Pod nocnym tunelem.
Chyba austriackie trio Bulbul nie jest jakoś specjalnie rozpoznawalne nad Wisłą, a w końcu grupa istnieje od 1996 roku i działa w składzie: Manfred Engelmayr (gitara), Roland Rathmair (bas) i Didi Kern (perkusja). Przez te dwadzieścia siedem lat ich dyskografia znacząco urosła. Wydają dość regularnie, średnio co dwa lata nowy materiał. Poprzedni album „It’s like the Earth is Angry” ukazał się w 2021 roku. Można też śmiało powiedzieć o członkach Bulbul, że to jedni z europejskich pionierów noise-rocka. Choć stali odbiorcy ich dokonań doskonale wiedzą, że byłoby wielkim uproszczeniem wciskanie Bubul w jedną szufladę.
Wszystkie kompozycje na dziesiątym studyjnym albumie Austriaków „Silence!” otrzymały zamiast typowego nazewnictwa słownego znak graficzny – linie/kreski wskazujące na długość trwania poszczególnego utworu. Otwierające płytę nagranie „–––––––––––––––––––––––„ zagarnia naszą uwagę w kilka sekund przestrzenią, głębią brzmienia, hipnotyczną transowością i podskórnie wstrzykniętym dubem. Ten ostatni składni wyczarował na swojej konsolecie znakomity dźwiękowiec Nik Hummer (pracował chociażby z zeitkratzer, Elektro Guzzi, König). Już na tym etapie krążka „Silence!”nie sposób nie zauważyć związku stylistycznego z tym, co robi polskie trio Dynasonic (Mateusz Rychlicki, Adam Sołtysik, Mateusz Rosiński) pod hasłem „dubwave’u”. Na pewno też ostatnie i doskonałe płyty Low, a mianowicie ich noise’owo-dronowe konstrukcje są znamienne w kontekście nowych nagrań Bulbul.
Masywna, smoliście gęsta, rzężąca, osadzona na niskich rejestrach basu kompozycja „–––––––––––––––––––„ jest jak wielki hangar lotniczy na pustkowiu, z otwartymi na oścież drzwiami, gdzie na samym środku hali stoją muzycy Bulbul i grają przy zgaszonym świetle. Trzeci numer „–––––––––––-„ to chyba jeden z najbardziej obłędnych fragmentów „Silence!”. Brzmi jak potężny walec dociskający emocje do betonowej ściany. Przy takich opasłych dźwiękach przetworzonych gitar Bulbul eksperymenty Amerykanów z Earth wydają się śmieszną zabawą w drone doom metal. Wspomniany wcześniej dub ponownie wypełza na wierzch w „–––––––––––––„ i kroczy ku droniastej, lepkiej otchłani, z gadającym echem.
Głębokie gitarowe doły w „––––––––––––––––––––„ z sekundy na sekundę nabierają mocy, zwartości, a doom metalowa perkusja jednocześnie rozrywa i stapia tę noise’ową zawiesinę. Na domknięcie „–––––––––––-„ z idiomem muzyki improwizowanej, świetna perkusja Kerna (może wprawić w kompleksy niejednego bębniarza), falujące sprzężenia gitary Engelmayra i cold wave’owy bas Rathmaira. W pewnym momencie zostaje w przestrzeni tylko sprzężony naciek i całość milknie. Aż strach pomyśleć, jak to może wszystko zabrzmieć na żywo.
Nie czekajcie zbyt długo z włączeniem „Silence!”. Być może to jedna z najciekawszych płyt tego roku, jeśli chodzi o noise-dronowe granie. Austria powinna być dumna nie tylko z faktu posiadania grupy Radian. Bulbul niezasłużenie są gdzieś w cieniu, ale ich cień mógłby przyćmić spore grono promieniejących artystów bladym światłem.
Rock Is Hell | luty 2023
Strona Bulbul: www.bulbul.klingt.org
FB: www.facebook.com/bulbulshit
Strona Rock Is Hell: www.rockishell.com