Odtrutka na całe zło tego świata.
Choć ten amerykański producent wystartował już w połowie lat 90., to początkowo jego nagrania wydawały głównie amerykańskie wytwórnie – przede wszystkim Plug Research i Immigrant. Sporą część z nich John Tejada umieszczał również w katalogu swej własnej tłoczni o nazwie Palette. To sprawiało, że jego muzyka przez prawie półtorej dekady była znana głównie w klubowym kręgu za oceanem. Sytuacja zmieniła się dopiero w 2011 roku, kiedy artysta podpisał długoterminowy kontrakt z Kompaktem.
Michael Meyer usłyszał w muzyce Tejady tę bliską sobie romantyczną melodyjność – i umieścił w katalogu swej firmy aż pięć jego albumów. Ostatni z nich ukazał się w zeszłym roku i był dźwiękowym podsumowaniem lockdownu wywołanego pandemią. Intymna i wyciszona płyta „Year Of The Living Dead” okazała się niespodziewanym sukcesem. Skomplementował ją nawet „Resident Advisor”, który pochwały zachowuje zazwyczaj dla debiutantów. Nic więc dziwnego, że Tejada kontynuuje wątki z tego krążka na swej kolejnej płycie.
Krótki to, ale bardzo różnorodny zestaw. Otwierający krążek utwór „Shattered” jest najmocniejszym utworem w zestawie – to szybkie techno zanurzone w onirycznej elektronice. „Excursion” odwołuje się do najlepszych lat kolońskiego tech-house’u i ujmuje pomysłową melodyką. W „Over The Wires” uderza funkowy puls bitu i basu – ale nagranie lokuje się w formule miękkiego electro. Echa detroitowego techno z końca lat 90. ożywają z kolei w utrzymanym w nocnym klimacie „When We Dead Awaken”.
„Whip Hand” to prawdziwa ciekawostka: Tejada przywołuje tu wspomnienie laptopowego techno z San Francisco w stylu Sutekha czy Twerka – czyli coś, czego nie słyszeliśmy od prawie dwóch dekad. Wraz z „Unafraid” powraca electro – tym razem wymodelowane IDM-ową modłę. „Skull Music” to rzadki przypadek ciepłego i łagodnego downtempo w twórczości Tejady. Podobnie wypada finałowe „Isolate”, łącząc funkowy puls z IDM-ową elektroniką niczym we wczesnych nagraniach gwiazd z wytwórni Brainfeeder.
„Sleepwalker” to niezobowiązujący zestaw, opublikowany tylko w wersji cyfrowej. Mimo, że nie będzie miał zapewne przez to takiego odzewu, jak „Year Of The Living Dead”, ujmuje podobnie urokliwą i subtelną muzyką. Większość nagrań z płyty to w sumie muzyka klubowa, ale o powściągniętej energii i mocno podkreślonej melodyce, przez co wydaje się być przeznaczona raczej do domowego odbioru. Tworzy ona wyjątkowo pozytywny nastrój, warto więc słuchać jej jako odtrutkę na otaczającą nas rzeczywistość.
Palette 2022