Wpisz i kliknij enter

Optometry – After-Image

Intymny electro-pop.

John Tejada dał się nam poznać przede wszystkim jako utalentowany twórca nastrojowego i melodyjnego tech-house’u, czego dowodem choćby pięć albumów nagranych przezeń w ostatnich latach dla Kompaktu. W ciągu swej trwającej prawie trzy dekady działalności ten rezydujący na co dzień w Los Angeles producent miał jednak do czynienia z innymi gatunkami: serwował energetyczne techno, uwodził klimatycznym IDM-em, a nawet tworzył piosenkowy electro-pop w duecie Bavaria. Tym ostatnim z tropów podąża jego najnowszy projekt.

Optometry narodziło się ze spotkania Tejady z młodziutką wokalistką March Adstrum. Urodziła i wychowała się ona w rodzinie pary instrumentalistów występujących w orkiestrach specjalizujących się w muzyce barokowej. Choć dorastała przy dźwiękach Bacha, Vivaldiego i Haendla, kiedy dostała się na studia w California Institute Of Arts w Los Angeles, wsiąkła w lokalną scenę DIY. Występy w punkowych kapelach jej jednak nie wystarczały – i wtedy zainteresowała się elektroniką. Tak poznała Tejadę i założyła z nim Optometry.

Debiutancki album duetu otwiera zgrabny electro-pop, rozpisany na piosenkową modłę, raz o bardziej energetycznym („Chameleon”), a kiedy indziej – bardziej balladowym („Safe”) tonie. W „Technicolor” za sprawą gitarowych brzmień odżywają echa tanecznej muzyki z lat 80. w stylu New Order. Podobnie rzecz się ma z „Whatever You Need” – bo to elektroniczny post-punk, tym razem wymodelowany na wczesne dokonania The Cure. Do zestawu tego pasuje „Permanent Shadow”, uderzając mechanicznym rytmem klasycznego electro z tamtej epoki.

„Falling” zaskakuje pomysłowym ujęciem IDM-u, przywołującym wspomnienie emo-troniki, w której na początku swej kariery specjalizował się zespół Múm. Równie oryginalnie brzmi „Larger Than Me”, ujmując pomysłowym zestawieniem dźwięków klarnetu i masywnych bitów, układających się w niebanalną kołysankę. „Not What You Expected” i „Faces Without Names” uderzają sprężystymi breakami, z tym, że pierwsze nagranie utrzymane jest w psychodelicznym nastroju, a drugie odwołuje się do tanecznego big-beatu w stylu Skint. Całość wieńczy „Cathedral” – shogaze’owy ambient, łączący zaszumioną elektronikę z przestrzenną wokalizą w sakralnym stylu.

Ozdobą wszystkich tych utworów jest oczywiście śpiew March Asdrum – pełen emocji, głęboko ludzki, niosący pozytywną energię. Amerykanka rzadko jednak śpiewa ekspresyjnie, częściej obniżając głos niemal do szeptu. To sprawia, że między nią a słuchaczem wytwarza się jakaś intymna więź. Odpowiada to aranżacjom Tejady, który sięgając po różne brzmienia (są tu nawet smyczki), cyzeluje je z aptekarską dokładnością i przemyślaną oszczędnością. W efekcie powstała ciepła i organiczna płyta, która powinna spodobać się wszystkim fanom electro-popu.

Palette 2023

www.paletterecordings.com







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy