Nomadzi wracają do domu.
Myślę, że nie przez przypadek toposem opisywanego wydawnictwa płytowego, jak i większości komiksów czytanych ostatnio przeze mnie jest: odzyskiwanie i zagospodarowywanie ekosystemów na własne potrzeby; szanując tym samym zasady wszelakiej „kohabitacji”. I tak, na przykład mutanci z serii komiksowej X-Men zaadoptowali żyjącą wyspę (Krakoa), a jej eko-system traktują jak sieć neuronowych połączeń, której jedną z wielu funkcji jest wczesne ostrzeganie przed niebezpieczeństwem z zewnątrz. Protagoniści (czyli, jak rozumiem autorzy płyty) wracają po trwającym kilkaset lat wygnaniu, a ich oczom ukazuje się, w tajemniczy sposób uleczona Ziemia.
Już przy pierwszym przesłuchaniu czuć, że panowie Paweł i Michał odrobili lekcje z popkultury. Ich najnowszy materiał jest szalenie „obrazowy” – tytuły tracków, to kolejne rozdziały historii lub (opcjonalnie) etapy gry fabularnej. Muzyka wręcz wylewa się z komiksowych kadrów i żyje własnym życiem.
Otwierający epopeję „Ai Wo Kudasai” (give me love) z gościnnymi wokalizami od Kiki Hitomi jest jak przystanek na rozrywkę w międzygwiezdnym kasynie. Zaskakują wstawki z ostrym „łojeniem” po garach pokazujące, że panowie to, romantycznie, niepoprawni metalowcy.
Pandemiczny reżim pracy polegający na wspólnym jamowaniu i niemalże, całkowitemu zrezygnowaniu z sampli sprawił, że chłopaki z prostego, studyjnego instrumentarium zmontowali potężne, kinematograficzne brzmienie. Niech ktoś spróbuje mnie przekonać, że ostatnie takty „Commander Martynov” nie są hołdem dla muzycznego tła złowieszczej armady z „Gwiezdnych Wojen”. Utwór jest o tyle ciekawy, że brzmi jak amalgamat palet dźwiękowych używanych przez Flying Lotusa i Daft Punk.
Dalsze porównania z warpowskimi improwizacjami w stylu Battles są jak najbardziej wskazane. Musimy dodać do tego jeszcze: wczesne Ninja Tune, psychodelię, prog-rock i japońskie melodyjki.
W „Battle for Pangea” z lekka chiptune’owa electro-melodia hipnotycznie wciąga nas w wir gwiezdnej bitwy. Utwór zaskakuje mnogością odniesień do szeroko pojętego Techno.
Za mastering płyty odpowiedzialny był Marcin Cichy, którego szanownym czytelnikom nie trzeba przedstawiać. Album brzmi świetnie i bardzo „detalicznie” w wydaniu cyfrowym – zalecam odsłuch w Master Quality Audio. Rozumiem, że przy tego rodzaju wydawnictwach wyasygnowane środki nie zawsze pozwalają na tłoczenie podwójnych LP, jednak apeluję do artystów o wydanie „czwórki” na dwóch nośnikach (najlepiej z 45 RPM) aby móc wycisnąć z winyla jak najlepsze brzmienie, na co duet w pełni zasługuje. Stefan Betke i tym razem powinien dać radę.
2021, Coastline Northern Cuts
Profil na Facebooku »Profil na BandCamp »