Poza konkurencją.
Wydana w 1981 roku kompilacja „Some Bizzare Album” była w swoim czasie głośnym manifestem post-punkowej sceny elektronicznej, łączącym twórców melodyjnego synth-popu ze specjalistami od kontrkulturowego industrialu. Jedno z nagrań na krążku firmował duet Jell, który powołał do życia Eric Random. Ten pochodzący z Manchesteru muzyk miał już bowiem wtedy na swym koncie debiutancki album „That’s What I Like About Me”, który w pionierski sposób wykorzystywał syntezatorowe brzmienia w minimalowej formule.
Naprawdę nazywa się Eric Ramsden – i choć zaczynał jako szesnastolatek w punkowej grupie The Panik, to pod wpływem spotkania z muzykami Cabaret Voltaire z sąsiedzkiego Sheffield zainteresował się możliwościami tkwiącymi w elektronice. Efektem tego okazały się jego kolejne dokonania firmowane zarówno własnym nazwiskiem, jak i z grupami Free Agents i The Bedlamites. Pod koniec lat 80. artysta wycofał się z czynnego życia muzycznego i powrócił do niego dopiero w 2014 roku. Od tamtej pory nagrał dla zaprzyjaźnionej wytwórni Klanggalerie cztery solowe płyty. Teraz dostajemy piątą.
O ile pierwsze dwa krążki nagrane po powrocie zawierały zarówno muzykę o tanecznym pulsie, jak i bardziej ilustracyjne nagrania, tak od „Two Faced” z 2017 roku Brytyjczyk zdecydowanie zwrócił się w stronę piosenki. Nie inaczej dzieje się na „The Worm Turns”. W większości utworów z płyty słychać głos jej autora – głównie przetworzony przez wokoder („Parasiet”), jak i w niemal czystej formie („Agenda Head”). Nie zawsze działa to na korzyść muzyki i czasem ma się wrażenie, że lepiej wypadają w zestawie utwory pozbawione śpiewu („Spooked Generation”).
Nieco inaczej rzecz się ma z rytmiką. Specjalnością producenta jest od lat electro – i dostajemy je tutaj w kilku wersjach („For Now”). Towarzyszy mu jednak również mniej lub bardziej oczywiste techno („Be Good”), podkręcony breakbeat („Don’t Say Too Long”), a nawet balladowe downtempo („Would You Belive”). Wszystko to zrealizowane jest w manierze typowej dla początku lat 90. i stroni od wszelkich nowinek, którymi naznaczone są kolejne dekady rozwoju nowoczesnej elektroniki. Mało tego: Random z wdziękiem stosuje tu też klawiszowe brzmienia o ejtisowym tonie – jak w finałowym „Premonition Hooligan”.
Manchesterski muzyk ma swoje lata i pokaźny dorobek, nie musi się więc ścigać z młodszymi od siebie producentami na co bardziej eksperymentalne pomysły. Od swego powrotu w 2014 roku serwuje nieco niedzisiejszą muzykę o charakterystycznym dla siebie brzmieniu, która uwodzi zgrabnymi melodiami, stylowym nastrojem i klarowną produkcją. Nie inaczej rzecz się ma z „The Worm Turns”. Piosenki z nowej płyty Erica Randoma pewnie nie przyciągną nowych słuchaczy, ale ci, którzy polubili wcześniejsze dokonania artysty, na pewno nie będą rozczarowani.
Klanggalerie 2023