Rebelia zamieniona na techno.
Przyszłość Haydena Payne’a została wyznaczona jeszcze kiedy przebywał w… łonie matki. Jego ojciec był kiedyś gotem – i puszczał swej żonie, gdy była w ciąży, płyty Sisters Of Mercy czy Killing Joke. Choć nie pracował wtedy już w branży muzycznej (wcześniej był dźwiękowcem w klubach), gdy zauważył, że syna ciekawią albumy z jego kolekcji, zwrócił zainteresowanie chłopaka w stronę gry na instrumentach. Stąd w domu pojawiła się gitara, na której ćwiczył on piosenki swych post-punkowych idoli. Los chciał, że w tym czasie młodzi ludzie odkryli dla siebie ponownie mroczną muzykę z lat 80. Hayden szybko odnalazł się więc w ich środowisku.
Najpierw grał w rodzinnej Filadelfii w zespole Void Vision, a potem, kiedy wyjechał do Nowego Jorku na studia inżynierii dźwięku, dołączył do grup Anasazi i Dream Affair. Gitarowe brzmienia nie wystarczały mu jednak, dlatego stał się regularnym bywalcem imprez organizowanych przez kolektyw Wierd na nowojorskiej Lower East Side. Tam tańczono do synth-popu, new beatu, italo-disco i EBM-u z połowy lat 80. Hayden zakochał się w tych dźwiękach – i sam z czasem stanął za deckami podczas kolejnych potańcówek organizowanych w tym cyklu. Na początku minionej dekady poczuł jednak, że tego rodzaju działalność już się wyczerpała.
Ratunkiem okazał się Berlin. Amerykanin przyleciał do stolicy Niemiec, bo tam tworzyli kiedyś wszyscy jego idole: David Bowie, Iggy Pop, Nick Cave i Einsturzende Neubauten. Wiedziony ciekawością pewnego razu wybrał się do Berghain – i ta wizyta całkowicie odmieniła jego życie. Zachwycony wyzwoloną energią mrocznego i ciężkiego techno, zakumplował się z innym uciekinierem z Nowego Jorku – Juanem Mendezem znanym jako Silent Servant. Pod jego wpływem powołał do życia projekt Phase Fatale i zaczął tworzyć nowoczesną wersję post-punkowej elektroniki.
„Kiedy usłyszałem w Berghain techno, wiedziałem że właśnie taka muzyka powinna być grana na gejowskich imprezach, a nie jakieś przeboje pop” – powiedział Hayden w jednym z wywiadów. I pozostał wierny tej idei, nie tylko grając jako didżej, ale również tworząc własne utwory. Do dzisiaj zrealizował kilka EP-ek i dwa albumy, który spotkały się z pozytywnym odzewem ze strony fanów techno. Kolejnym jego ulubionym klubem stał się KHIDI w Tbilisi. Nic więc dziwnego, że kiedy stolicą Gruzji wstrząsnęły protesty qeerowskiego środowiska, był wśród demonstrantów. Energia tych zadym natchnęła jego trzeci album – „Burning The Rural District”.
Płytę otwiera „Forward Chrome” – industrialne techno zrealizowane z wprost zegarmistrzowską precyzją. „Hazer” to już niespodzianka: rozedrgane electro splecione z sampli jungle’owych breaków i rave’owych klawiszy. „White Line Nightmare” cofa nas jeszcze dalej w czasie – do EBM-owych produkcji Clock DVA z okresu „Buried Dreams” i „Digital Soundtracks”. Echa podobnej muzyki odzywają się też w utworze „Puritanism” – tym razem jednak słychać tu wpływy dokonań Skinny Puppy, syntetyzujących rytmy electro z industrialnym hałasem.
Techno powraca na płytę wraz z „Face Lift” – to typowo klubowy killer, łączący zbasowane akordy z galopującym bitem. „The Drowned World” jest kolejnym zaskoczeniem: amerykański producent odwołuje się tu do twórczości Meat Beat Manifesto, zestawiającej połamaną rytmikę z EBM-ową brzmieniami i soundtrackowym rozmachem. Na finał dostajemy dwie petardy w stylu industrialnego techno: „Autoworship” o rwanym pulsie oraz podszyty kosmiczną elektroniką „Burning The Rural District”.
Choć muzyka, jaką serwuje na swym trzecim albumie Phase Fatale, nie jest już żadną nowością, trzeba przyznać, że w wersji amerykańskiego producenta ma nadal potężną moc. Wypływa ona niewątpliwie z rebelianckiego nastawienia jej autora, który chętnie sięga do schedy po industrialnej kontrkulturze połowy lat 80. i zamienia ją w bardzo współczesną i aktualną wypowiedź. „Burning The Rural District” to chyba najbardziej gniewna płyta w dorobku artysty – nic więc dziwnego, że powraca on z nią do swego pierwotnego wydawcy: wytwórni Hospital Productions, prowadzonej przez Dominica Fernowa.
Hospital Productions 2022
Ciemne techno. Niezła muza, Panie Pawle. No , ale jak musiał słuchać w łonie matki, Killinng i Sisters, to oczywiście nic jasnego nie może wyjść.
Killing zjada własny ogon, a Andrzej zmarł na covid, lecz koncertuje.
Trzeba Panie Pawle, wrócić do starożytnych metod:)
Pozdrawiam. W poniedziałek w Wawie Nitzer Ebb.
Żal – ale Nitzer mnie ominie. Ciekawe czy starsi panowie dają jeszcze radę wykonywać z energią te młodzieńcze hymny. Proszę dać znać. Pozdrawiam i dziękuję za lekturę naszego serwisu.