Wpisz i kliknij enter

Donny Benét – „Le Piano”

Muzak w wersji deluxe.

Donny Benét urodził się w roku 1981 i wierny jest stylówce niemal żywcem wyjętej właśnie z tego okresu. Wygląd, ciuchy, ruchy, a przede wszystkim muzyka – to jedna wielka tęsknota za czasem tuż po eksplozji disco, kiedy na scenie królowały kultowe już dziś modele syntezatorów, parkiety zasypane były brokatem a hodowla wąsów była czymś powszechnym.

Świadomy swego wizerunku Benét nie poprzestaje wyłącznie na ślepej kalce – jego produkcje i klipy charakteryzuje specyficzna mieszanka zarówno szczerego uwielbienia epoki, jak i wielki dystans do niej. Oglądając teaser najnowszej EPki „Le Piano” słyszymy silny huk toczonej beczki, jednocześnie dajemy się nabierać jak dzieciaki – trudno bowiem odmówić Donnemu uroku.

Pochodzący z Sydney multiinstrumentalista ma na swoim koncie już pięć solowych albumów, wszystkie wypełnia podobna mieszanka eleganckich kompozycji dla eleganckich ludzi w eleganckich lokalach. Mam czasem wrażenie, że bez seledynowej marynarki nie powinienem w ogóle odpalać tej muzyki. A jednak robię to – i jestem zachwycony.

Więc jaka jest ta najnowsza Epka? „Le Piano” to cztery instrumentalne kawałki, w których Benét daje popis swoich umiejętnośi i możliwości. Doskonały basista, sound designer i aranżer stworzył 21 ekskluzywnych minut, podczas których wszystko się niemal idealnie zgadza.

Ta muzyka na luzie mogłaby fruwać jako „muzak de luxe” w luksusowych hotelach, doskonale radzi sobie również jako obiekt większej koncentracji. Benét buduje swoje utwory z niezwykłą dbałością o detale, zachwyca błyskotliwymi melodiami, popisuje się na basie, rewelacyjnie programuje synty. A na koniec – w „Passenger” – odlatuje niczym Giorgio Moroder uruchamiając jednocześnie chyba każdy sprzęt w swoim „Donnyland Studio”. Widać już tylko złotą łunę.

Ze swojej muzyki, wizerunku i charyzmy Benét tworzy więc coś w rodzaju autorskiego vapor / disco wave – zobaczcie choćby klip do wcześniejszego singla, który jest chyba optymalną definicją stylówki, z jaką mamy tu do czynienia. Śpiewając „Konichiwa, let’s make love” Donny dość jasno kreśli jedną z ważniejszych funkcji swojej muzyki. „Le Piano” nie będzie tu również wyjątkiem.







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy