Wpisz i kliknij enter

Cafe de la Jungle – Tuvan Spirits EP

Szamańskie permutacje.

„Trochę voodoo, trochę żmudu” – powiedział niegdyś Andrzej Żuławski pytany o sposób, w jaki przygotowywał Valérie Kaprisky do roli w „Kobiecie Publicznej”. Trenerka tańca z Haiti została specjalnie wynajęta aby wyciągnąć ze sztywnej nieco aktorki ekstatyczną, plemienną ekspresję. W podobny sposób z muzyczną materią pracuje krakowski artysta – Tomasz Zając znany jako Cafe de la Jungle. Tak na dobrą sprawę, to jego pseudonim artystyczny doskonale klaruje, czego możemy się spodziewać – energetyzującej czilerki w egzotycznym środowisku. Na swoim drugim, krótkogrającym wypuście – muzyk postawił na powoli rozwijające się, delikatnie rwane i przyozdobione różnorakimi przeszkadzajkami,  organiczne IDM-y.

Otwierający epkę „Kus” to wolno rozwijająca się, szkliście-metaliczna kompozycja bez spektakularnego finału, ale z całym orszakiem: dzwoneczków, głosów i syntezatorowych basów.

„Chas” oparty jest na podobnych, metalicznych perkusjonaliach, chociaż tym razem trzon melodii stanowi elektronicznie zmodyfikowany zaśpiew.

Niemiecki über szaman – Tolouse Low Trax okazał się być najbardziej naturalnym wyborem w temacie dekonstrukcji tematu muzycznego z „Kus”. Ślady oryginalnych ścieżek dźwiękowych zostały potraktowane umiarkowanie galopującym, quasi-industrialnym rytmem.

Jest to fakt dosyć kuriozalny (bynajmniej z pozycji słuchacza), że większość brzmień na płycie „sponsorowała” synteza modularna. Tytuły tracków, według tuwińskiej legendy ludowej, to imiona czterech smoków, które symbolizują różne pory roku. Warto śledzić katalog wydawniczy oficyny Dans le Desert.

Profil na BandCamp »
Profil na Facebooku »

 







Jest nas ponad 16 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy

3 pytania – Miroff

Pytamy co słychać u wschodzącej gwiazdy nowoczesnej produkcji hiphopowej.