno killer: „Pivotal Summer” z dowcipnie wplecionym weń trance’owym arpeggio. „London In My Summer” z wokalnym udziałem Chrisa Liberatora to hołd Manniego dla skłoterskiej sceny acid techno z Londynu – i jednocześnie jedno z najlepszych nagrań na płycie.

W wersji kompaktowej album wieńczy „You Don’t Always Get What You Want”, czyli wyciszony ambient ze spogłosowanym piano w roli głównej. Komu spodobają się tego rodzaju produkcje w wykonaniu Manniego Dee, powinien sięgnąć po wydawnictwa, które firmuje pseudonimem Nuances, bo zawierają one właśnie dronowe i ambientowe preparacje. Winylowa i cyfrowa płyta zawiera jeszcze jeden numer. „Closer” znów uderza mocną energią industrialnego techno, w finale zamieniając się jednak ostatecznie w ilustracyjny ambient o shoegaze’owym tonie.

„A Low Level Love” to logiczna kontynuacja „The Residue”. O ile jednak na swym debiutanckim albumie Manni Dee koncentrował się na surowych i szorstkich brzmieniach, tak druga płyta przynosi bardziej wyszlifowane i wypolerowane utwory. Zarówno wtedy, kiedy londyński producent przyciska pedał gazu do dechy i serwuje klubowe killery, jak również wtedy, kiedy wprowadza do swej muzyki ludzkie głosy i elementy melodii. Więcej też tutaj autentycznej pomysłowości w aranżacjach, która sprawia, że płyta nie jest tylko kolejną erupcją mocnej energii, ale wzbudza podziw producencką kreatywnością.

Perc Trax 2021

www.perctrax.bandcamp.com

www.facebook.com/PercTrax







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy